Wiele z Was pyta mnie, co ja właściwie na tej diecie pudełkowej jadam. Czy to jest smaczne i czy da się to samemu w domu przygotować. No pewnie, że się da! Tylko jakim kosztem? No właśnie. Postanowiłam to sprawdzić i sama sobie, a raczej diecie pudełkowej Light Box-rzuciłam wyzwanie. Jednodniowe menu Light Boxa, pięć posiłków, kuchnia i ja! Kto wygrał ten pojedynek? W gratisie daje Wam pięć, moich ulubionych przepisów z diety pudełkowej.
Rzuciłam wyzwanie LIGHT BOX-przygotowałam sama pięć posiłków z diety pudełkowej!
To będzie łatwizna-pomyślałam sobie. Bo przecież kocham gotować! Zapomniałam tylko, jak bardzo, przez te ostatnie miesiące, na diecie pudełkowej się rozleniwiłam i odzwyczaiłam od gotowania. Serio, ja byłam przekonana, że przygotowanie tych pięciu posiłków zajmie mi może pół godzinki. Przecież to takie małe porcje. Dla jednej osoby. Ba! Ja nawet sobie pomyślałam, że okej-wybiorę ulubione przepisy, ale w wersji jak najłatwiejszej do wykonania. I kiedy w pierwszej opcji- nawet chciałam upiec fasolowy piernik, który kocham miłością nieskończoną, w ostatecznej wersji stwierdziłam jednak, że zajmie mi to zbyt wiele czasu i wybrałam serniczek chia. I to był strzał w dychę-bo deser zabrał mi najmniej czasu, raptem jakieś dwie minuty! I przygotowałam go sobie, dzień wcześniej.
Czyli tak na dobrą sprawę, dzisiaj miałam do zrobienia TYLKO cztery posiłki. Phi!
Żałowałam tego wyzwania już po pierwszej pół godziny. Serio. Kiedy po tym czasie, okazało się, że jeszcze żadne moje danie nie jest gotowe, a ja mam przygotowanych tylko część składników, wiedziałam, że właśnie zabrałam sobie dwie-trzy godziny z mojego dnia. Niewiele brakowało, a poddałabym się walkowerem. Ale na Insta Wam już ogłosiłam, że działam, gotuję i wieczorem podrzucę Wam przepisy, więc głupio by tak było się poddać. Zwłaszcza, że byłyście ciekawe rezultatów.
Zacznijmy może od części najprzyjemniejszej czyli przepisów. To są naprawdę moje najukochańsze posiłki. To znaczy, jest ich znacznie więcej, ale drogą eliminacji , pod kątem składników(żeby nie wyszło mega drogo) i czasu przygotowania(żebym nie musiała stać cały dzień w kuchni, hahaha!) wybrałam właśnie te pięć dań. Podaję Wam przybliżone proporcje na jedną-dwie małe porcje. W zależności od tego jakie zapotrzebowanie wykazujecie.
Pamiętajcie, że to nie jest żadna dieta-a przepisy na zdrowe, zbilansowane posiłki na diecie wegetariańskiej-które nie są kopią jeden do jednego z dietą Light Box. Nie miałam dokładnych przepisów i proporcji. Wszystkie przepisy odtworzyłam na podstawie zapamiętanych smaków i składników podanych w menu.
ŚNIADANIE
Jaja faszerowane pieczarkami, sałatka z zielonego groszku, pieczywo razowe
- 1 wiejskie jajo (0,80 zł)
- 2-3 pieczarki (0,50 zł)
- cebula (0,50 zł)
- odrobina oliwy/masła
- majonez
- jogurt naturalny (1,50 zł)
- musztarda (2 zł)
- pieprz,sól
- szczypior (2 zł)
- groszek konserwowy-porcja na raz (2 zł)
- ogórek kiszony (5 zł)
- chleb razowy (2 zł)
Jajo gotujemy na twardo. Pieczarki podsmażamy na złoto na odrobinie oliwy bądź masła, dodajemy posiekaną drobno cebule( ja daję w proporcji 1-1 z zesmażonymi pieczarkami), odrobinę solimy i dodajemy pieprz. Zimne jajo przekrawamy na pół. Do miski wrzucamy żółtko, które rozgniatamy widelcem, dodajemy podsmażone pieczarki, odrobinę jogurtu i majonezu(znów proporcja 1-1)-żeby składniki ładnie się połączyły. Mieszamy i uzupełniamy powstałą masą połówki białek.
