Długi czas wstydziłam się do tego przyznać. Jak do wielu zresztą rzeczy. W takich czasach żyjemy, że obnaż swoje słabości-a usłyszysz, jak to przesadzasz, wymyślasz, dramatyzujesz, nie doceniasz tego co masz. A na sam koniec, ktoś wpędzi Cię w poczucie winy, bo inny mają gorzej, są dzielniejsi i chcieliby mieć tak jak Ty.

Dlatego właśnie większość matek, kobiet, a nawet i facetów, każdego dnia zakłada maskę superbohatera i z przyklejonym do twarzy uśmiechem zaiwania, udając, że wszystko jest ok. Wiele razy w swoim życiu, słyszałam, że przesadzam, a moje problemy są nieistotne, bo z czyjejś perspektywy nie wygląda to tak źle. A ja wiele razy, w takich momentach miałam ochotę wrzeszczeć z braku siły, złości i cierpliwości.

Może są ludzie, którzy lubią bawić się z dziećmi, ja bynajmniej do takich nie należę. Będę szczera, mam dwóch synów. Budowanie z Lego, zabawy samochodzikami, rozmowy o Minecrafcie, czy zabawy dinozaurami-to nie moja bajka! Do tego wieczne siłowanie, krzyki podczas zabawy-bo wiadomo, dziecko to ekspresywny model. Jasne, że próbuje przemycać do zabawy gry edukacyjne, puzzle czy czytanie książek. Ale każde dziecko ma SWOJE pasje, i na siłę, nie zaszczepisz w nich swoich zainteresowań, ani nie zmusisz, żeby polubili coś, co bardziej odpowiada Tobie.

Nie zapominajmy o kilku awanturach i pyskówkach dziennie, gdyż nastolatek na chacie, to niełatwe zwierzątko do okiełznania. Doskonale o tym wiemy, sami byliśmy nastolatkami. Co wcale nie ułatwia sprawy! Wręcz przeciwnie.

Pranie, sprzątanie, gotowanie, praca, nauka dzieci, zakupy i milion innych sprawunków. Zazwyczaj w atmosferze ciśnienia-bo doba nie jest z gumy. Wrzasków, bo gdzie jest moja ulubiona zabawka, w tych butach nie idę bo cisną, tej koszulki nie chcę, bo jest beznadziejna, mamo siku, mamo jeść, mamo kup mi, mamo daj…

Matki zawsze miały ciężko, ale nie ukrywajmy-ostanio rok dał nam wszystkim ostro w palnik.

Zdalna praca i zdalna szkoła. Masz być wydajnym pracownikiem i super mamą w tym samym momencie! Do tego, nauczycielką własnych dzieci, i gospodynią domową.

Wszystko na jednym kwadracie!

Nie wiem do końca jak to jest u Was, bo Młody od roku jest na Edukacji Domowej, (więc omija nas zdalne nauczanie)-na początku byłam przekonana, że to świetne rozwiązanie. Ostatnio coś gdzieś nie styka i zaczynam wątpić. Ale myślę, że mogę przybić sobie z Wami piąteczkę, bo w czasie kiedy trzeba kontrolować naukę Młodego i jemu w tym pomagać( z części przedmiotów uczy się sam, część trzeba mu tłumaczyć), mam do ogarnięcia ząbkującego roczniaka, który nie poczeka kiedy jest głodny, albo chce spać. I nie rozumie, że w tym momencie mamusia potrzebuje pięć minut spokoju na odpisanie na maila, albo dokończenie pracy. O ciągnącym się do roku wykańczaniu domu już nawet nie wspominam. Bo co względnie ogarnę dom, zaraz kolejny powykonawczy syf…

I tak oto, w domu każdego dnia mamy Armagedon przeplatany przynajmniej jednym tornadem. Od kilku tygodni, ba, od kilku miesięcy, budzę się z poczuciem, że oto kolejny dzień Świstaka. Bałagan, wrzaski, kurz, syf na podłodze, pranie wysypujące się z kosza, brak pomysłu co na obiad, pusta lodówka i znów zakupy, dzieci które ciągle COŚ chcą!

