Czy zastanawialiście się kiedyś co tak naprawdę czuje kobieta, która poddała się aborcji? Jaki jest proces podejmowania decyzji, i czy to faktycznie jest takie proste jak wszystkim się wydaje? Czy łatwo jest znaleźć lekarza który to zrobi, albo czy to boli. Kto wspiera te kobiety i czy ktoś w ogóle. Jak sobie radzą i gdzie są Ci wszyscy mężczyźni, którzy chcą mieć prawo decydowania czy aborcji dokonać czy nie?
Ja zastanawiałam się od dłuższego czasu. Męczyło mnie przeokropnie, uwierało. Ale nie na zasadzie wścibstwa. Po prostu nie mogłam zrozumieć, dlaczego wszyscy dookoła mówią o tym jak by się zachowali, co by zrobili, gdyby mieli podjąć podobną decyzję. Wszyscy są mądrzy w teorii. Ale nikt nie pyta kobiet, które już to zrobiły. Co myślą, czy miały wsparcie, jak się czują w obliczu całego sporu. Czy podjęłyby tą decyzję jeszcze raz? O tym, oraz o tym dlaczego nie mamy prawa mówić innym jak mają żyć, o alkoholu i innych używkach, które pomagają przetrwać, o tym jak wygląda to w kraju, w którym aborcja jest legalna a jak u nas, o strachu przed wydaniem się popełnionego przestępstwa, i o tym jak wygląda teraz ich życie-udało mi się porozmawiać z kilkoma kobietami, które aborcji z różnych powodów się poddały.
Miałam to szczęście, że dziewczyny obdarzyły mnie zaufaniem i opowiedziały mi swoje historie. To nie były łatwe rozmowy i zostaną ze mną już na zawsze. Niektóre pytania, które zadałam były ciężkiego kalibru, ale musicie wiedzieć, że odważyłam się je zadać, tylko dlatego, że były to moje czytelniczki i nie były to nasze pierwsze rozmowy. Więc dystans między nami był skrócony. Imiona dziewczyn, nazwiska lekarzy czy miejscowości zostały zmienione na potrzeby tekstu.
Agata miała 17 lat, klasyczna wpadka małolatów. Bez pracy, wsparcia i perspektyw na jakąkolwiek przyszłość. Kiedy zdecydowała się na zabieg, wyjechała do kliniki w Niemczech. Babcia dała jej część pieniędzy, drugą część zorganizował chłopak. Nie powiedziała mamie, bo ta całe życie powtarzała jej, że najgorzej to do domu z brzuchem wrócić…
Dlaczego zdecydowałaś się na usunięcie ciąży?
To chyba najtrudniejsze pytanie, bo prawdopodobnie teraz już bym tej decyzji nie powtórzyła. Miałam 17 lat, byłam z chłopcem, który nie był gotowy na bycie ojcem, a ja nie byłam gotowa na bycie matką. Brak pracy, wykształcenia i perspektyw. Pamiętam, że po wizycie u ginekologa na NFZ usłyszałam, “gratulacje, jest pani w ciąży, proszę brać kwas foliowy i do zobaczenia za miesiąc”. Świat mi się zawalił. Nigdy nie zapomnę tej znieczulicy i obojętności tego ginekologa. Oczywiście ówczesny chłopak, ojciec dziecka, również na to nalegał. No i podjęliśmy wspólną decyzję, że to jeszcze nie jest nasz czas. Sami byliśmy w pewnym sensie dziećmi.
Jesteś nadal z tym chłopakiem?
Nie, rozstaliśmy się kilka dni po usunięciu ciąży. Nie mogliśmy sobie wzajemnie spojrzeć w oczy. Nie było już o czym rozmawiać, no i tak naprawdę pod tym wszystkim krył się ogromny żal. Ja do niego, że nie stanął na wysokości zadania, żeby się nami zająć ( co jest absurdalne, bo też miał zaledwie 18 lat ), a on do mnie, że zapomniałam wziąć tabletki. Nikt nigdy tego głośno nie powiedział, ale to się czuło.