Groszek odcedzamy, wsypujemy do miseczki. Ogórek kiszony obieramy ze skórki, kroimy w drobną kostkę, dodajemy do groszku(pół na pół groszek-ogórek), razem z posiekanym szczypiorkiem. Dodajemy jogurt, majonez musztardę (proporcja 1-1-1) i odrobinę pieprzu do smaku.
II ŚNIADANIE
Krem z zielonych szparagów z migdałami
- zielone szparagi (7,99 zł)
- seler (1 zł)
- marchew
- korzeń pietruszki
- ziemniak
- cebula
- masło śmietankowe (6 zł)
- śmietana 30% albo mleko (3 zł)
- gałka muszkatołowa, liść laurowy, ziele angielskie, sól, pieprz
- migdały w płatkach (5 zł)
Gotujemy bulion warzywny. Możecie zrobić, według własnego przepisu. Ja wrzucam wszystkie podane składniki do garnka z odrobiną masła i podsmażam do miękkości cebuli. Daje połówkę, która po podsmażeniu daje fajny aromat. Podobnie jak warzywa, które przed gotowaniem fajnie wyciągnąć właśnie delikatnym podsmażeniem. Ze szparagów odcinamy zdrewniałą końcówkę, pozostałą część kroimy na drobniejsze kawałki i wrzucamy do garnka. Ja odkładam tą część “kwiatową” bo mięknie najszybciej, i wrzucam ja na kilka minut, pod sam koniec gotowania-po czym wyciągam na talerz obok. Resztę ugotowanych z bulionem warzyw (nie wyciągamy selera, marchwi, pietruszki i ziemniaka) blendujemy. Dodajemy śmietanę 30%-ja daje jedną, dwie łyżki. Dzisiaj zapomniałam kupić i dodałam mleko. Podajemy z prażonymi na suchej patelni migdałami i kwiatowymi łodyżkami szparagów.
OBIAD
Seler naciowy zapiekany pod beszamelem z mozzarellą, mix ryżu i Quinoa, grillowane pomidory
- seler naciowy (4 zł)
- cebula
- mąka (3 zł)
- masło
- mleko
- gałka muszkatołowa
- sól,pieprz
- mozzarella (4 zł)
- ryż (4 zł)
- quinoa (6 zł)
- pomidory (5zł )
To danie zaskoczy zapewne niejedną z Was. Mnie zaskoczyło. Z selerem naciowym długo się przepraszaliśmy, ale po tym daniu jestem jego absolutną fanką! Zupełnie nie czuć jego intensywnego smaku po upieczeniu, zupełnie łagodnieje i zapada w pamięć.
Dwie, trzy łodyżki selera obieramy z “włosów/łyka”, kroimy w drobne słupki. Podsmażamy na maśle z posiekaną drobno cebulką. Wyciągamy z patelni, zostawiając na niej jak najwięcej masła i odkładami do naczynia żaroodpornego w którym będziemy selera zapiekać. Na pozostałym maśle podsmażamy mąkę ok 2-3 łyżek, ma być konsystencji mokrego, gęstego budyniu, więc w razie potrzeby dodajemy odrobinę masła. Dolewamy mleko energicznie mieszając. Powstanie gęsty budyń, ale w razie gdyby wyszedł zbyt gęsty(łyżka nie może stawać) dolewamy mleka. Gotujemy minute, dwie, doprawiamy świeżo startą gałką muszkatołową, solą i pieprzem . Selera zalewamy beszamelem. Ja wszystko delikatnie ze sobą przemieszałam. Na wierzch układamy plasterki mozzarelli. Zapiekamy ok 20 minut w nagrzanym do 180’C piekarniku. U mnie był z termoobiegiem. Wyciągnęłam kiedy mozzarella z wierzchu ładnie się zarumieniła.
Ryż gotuje się podobnie jak Quinoa, więc ja wymieszałam w proporcji 1-1, wypłukałam, i gotowałam w garnku jak na opakowaniu. Czyli na jedną szklankę ryżu-2 szklanki delikatnie osolonej wody. Gotujemy pod przykryciem na małym ogniu-w zależności od czasu na opakowaniu. Jednak ja zawsze zaglądam do garnka, czy woda zbyt szybko nie wyparowała.