To się nigdy nie kończy! Nigdy nie jesteś sama. Nigdy nie masz chwili spokoju dla siebie. Nigdy nie słyszysz własnych myśli. Nigdy nie odpoczywasz.

A wiecie, co w tym wszystkim jest najgorsze? Takie bliżej nieokreślone ciśnienie w głowie. Takie uczucie, że zaraz eksploduje Ci głowa z nadmiaru bodźców…

Nie będę przed Wami ukrywała, zmagam się z nerwicą lękową i jeszcze wieloma innymi zaburzeniami, więc lekko nie jest. Mam przekichane po całości.

I nie zrozumcie mnie źle.

Ja kocham swoje dzieci, męża swojego kocham. Uwielbiam mieć ich wszystkich w domu. Ale wszechogarniający chaos mnie męczy. Ja jestem człowiek planer. Najlepiej funkcjonuje, kiedy mam wszystko zaplanowane, poukładane. I kiedy absolutnie WSZYSTKO się spina i działa. Od dłuższego czasu, w naszym życiu króluje spontan i to jest ok. Ale moja introwertyczna dusza nerwicowca, często cierpi i potrzebuje więcej odreagowania.

Od dłuższego czasu nie potrafię się skupić, mam problemy ze snem, jestem przebodźcowana, ciągle poddenerwowana-mimo, że nie mam ku temu większych powodów!

I pisze Wam o tym, bo wiem, że nie jestem sama. Nigdy nie byłam. Tylko większość kobiet, matek świetnie się z tym kryje. Inne po prostu, w obawie przed karcącymi spojrzeniami czy ocenianiem, boją się przyznać że mają dość! Niepotrzebnie bo jest nas więcej i powinnyśmy się wspierać.

Dlatego, zdradzę Wam kilka moich trików, jak się wyciszyć, wychillować, naładować pozytywną energią i mieć siłę dalej ciągnąć ten wózek, zwany rodziną.

  1. JOGA

Praktykuję od około roku. Ciężko było mi się do niej przekonać z kilku powodów. Po pierwsze byłam przekonana, że to coś dla ludzi bardzo rozciągniętych i doświadczonych w ćwiczeniach. Nic bardziej mylnego! Joga jest dla każdego! Jasne, że przez pierwszy tydzień, będziesz wyglądać i czuć się w tym jak pokraka. Ale to przecież nie o to chodzi. Każdy kto zaczyna, tak wygląda. Jednak od razu po pierwszej praktyce, poczujesz wewnętrzny spokój, bo joga bardzo wycisza. Twoje ciało będzie bardziej rozciągnięte-zaczynając w ten sposób dzień, łatwiej i szybciej wskoczysz na wysokie obroty. Zdrowy kręgosłup-to był mój główny cel w jodze. I zdecydowanie, jeżeli znajdziecie praktykę dla siebie( ja polecam tą z Julią Oleś, zwaną w internecie Fabjulus), możecie liczyć na zmniejszenie dolegliwości bólowych. To nie boli! I dlatego uwielbiam jogę. Przy większości sportów, muszę przekraczać jakieś swoje granice, głównie bólu. Co mnie skutecznie zniechęca. Joga jest cudownie przyjemna. Kocham to uczucie, kiedy podczas kolejnej asany, czuję jako moje ciało się rozciąga i odpręża jednocześnie!