To straszne co przeszliście… Czy ktoś jeszcze o tym wiedział? Rozmawiałaś o tym z kimś, miałaś wsparcie?
Wiedziała moja babcia. Ona dała nam część kwoty, drugą część załatwił on. Pożyczył od swojej kuzynki. Nie mogłam o tym porozmawiać z nikim, moja mama by mnie chyba rozszarpała. Całe życie powtarzała że najgorzej to do domu z brzuchem wrócić. Po całej sytuacji poszłam do pracy na weekendy, aby opłacić sobie psychologa. Chodziłam na terapię do końca szkoły, czyli półtora roku. Gdyby nie to, to do dziś bym spokojnie nie zasnęła.
No właśnie. Na forum publicznym rozmawiamy o tym, że aborcja to zabijanie nienarodzonego dziecka. Kobiety które, poddają się zabiegowi to morderczynie. Jak Ty się z tym czujesz, czy to Cię w jakiś sposób dotyka? Druga sprawa jest taka , że nigdzie w tych dyskusjach nie ma nic o tym, co czują takie kobiety, jak sobie radzą, poradziły sobie z tą sytuacją. Wiesz, dla wielu przeciwników, taka aborcja na życzenie to jak wyjście po bułki do sklepu. Co jest dla mnie absurdem i nie wyobrażam sobie, co przechodzi i czuje kobieta w kolejnych etapach podejmowania decyzji – podczas samego zabiegu- i jak radzi sobie po. Przecież o tym nie da się zapomnieć…Jak sobie poradziłaś?
Ja uważam że aborcja powinna być wyborem. Niezależnie czy masz w sobie zdrowe dziecko, czy z wadą letalną. Tak jest w większości krajów w UE i nikt nie traktuje tego jako metody antykoncepcyjnej. Ja gdy dostałam krwotoku już w domu i wiedziałam że po wszystkim, zamiast poczuć ogromną ulgę, poczułam się obciążona. Moja głowa nie radziła sobie z sytuacją. Dostawałam spazmów gdy leciała reklama słoiczków z udziałem dzieci, a wszystkie ciotki i kuzynki z dziećmi stały się dla mnie wrogiem. Zawsze wracałam do domu ze szkoły obok przedszkola, dzieciaki wtedy siedziały na podwórku, bo to były już godziny popołudniowe. Po całej sytuacji wybierałam drogę na około. Odwracał wzrok od matek z dziećmi a temat dzieci był dla mnie porażający. Codziennie brałam tabletki na uspokojenie i na sen. Przeciwnicy mogą powiedzieć, było myśleć. Doskonale wiem że sama sobie ten los zgotowałam. Pogodziłam się i zaakceptowałam tą sytuacje. W pierwszych momentach po aborcji zaczynałam pić. Dużo paliłam marihuany. Wszystko aby nie mieć trzeźwego umysłu i obrazu płaczących dzieci w głowie.
Widzisz problemem przeciwników aborcji jest fakt, że dziewczyny będą ją stosować jako antykoncepcje. Jesteś jakby niechcący przykładem, że bez względu na to czy aborcja będzie dostępna czy nie-kto będzie chciał jej dokonać, znajdzie sposób i to zrobi. Ciężko było znaleźć lekarza, który Ci pomoże?
Mieszkałam wtedy w przygranicznym mieście , gdzie w Niemczech aborcja jest na wyciągnięcie ręki. Ze względu na barierę językową szukałam tłumacza. Wpisałam w google “aborcja Niemcy Polski ginekolog”. Weszłam na forum kafeterii, dziewczyny pisały o doktorze Kowalskim same superlatywy, empatyczny, delikatny, konkretny. Zobaczyłam, że doktor przyjmuje w klinice w Gorlitz. Zadzwoniłam, odebrała Pani mówiąca w języku niemieckim. Wybełkotałam, że nie znam języka i automatycznie odebrał doktor Kowalski. Oby tylko te dziewczyny które znajdą sposób na te aborcję, zrobiły to bezpiecznie. Wściekła jestem, że jesteśmy tak bardzo konserwatywni pod tym względem.