Pomidory grillujemy w papierze do pieczenia w piekarniku, lub na patelni grillowej.
DESER
Serniczek Chia
- nasiona Chia (7zł)
- serek homogenizowany waniliowy (1,50 zł)
- brzoskwinie w zalewie (6 zł)
To naprawdę najprostszy deser świata. Jego przygotowanie zajmie Wam dwie minuty-ale musicie pamiętać żeby przygotować go wieczorem, dzień wcześniej. A to dlatego, że nasiona muszą “namoknąć” i wchłonąć wilgoć serka. Proporcje są zależne od tego jak gęste lubicie desery z chia-ale z racji tego, że ma to być “serniczek” powinno być gęsto. Ja zrobiłam w proporcji 1-1 czyli jeden serek waniliowy i podobna ilość nasion chia. Dobrze wymieszałam, zamknęłam w szczelnym słoiczku(żeby nie przeszło lodówką) i odstawiłam na całą noc do lodówki. Następnego dnia, pokroiłam tylko brzoskwinię i ładnie udekorowałam na talerzu.
KOLACJA
Placuszki z cukinii z jogurtem naturalnym i surówką z młodej kapusty
- 1 cukinia (1 zł)
- 1 jajo (0,80 zł)
- połówka cebuli
- 2-3 łyżki mąki
- koperek, szczypiorek
- sól,pieprz
- młoda kapusta (3 zł)
- marchew
- młoda cebula (2 zł)
- jogurt naturalny
Cukinię obieramy, ścieramy na grubych oczkach na tarce razem z cebulą. Delikatnie solimy, mieszamy i odstawiamy na kilka minut, żeby puściła wodę. Porządnie odsączamy z wody! Ja odlałam zawartość miski, ale dodatkowo też wycisnęłam cukinię w dłoniach. Dodajemy jajo, mąkę odrobinę pieprzu, posiekany koperek i szczypior. Wszystko dokładnie mieszamy. Smażymy na odrobinie oliwy, na dobrze rozgrzanej patelni. Ogień nie może być zbyt mały i placuszki nie mogą się smażyć zbyt długo-cukinia się “rozgotuje” i placuszki będą się rozwalać.
Trzeba wyczuć swoją patelnię i ten moment-żeby wszystkie składniki się usmażyły, ale nie spaliły ani rozgotowały.
Kapustę posiekać, zetrzeć marchew, dodać młodą cebulę-wymieszać. Wszystko podawać z jogurtem naturalnym.
Ile zajęło mi przygotowanie tych wszystkich dań? Trochę ponad dwie godziny. Mimo, że tak na dobrą sprawę, dań dzisiaj robiłam cztery a nie pięć. Do tego należy doliczyć sprzątanie po gotowaniu, bo przecież krasnoludków nie ma i nikt za mnie tego nie zrobił i…zakupy! I trzy godziny stania przy garach z życia wyjęte. Serio. Ja dzisiaj, jak chyba jeszcze nigdy do tej pory, doceniłam swoją pudełkową dietę. Do finansów przejdziemy za chwilę, ale to przede wszystkim niesamowita wygoda i oszczędność czasu! I teraz tak-ktoś powie, że można robić trzy posiłki, że można łatwiej, prościej, inne. Pewnie i można. Jednak zawsze będzie to kwestia indywidualna. Przy mojej insulinoporności-muszę jeśli regularnie pięć posiłków dziennie. Nie ma zmiłuj. Że mogłabym robić sobie coś szybszego, prostszego i co zajmuje mniej czasu? Bywałam już na niejednej diecie- nie ma takiej domowej diety, która zrobi się sama. A jeżeli ktoś tak ja ja kocha jedzenie i chce, żeby było smacznie i różnorodnie, to sorry ale odstać w kuchni swoje trzeba. I tu dochodzimy do kolejnego argumentu. A mianowicie finanse.