2. OLEJ TO!

Okej, być może to banał. Ale odkąd zaczęłam olewać wiele rzeczy, żyje mi się łatwiej. Nie musisz być ciągle na wysokich obrotach i ogarniać WSZYSTKIEGO. Nie ugotujesz obiadu, zamówisz pizzę, albo zaserwujesz mrożonkę-świat się nie zawali! Nie złożyłaś prania, które leży już tydzień? Co się stanie, jeżeli poleży jeszcze jeden? Czy zostaniesz za to aresztowana? Ktoś wystawi Ci pałę z macierzyństwa? No nie. Właśnie. Czego nie zrobisz dzisiaj, zrobisz…jak znajdziesz na to czas i siłę. Proste. Życie nie polega na wiecznym zarzynaniu się, w imię lśniącej chaty i perfekcyjnego macierzyństwa. Bycie idealną Panią Domu, być może budzi podziw u innych, ale wpędza w frustrację. A żyjemy dla siebie, nie dla innych!

3. OLEJEK CBD

To będzie coś co odmieni Twoje życie, i jestem o tym absolutnie przekonana! Bardzo dużo o nim słyszałam, i bardzo długo się do niego skradałam. I bardzo, ale to bardzo tego żałuję. Gdybym spróbowała wcześniej, zaoszczędziłabym…wiele nerwów przede wszystkim. Bo ja naprawdę jestem człowiekiem, który stresuje się i denerwuje wszystkim. Nawet rzeczami, na które nie mam wpływu, czy mnie nie dotyczą.

Od dłuższego czasu, głównie przez mój stres, mam też problemy ze snem. Ciężko mi zasnąć, a jak zasnę, zaraz wybudza mnie, albo ból pleców, albo dziecko, albo moje natrętne myśli. Po czym, znów ciężko mi zasnąć i tak do rana. Rano ciężko mi się dobudzić. Wstaję niewyspana, a człowiek niewyspany w dzień, to człowiek mniej produktywny, cierpliwy i skoncentrowany.

No właśnie koncentracja. To kolejny problem, z którym borykam się również się od dłuższego czasu. Idę do kuchni po kawę, a ląduję w łazience myjąc kibel, zupełnie zapominając o kawie. Siadam do pracy przy laptopie, ale nie jestem w stanie skupić myśli i napisać trzech słów. Ciągłe wołanie “mamo pomóż”(znacie to ze zdalnej pracy i nauki?)-zupełnie nie pomaga. Przestałam czytać książki, kiedy zorientowałam się, że czytam kilka stron, ale totalnie nie pamiętam o czym są.

Od ponad dwóch tygodni testuję olejek CBD marki Kanaste. Przyznam się Wam, że sceptycznie podchodziłam do tego eksperymentu, bo byłam przekonana, że jakby jestem w już tak zaawansowanej nerwicy, że raczej nic z suplementów, nie jest w stanie mi pomóc. Skoro meliska nie działa, to jak mogłoby mi pomóc kilka kropel olejku?

Otóż Szanowni Państwo, publicznie się kajam, ja największa ateistka i sceptyk internetu ogłaszam, że TO DZIAŁA!

Pierwsze efekty zauważyłam od razu. Już po pierwszej dawce mój dzień był po prostu spokojniejszy. W sensie, przebiegał jak dotąd-Armagadon połączony z tornadem, krzyki, awantury, praca, nauka Młodego, ząbkujące dziecko i obowiązki w tle. Ale już mnie to nie przytłaczało, ani nie sprawiało, że mam ochotę wyjść, zatrzasnąć za sobą drzwi i nie wracać. Albo chociaż założyć słuchawki wyciszające, żeby zaznać pięciu minut ciszy. Wyciszyłam się, uspokoiłam. Nie denerwuję się tak łatwo i szybko. W zasadzie, od dwóch tygodni, nic nie było w stanie wyprowadzić mnie z równowagi! Co jest sukcesem, bo do tej pory, byłam jedną wielką chodzącą bombą.