No właśnie i to jest mój argument za legalna aborcją – bezpieczeństwo. Kto chce i tak aborcji dokona. Ale nie każdy będzie miał szczęście zrobić to bezpiecznie i bez fizycznych konsekwencji…Gdyby aborcja była całkowicie legalna, czy myślisz, że to zmieniłoby coś, jeśli chodzi o to, jak dziewczyny radzą sobie z tym i przed i po zabiegu? Wiesz, wtedy nie trzeba by było się tak ukrywać z zamiarem czy z tym, że się jej dokonało, dziewczyny miałyby wsparcie psychologiczne. Czy to miałoby wpływ na to jak sobie poradzą później? Myślę sobie, że gdyby można było przepracować rozważanie aborcji, na legalu z psychologiem, którego zapewniałoby państwo, być może wiele dziewczyn by się na nią nie zdecydowała?
Oczywiście że tak. Niemcy, Wielka Brytania, Irlandia i połowa świata radzi sobie z odpowiedzialnością sumienia. To my się mierzymy z demonami popełnionej zbrodni, a nie nasz rząd. Wystarczy dostęp do psychologów, darmowy i nie raz w miesiącu. Wystarczy edukacja w szkołach i wystarczy tylko darmowa antykoncepcja.
Ciężko mówić, że podejmując decyzję o aborcji, podjęliście ją całkowicie świadomie, bo jednak byliście bardzo młodzi. Ale czy fakt, że aborcja była nielegalna – coś zmieniał? Miałaś poczucie, że to tylko Wasza decyzja, konsekwencje i odpowiedzialność. Czy to trochę też nie było na zasadzie buntu-a takiego wała, nie zabronicie mi, to moje życie. Czy zupełnie się tym nie przejmowałaś. W sensie czy legalność czy jej brak , miała jakiekolwiek znaczenie w tamtej sytuacji?
Wiesz, jakby była legalna to by wiele ułatwiło. Nawet jakby była płatna, to byłaby na miejscu pod okiem lekarzy, nie byłoby wielkiego tabu. Nie miałam poczucia że jestem przestępczynią i ,że robię coś złego. Bałam się tylko że trafię do szpitala w Polsce i będą wobec mnie konsekwencje, jeżeli wykryli by tabletki we krwi.
Pamiętasz TAMTEN dzień? Jak się czułaś, opowiesz mi o tym?
17.04.2015. Umówiłam się z Doktorem Kowalskim na godzinę 14:30 w klinice. Poprosił mnie żebym nie jechała sama, ponieważ nie byłam pełnoletnia, musiałam wziąć osobę dorosłą która wzięłaby za mnie odpowiedzialność w razie nieprawidłowości. Nie spałam całą noc, wymiotowałam, ale czy z nerwów czy przez ciążę, nie potrafię określić. Bałam się, bałam się że się wykrwawię, że będę musiała tam zostać, a co powiedziałabym mamie? Bałam się że coś pójdzie nie tak, że nie będę mogła usunąć ciąży przez swoją cukrzycę. Mnóstwo pytań bez odpowiedzi i ogromna pustka w głowie.
Bolało?
Dostałam 4 tabletki. Dwie pierwsze połknęłam przy doktorze. Kazał mi się położyć na godzinę. Leżałam u niego i czekałam na wielki krwotok, ale nie było nic. Pustka. Po godzinie wstałam, dostałam dwie tabletki do wzięcia następnego dnia rano. Wróciłam do domu i poszłam spać. Rano jak brałam następne tabletki, czułam rozciąganie i obkurczanie się macicy. Po godzinie 15 po wzięciu tabletek dostałam krwotoku
Był moment zawahania, albo że pożałowałaś decyzji w tamtej chwili?