Umówmy się, że nie będziemy sobie do portfela zaglądać i licytować się czy i kogo na taką dietę stać. Bo znów się powtórzę-ale to zawsze będą kwestie indywidualne, a ja opisuje Wam swoje spostrzeżenia i odczucia, ze SWOJEJ perspektywy. Moja perspektywa jest taka, że walczę z IO, skutkami niedoczynności tarczycy, i niepłodnością wtórną. Jestem zapracowana, w domu zawsze mam dwa menu-dla siebie jedno i chłopaków drugie i zdrowe gotowanie, regularne przede wszystkim gotowanie dla siebie-jest na ostatnim miejscu. Bo my matki, żony już tak mamy. Najpierw cała rodzina, wszystkie obowiązki a na szarym końcu, jeśli starczy nam czasu i sił, jesteśmy my same. Z doświadczenia matki i żony wiem, że nie ma nigdy ani czasu, ani sił i znów- z wygody jadam to czego nie powinnam i wtedy kiedy nie powinnam. Nie mogę sobie na to pozwolić. I to wbiłam sobie do głowy już bardzo mocno. Jeżeli nie będę dbała o siebie, za jakiś czas, nie będzie komu zadbać o moich chłopaków…
Ale. Finanse!
Jednorazowe zakupy, które zrobiłam wczoraj-żeby przygotować wszystkie pięć posiłków -wyszły mi 87 zł po zaokrągleniu. Nie policzyłam produktów które miałam w domu(przyprawy, niektóre warzywa). I teraz coś co sugerowały mi niektóre z Was-żeby było sprawiedliwiej, powinnam każdą kwotę rozbić na ilość zużytych składników. No nie. Po pierwsze nie w moim wypadku. I nie, jeśli chcemy porównywać dietę pudełkową z przygotowywaniem dla siebie diety w domu.
Po pierwsze-a co łączy się z tym drugim-jak już wspomniałam nie raz, przerobiłam u siebie niejedną w życiu dietę. Niektóre z Was piszą mi, że przecież składniki, które mi pozostały z dzisiejszego gotowania, mogę wykorzystać na kolejne posiłki. Owszem. Ja zawsze, ale absolutnie zawsze taki plan na swoja dietę miałam! Że zero marnowania, że wykorzystywanie produktów z dnia poprzedniego. Kończyło się to tym, że po pierwszych dwóch, trzech tygodniach, jedzenia posiłków z sałatą lodową na ten przykład, jogurtem naturalnym i granolą, czy filetem z kurczaka(bo białko!) miałam serdecznie dość! Kończyły mi się pomysły na wykorzystanie produktów, przejadało mi się to co jadłam w kółko, i wtedy pojawiały się dwa scenariusze- po pierwsze chrzaniłam oszczędzanie i kupowałam nowe produkty-bo dietę trzeba trzymać za wszelką cenę! Co za tym idzie sporo niezużytych produktów lądowała w koszu…No nie umiem w planowanie i oszczędzanie. Nie mam na to czasu, nie miałam pomysłu.
I tutaj wchodzi dieta pudełkowa cała na biało i jak ten rycerz na białym koniu ratuje mnie od złego. Bo tutaj nie ma takiej powtarzalności, nie ma tych samych produktów i dań, dzień po dniu. Przez okrągły miesiąc dania są każdego dnia inne. Nie ma opcji, żeby coś się znudziło. Nie muszę martwić się o marnowanie produktów o planowanie, i to, że któregoś dnia braknie mi pomysłów. Nawet gdyby jednorazowo, zakupy miałyby mi wyjść przez pół-bo mam produkty z dnia poprzedniego do wykorzystania, to nadal brakło by mi pomysłu i nadal traciłabym około 2-3 godzin dziennie na zakupy właśnie, gotowanie, sprzątanie i planowanie posiłków.
Jakbym nie liczyła Light Box oszczędza mój czas i dam sobie rynce uciąć, a pewnie potwierdzi to Alvaro, że ratuje też mój budżet- bo gdybym miała każdego dnia odtwarzać posiłki z menu Light Boxa, albo wchodzić na wyżyny swojej kreatywności i każdego dnia gotowała coś zupełnie nowego- to zapewne poszłabym z torbami, a ktoś, na bank, znalazłby na mnie paragraf za marnotrawstwo produktów :D I najpewniej byłby to mój mąż!
No dobra, to teraz mam pytanie-co jutro robicie na obiad, śniadanie albo deser?