Sen i koncentracja, zdecydowanie się poprawiły. Już nie latam w popłochu kiedy zaczynam sprzątanie, tylko robię skrupulatnie to, co sobie zaplanowałam. Albo skrupulatnie to olewam-bez poczucia winy! Szybciej zasypiam i śpię spokojniej. Budzę się wyspana i WYPOCZĘTA, czego nie doznałam już dawno.

Ostatni efekt, który zauważyłam, a na który zupełnie nie liczyłam to…brak bólu pleców! Jak zaczynałam testy, wspomniałam o tym na Story. Mówiłam wtedy, że w ogóle na to nie liczę(bo męczę się z tym od lat), chociaż producent w zaleceniach pisze, że olejek pomaga łagodzić różnego rodzaju dolegliwości bólowe. Od dwóch tygodni nie bolały mnie plecy. To znaczy, jasne, że jak się przeciążę- to czuję dyskomfort. Olejek to suplement, nie cudowny lek i nie naprawi wieloletnich zwyrodnień w kręgosłupie. Natomiast fakt, że mniej się denerwuje, stresuję , jestem bardziej rozluźniona i odprężona, sprawia, że nie napinam mimowolnie mięśni, które nie obciążają kręgosłupa(stres to jeden z najczęstszych przyczyn bólów pleców!).

Coś co mnie przekonało do olejku CBD, to fakt że nie uzależnia i nie otumania, czy jak kto woli nie odurza. Czego ja po prostu nie lubię. Zdarzało mi się brać kilka razy coś mocniejszego na uspokojenie. Ale rzadko sięgam po takie specyfiki, właśnie ze względu na to, że czuje się po nich odurzona, a to wpływa na moje funkcjonowanie za dnia. Po olejku Kanaste, funkcjonuje zupełnie normalnie. Mogę prowadzić samochód i pracować. Generalnie, jest absolutnie dla każdego! I ja czasem podaję olejek Młodemu, kiedy widzę, że nie może poradzić sobie z emocjami, albo nie może skupić się na nauce.

Jest naturalny. CBD jest jednym z kannabinoidów naturalnie występujących w konopiach i znany jest ze swoich właściwości wspierających ciało i umysł. W skład olejku CBD od Kanaste wchodzi jedynie olej MCT(bardzo zdrowy!) i ekstrakt z nasion konopi włóknistych. W olejkach smakowych (wanilia i mięta z czekoladą) znajdziecie dodatkowo naturalną stewię i organiczny aromat smakowy. Więc samo zdrówko i natura!

Ja używam olejku o smaku miętowo czekoladowym i mocy 550mg. Aplikuje się go pod język i trzyma około trzydziestu sekund. Smak jest całkiem przyjemny. Nie trzeba go niczym przepijać. Moc też jest ok, chociaż przy następnej buteleczce będę chciała ją zwiększyć. Według producenta, olejek zaczyna działać od 10-40 minut od zaaplikowania. Ale ja przyznam, że odczuwam efekty niemalże od razu. Chyba jestem bardziej wrażliwa na działanie ;)

Jak to działa? Układ endokannabinoidowy naszego ciała składa się z maleńkich receptorów odgrywających kluczową rolę w regulowaniu nastroju, bólu i codziennego samopoczucia. CBD pomaga tym receptorom robić to, co konieczne, aby stymulować korzystne zmiany w ciele. Można powiedzieć, że jesteśmy wręcz zaprogramowani, aby odnosić korzyści z działania CBD.

Olejki CBD mają wspierać:

  • uczucia spokoju i skupienia
  • radzenia sobie z codziennym stresem
  • regeneracji po wysiłku fizycznym
  • zdrowych cykli snu

I ja zdecydowanie potwierdzam ich działanie. Mało tego, kiedy dogadywałam tą współpracę z Kanaste (sama się do nich odezwałam!), powiedziałam, że jeżeli ich olejki działają faktycznie tak, jak słyszałam że działają od znajomych. I jak czytałam wielokrotnie, kiedy szukałam o tym informacji. To uważam, że CBD powinno być przepisywane absolutnie każdej matce zaraz po porodzie, dożywotnio i na NFZ! I dzisiaj, po przetestowaniu Kanaste na własnej skórze, a raczej organizmie-podtrzymuję to zdanie.