Wiesz, jak wyszłam z kliniki, pojechaliśmy nad rzekę w, i podpaliliśmy zdjęcie USG. Ono nie chciało się palić, pamiętam że wtedy pomyślałam, Jezu dziewczyno co ty robisz, dlaczego zabijasz niewinne dziecko. Rozpłakałam się i emocje powoli zaczęły opadać. Gdy dojechaliśmy do naszego miasteczka, atmosfera się rozluźniła i tak jakby to się nigdy nie wydarzyło wróciłam do domu.
Na samym początku naszej rozmowy powiedziałaś, że dzisiaj podjęłabyś inną decyzję. Inną z perspektywy wieku, doświadczenia? Inną, bo jesteś dzisiaj kimś innym, masz inne życie , możliwości?
Dziś mam wspaniałego syna. Miałam możliwość wyboru, rodziłam w Wielkiej Brytanii. Pytano mnie do 12 tygodnia na każdym USG czy na pewno chce urodzić. Teraz mam możliwość. Jestem dorosła, mam mieszkanie, mam pracę i przede wszystkim wspaniałego faceta. Wtedy nie miałam zupełnie nic, nawet faceta.
Czyli nie możemy twierdzić, że wiemy jaką decyzję byśmy podjęły na czyimś miejscu, bo to zależy od wielu czynników – perspektywy, momentu w życiu, wsparcia, wieku, nawet stanu psychicznego i tego czy dziewczyna jest w stanie dźwignąć się z aborcją. Każda z nas jest inna!
Dokładnie tak, ale każda z nas powinna mieć wybór. Niezależnie od tego czy pragnie dziecka czy nie może znieść myśli o ciąży, to kobieta powinna sama decydować o swoim losie.
Twój obecny partner wie, ze kiedyś dokonałaś aborcji? Jeśli tak, co o tym myśli i co myśli o aborcji w ogóle?
Wie, zrozumiał. Twierdzi że mając osiemnaście lat, on sam nie byłby gotowy na bycie ojcem. Żadnego protestu nie odpuścił!
Cudowny facet, cudowne wsparcie. Gdyby każda z nas miała takie oparcie w swoim mężczyźnie, ominęłaby nas połowa dyskusji odnośnie podejmowania decyzji o naszych ciałach i ponoszeniu tego konsekwencji.
Ostanie pytanie, chociaż ono nie powinno mieć żadnego wpływu na ustawę, bo nie wszyscy jesteśmy wierzący i wyznajemy przecież tą sama wiarę. Jesteś wierząca? A jeśli tak, to jak się ma TWOJA wiara (nie wiara twojego kościoła) do aborcji w ogóle i tego że jej dokonałaś?
Jestem ochrzczona, w kościele nie byłam od swojej komunii. Wierzę w Boga, nie wierzę w kościół. Myślę że będę z tego kiedyś rozliczona tam na górze, ale mam nadzieję że nie potępiona.
Beata ma 42 lata. Ciąże usunęła 2 miesiące temu. Mieszka we Francji i mogła to zrobić legalnie. Ma dwoje nastoletnich już dzieci z pierwszego małżeństwa, i jednego malucha z obecnego związku. Ostatnia ciąża i poród były z komplikacjami, więc wiedziała, że kolejny raz nie zaryzykuje. Podjęli decyzję razem z partnerem, ale lekarz wsparł tą decyzję i uznał, że to najlepsze rozwiązanie.
Jaki był Twój powód?
Mam 42 lata, 2 lata staraliśmy się o córkę która ma rok i miesiąc po porodzie ciąża pozamaciczne i 2 poronienia. Odbiło to się strasznie na moim zdrowiu psychicznym oraz fizycznym. Choruje od lat, mam nadciśnienie i poród córki był niezbyt miłym doświadczeniem. Urodziła się w 30 tygodniu, odklejało się łożysko a w moim brzuchu miałam wielki balon nagromadzonej krwi . Dzięki szybkiej reakcji lekarzy córka urodziła się przez cc w ciągu 30 min od wejścia do szpitala. Było naprawdę źle. Miałam ciśnienie 230/120 i miałam świadomość, że może jej nie zobaczę . Nie chcieliśmy kusić losu chociaż mamy tylko jedno dziecko, bo ona mnie potrzebuje. Zaznaczę że ciąża którą usunęłam, była wpadka przy hormonalnej antykoncepcji .
Czyli była to ciąża zagrażająca życiu, czy to była wasza decyzją żeby nie ryzykować?
Nasza decyzja. Tudzież przy konsultacji z moim lekarzem ginekologiem, on sam przyznał nam racje i powiedział że to mądra decyzja. Lekarz który jest moim ginekologiem, jest też ordynatorem szpitala i to on przeprowadzał moja cesarkę. A także prowadził ostatnią ciąże. Wiesz już że ja mieszkam we Francji i tu inaczej się podchodzi do aborcji. Wszystko jest anonimowe, ale odbywa się to w szpitalu. Tu szpitale mają oddział który nazywa się planowanie rodzin . To tu przeprowadza się wszystkie konsultacje przed aborcyjne, a także na tym oddziale się ją usuwa. Masz wybór metoda farmakologiczna lub zabieg. Na następnej wizycie już kontrolnej, ustalanie jaka metodę antykoncepcji wybierzesz . Aborcja w tym kraju to nie metoda antykoncepcji. Lekarz po aborcji dołoży wszystkich starań, aby zabezpieczyć Cię na przyszłość, abyś nie musiała już usuwać ciąży.
Dostałaś jakieś wsparcie psychologiczne po? Jak sobie poradziłaś?
Niesamowita opieka lekarska przed, w czasie i po zabiegu. Myślę że każda aborcja, czy to z wyboru własnego, czy z konieczności, odbija się na nas kobietach. Mimo wszystko mamy to poczucie, nie wiem jak to nazwać…Ja nie mam wyrzutów, że zabiłam dziecko lub tym podobne. Tylko czasem myślę, że miałabym jeszcze jedno dziecko. Ale rozsądek szybko wchodzi ci do głowy. I wiem że zrobiłam dobrze. Miałam konsultacje z psychologiem rozmawialiśmy o tym, czym dla mnie jest aborcja, czy ktoś mnie do niej zmusza, czy czuje presję otoczenia. Ale ginekolog nie pyta się ciebie a dlaczego? Podchodzi do tego zabiegu jak do każdego innego. Jest dla ciebie wsparciem, a nie nie próbuje wpłynąć na twoja decyzje. To ja muszę to sama strawić i z tym żyć. Ja mimo wszystko czuje się z tym dobrze. Mój psycholog stwierdził, że jestem świadoma swojego wyboru.
Zupełnie inaczej niż w Polsce! Tutaj wszystkim wydaje się, że maja prawo, a wręcz moralny obowiązek uświadamiania cię jakiej zbrodni dokonujesz i naciskania, żebyś tego nie robiła.
To znaczy to ja z partnerem zdecydowaliśmy się na usunięcie ciąży. My dużo o tym rozmawialiśmy, już po porodzie córki i wiedzieliśmy że ona będzie naszym jedynym dzieckiem, że nie zaryzykujemy kolejnej ciąży. A jeśli tak się stanie to ją usuniemy . No i oczywiście zawsze jest na opak. Staraliśmy się o pierwsza ciąże 2 lata, a z druga wpadliśmy dobrze ze ja robię sobie testy ciążowe co miesiąc bo karmie jeszcze córkę więc może i bym nie wiedziała.
Myślisz, że dzięki temu, że Francja podchodzi do tematu liberalnie, wszyscy podeszli do Ciebie z empatią? Bo zakładam, że mieli świadomość, że i tak jest ci ciężko. Że w ogóle mogłaś to zrobić na legalu, w ludzkich warunkach i ze wsparciem -czy myślisz ze dzięki temu łatwiej uporałaś się z traumą?