Uważam, że jeżeli jesteście wyzutymi z energii matkami, sfrustrowanymi życiem, przebodźcowanymi, potrzebującymi jakościowego snu, wyciszenia- to jest coś, czego zdecydowanie potrzebujecie. Nie rozwiąże Waszych problemów, nie posprząta domu, nie odrobi lekcji z dzieckiem, nie odbędzie stresującej rozmowy z klientem, ani nie ugotuje obiadu. Za to sprawi, że łatwiej będzie Wam to wszystko przetrwać. Bez stresu, nerwów, napięć i niepotrzebnych emocji.

Jestem dzisiaj dobrą wróżką, dlatego mam dla Was rabat!

Na pierwsze zakupy w Kanaste na hasło SZALONOOKA dostaniecie 20% zniżki, klikajcie TUTAJ i kupujcie, bo myślę że naprawdę warto spróbować. Koniecznie podzielcie się później wrażeniami!

4. MUZYKA

Nie od dzisiaj wiadomo, że muzyka łagodzi obyczaje. Mi zdecydowanie łatwiej się skupić, kiedy na uszach mam słuchawki a na playliście ulubione kawałki, które z w zależności od nastroju, wyciszają mnie(tutaj spokojniejsza muzyka), albo pomagają rozładować emocje(coś mocniejszego, przy czym czasem się wypłaczę kiedy trzeba). Ale nie zawsze mogę pozwolić sobie, na siedzenie w słuchawkach, więc po prostu w moim domu słuchamy dużo muzyki. Im głośniej tym lepiej(pod warunkiem, że akurat nie ma lekcji online, czy ważnej rozmowy na łączach) Do tego taniec. Tańcz sama, to pomoże Ci rozładować emocje. Tańcz z dziećmi, bo to z kolei pomoże wyrzuć ich z energii ;)

5. DZIEŃ SPA

Spokojnie, wiem, że większość z Was, o wizytach w SPA zapomniała już dawno. Ja również. Kiedyś wydawano mi się, że dzień SPA jest po to, żeby zadbać o kondycje skóry. I być może tak jest. Jednak odkąd jestem mamą, dzień SPA jest chwilą dla mnie kiedy poprawiam swoje samopoczucie. To banał, ale kiedy zadbam o siebie-mam więcej energii i czuję się “lepiej”. Zawsze wtedy ubieram się ładnie, bez względu na to, czy gdziekolwiek wychodzę czy nie. Ostatnio nie wychodzę nigdzie poza cotygodniowymi zakupami, więc dres to mój codzienny dresscode. I nie zrozumcie mnie źle-nic w tym złego! Ja bardzo lubię dres, jest wygodny. W mojej szafie znajdziecie dziesięć par dresów i dwie jeansów. Czuję się w dresie tak samo kobieco jak w sukience. Ale czasem, nawet najbardziej ulubiony dres może się znudzić. Dlatego kiedy wiem, że już jestem u kresu, zarzucam makijaż, wyjściowy ciuch i od razu czuję, że żyję! Nie wiem jak to działa, ale działa.

6. WIECZORY DLA SIEBIE

Nie będę Wam wrzucała dobrych rad, o tym jak to powinnyście znaleźć czas dla siebie. Same wyskoczyć na miasto, wyjść z koleżankami, czy wyjechać gdzieś i odpocząć sam na sam z mężem. Bo z autopsji wiem, że nie zawsze jest to możliwe. Ale wieczory to dla mnie świętość. Dzieci idą spać, spędzają czas u siebie w pokoju. A ja już zakończyłam dzienną posługę i godzinę, dwie spędzam bez MUSZĘ i ciśnienia, że coś jest niezrobione, a dzieci płaczą. Nie pracuje wtedy, nie sprzątam,(bo to i tak nie ma sensu, rano obudzi mnie ten sam bałagan), nie gotuje na jutro, nie zadręczam się tym co niezrobione. ODPOCZYWAM.