Tu nie tu uczy się kobiety świadomego planowania rodziny . Tabletki antykoncepcyjne są dosłownie za euro, wszystkie metody antykoncepcyjne są w znacznej części sponsorowane przez kraj . Uczą kobiet ze maja wybór . Nie chcą żeby kobiety zachodziły w niechciane ciąże lub porzucały dzieci. Ale tak dzięki liberalnej postawie lekarzy przechodzi się to inaczej. Tu to ty masz się zastanowić co jest dla ciebie dobre, bo jeśli nie masz warunków do wychowania kolejnego dziecka to dlaczego ktoś ma mnie do tego zmusić ?
Jakoś tak inaczej mi się z Tobą rozmawia, jak z dziewczynami które dokonały aborcji ukradkiem, nielegalnie… Od Ciebie czuć taki spokój, pewność tego że dokonałaś dobrej decyzji. Wiesz, czuć od Ciebie że zrobiłaś to bez opresyjnych warunków, nagonki medialnej czy społecznej, że byłaś zaopiekowana. Jeżeli rozumiesz o co mi chodzi…Trudno mi to ubrać w słowa
Dlaczego we Francji nie ma milionów domów dziecka??? Bo rodzice świadomie myślą o powiększeniu rodziny , kobiety starają się rodzic dzieci chciane. W rodzinach patologicznych kobiety mają opiekę socjalną i darmowe leczenie i leki, w tym darmowa antykoncepcję. Więc nie rodzą dzieci z gwałtów nawet tych gwałconych przez własnych partnerów .
Żałowałaś kiedykolwiek, przez sekundę chociażby? Podjęłabyś tą decyzję jeszcze raz dzisiaj czy jednak masz wątpliwości?
Tak o mojej aborcji wiedziała siostra partnera i jej mąż, i moja mama czy siostry . Ja wiem że moje zdrowie jest dla mnie najważniejsze. Ja nie poświęcę się dla jednej ciąży mając dziecko już na świecie i partnera czy rodzinę . Ja chce żyć, jeszcze tyle przede mną. I wiem że trzeba się nauczyć iść do przodu i nie oglądać się do tylu. Nigdy nie żałowałam. Myślałam o tym i mam świadomość że mogłabym być mamą jeszcze jednego bobasa, ale ja jestem realistką i bardzo kocham swoje życie. Mam za dużo planów aby się rozczulać nad tym .
No i kluczowe pytanie – gdybyś mieszkała w Polsce jka myslisz czy zdecydowalabus sie na usunięcie ciąży, gdzieś za granicą, czy w podziemiu aborcyjnym, czy jednak naciski, nielegalna aborcja miałyby wpływ na twoja decyzję?
No i kluczowe pytanie-gdybyś mieszkała w Polsce, jak myślisz czy zdecydowałabyś się na usunięcie ciąży, gdzieś za granicą, czy w podziemiu aborcyjnym? Czy jednak naciski, fakt, ze w Polsce nielegalna aborcja miałyby wpływ na twoją decyzję?
Będąc w Polsce ? Mam nadzieje że tak. Jeśli ta sama Ania, którą jestem teraz, mieszkała by teraz w Polsce, i była w ciąży, to zrobiłabym wszystko, żeby ją usunąć bo jestem uparta i dążę do celów . Ale tego nauczyła mnie emigracja. Ja 15 lat temu będąc matką Polką, przy pracującym wtedy mężu, mój świat to było posprzątanie domu i podanie mężowi, panu domu, obiadu na stół. Wszystko musiało być pod niego. Byłam zahukana i baba bojąca się odezwać. Mam syna i córkę z tamtego małżeństwa i moje, już prawie dorosłe dzieci, są ze mnie dumne, że nauczyłam się walczyć o siebie. I o swoje szczęście. Wiec nie wiem czy 15 lat temu bym to zrobiła w Polsce. Ale gdybym teraz mieszkała w Polsce to na pewno tak. Szkoda że kobiety muszą szukać nielegalnej drogi do usuwania ciąży. Bo to bardzo bardzo ciężki dzień dla kobiety i opieka lekarska, poczucie bezpieczeństwa jest bardzo ważne.