7. OGRANICZAM SOCIAL MEDIA

Kolejny banał, który odmieni Wasze życie. Bo przesyt skrajnie różnych wiadomości, szum informacyjny, oraz przeglądanie w sieci miliona profili, które wpędzają nas w negatywne emocje, sprawiają że jesteśmy przebodźcowani i często nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Zastanów się, ile czasu zajmuje Ci skrolowanie profilu ludzi, którzy nic do Twojego życia nie wnoszą- poza frustracją, poczuciem winy i wpędzaniem w kompleksy. Ile czasu tracisz na zbędnych dyskusjach, bo ktoś Cię zdenerwował, sprowokował, a Ty nie potrafiłaś się powstrzymać, żeby nie odpowiedzieć? Moja rada-posprzątaj swoje społecznościówki. Zminimalizuj profile które przeglądasz i dostarczają Ci kontentu. Usuń osoby, które działają na Ciebie negatywnie, irytują Cię, wkurzają czy sprawiają, że po prostu czujesz się gorzej. To zaoszczędzi Ci dużo energii i nerwów. Po co marnować swoje życie i czas, na coś, co nic dobrego i wartościowego do Twojego życia nie wnosi, a tylko jeszcze bardziej Cię frustruje i marnuje Twój czas? No właśnie.

8. ŻELKI

Bo żelki to zawsze świetny pomysł! Są kolorowe, słodkie i piękne. Ewentualnie, żelki zamień na jakiś swój ulubiony frykas. Wiadomo, że nie codziennie, ale jeżeli poprawi Ci nastrój, doda Ci energii to dlaczego nie?! Każdy ma swoje komfort food i już czas, żebyśmy przestali się tego wstydzić.

9. ŚWIECZKA ZAPACHOWA

Nie wiem dlaczego, ale świeczki sprawiają, że czuje się lepiej. Wyjątkowo. Kiedy więc, mam już dość, opadam z energii i czuję się do dupy, odpalam aromatyczne świece. Wyciszają mnie, uspokajają i pomagają się skupić.

10. KSIĄŻKA

Kiedy już zaczniesz stosować lejki CBD, i znów jak ja, będziesz mogła koncentrować się na tym co czytasz, odpal książkę. Tutaj znów, nikt za Ciebie nie ogarnie życia. Ale kilka stron oderwie Cię od rzeczywistości, przeniesie do miejsca, gdzie Twoje problemy i frustracje nie istnieją. Kilka stron dziennie pomoże Ci się wyciszyć i zadziała jak medytacja.

11. WDECH, WYDECH…

A kiedy już masz dość. Tak naprawdę dość. I chcesz wysłać swoje dzieci w kosmos, albo sprawdzić, czy zmieszczą się do okna życia. Zamknij się w łazience, weź głęboki wdech, później wydech. Spójrz na siebie w lustrze i uświadom sobie, że bez względu na wszystko dajesz rade!

Każdego dnia się starasz, wychodzi Ci to raz lepiej, raz gorzej, ale dajesz rade.

Upchanie dzieci w oknie życia, czy wysłanie w kosmos, to jest jakieś rozwiązanie. Ale chwilowe, gdyż, za pięć minut bardzo byś za nimi tęskniła.

Ale najważniejsze, co musisz sobie uświadomić, to że TO MINIE, to tylko chwilowe i minie. Dzieci kiedyś dorosną, problemy się rozwiążą, a Ty jeszcze zatęsknisz za tym chaosem i Armagedonem.

No dobra, może niekoniecznie zatęsknisz, ale to minie ;)

Wpis powstał we współpracy z marką KANASTE.