No właśnie, bo ja mam wrażenie, że ludzie myślą, że mają prawo układać innym życie według własnych sumień. Część naszego społeczeństwa myśli, że jak aborcja będzie zabroniona, to nikt jej nie zrobi. W ogóle nie patrzy na problem szerzej-jak przez pryzmat własnych sumień. Abstrahując od tego że im się wydaje, co by zdobili będąc w takiej sytuacji-a rozmowy z wami pokazują, że nie wiesz (jedna z dziewczyn była przekonana, że podda się aborcji, jak zajdzie w kolejną ciąże, ale nie zrobiła tego!)jak postąpisz, kiedy znajdziesz się w takiej sytuacji. To nie widzą, że problem aborcji to nie tylko ich sumienia, a BEZPIECZEŃSTWO, pomoc psychologiczna kobiecie przed i po zabiegu, wsparcie z każdej strony, edukacja seksualna, antykoncepcja. Nikt w ogóle nie patrzy na aborcje z tej perspektywy, a jak pokazują rozmowy z Wami-kto będzie chciał podda się aborcji. Szkoda, że ryzykując często zdrowiem i życiem, byleby sumienia obcych, niezainteresowanych ludzi były spokojne…
Nie zrozum mnie źle, jest to ciężka decyzja, to zawsze gdzieś zostaje w naszej głowie i o tym się nie zapomina. Ja mam żal do losu, że kiedyś bardzo chciałam być w ciąży, a kiedy już nie mogłam stanęłam przed wyborem nie podejmowania ryzyka. Ja bardzo przeżyłam usunięcie ciąży pozamacicznej. Może dlatego, że to ktoś za mnie zadecydował, a aborcja była moim wyborem . To ja sobie sama musiałam to poukładać w głowie. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś zmusił mnie do noszenia niechcianej ciąży lub ciąży chorej, nie rokującej. Tak nie może być. Ja byłam rok w depresji i nie wyobrażam sobie być na miejscu kobiet w Polsce, gdzie jest zakazana aborcja ciąży chorej. Bo ja z tym żyje . Wiem ze mądrze zrobiłam ale jestem kobietą, matka i patrzę na ciąże jak na przyszłe dziecko, a nie jak myślą pro life, że jak będzie legalna aborcja, to będą usuwać jak środek antykoncepcyjny. To tak nie działa. Ja naprawdę po traumie ostatniej ciąży, kiedy spojrzałam śmierci w oczy, kiedy przez dwa tygodnie bałam się o maleńkie dziecko, czy da radę żyć-boje się być w kolejnej ciąży, boje się, że tym razem się nie uda, że za późno przyjdzie pomoc. Ciąża ma być czasem radości, mamy być świadomi, tego że chcemy to dziecko i że wiemy ile pracy i czasu kosztuje wychowanie edukowanie dziecka. Bo nie sztuka urodzić a potem nie kochać. To dziecko nie prosi się na świat. To my o nie się staramy. Ja starałam się nie mieć więcej dzieci, ale pigułki zawiodły. W tym tygodniu założyłam spirale, kiedyś jej używałam przez lata. Zdjęłam kiedy z partnerem zdecydowaliśmy się na dziecko.
Rozumiem Cię, urodziłam drugie dziecko w 40 tygodniu, po miesiącach walki. Skrajnego wycieńczenia organizmu, odkleiło mi się łożysko. To były minuty i nie byłoby nas obojga. Żyjemy tylko dlatego że byłam już w szpitalu, z zalecenia lekarza. Powiedziałam sobie wtedy że nigdy więcej nie zaryzykuje, bo mój organizm wykańcza sam siebie. A podobno ciąża to nie choroba, a natura tak to wymyśliła, że każda kobieta da radę, bzdura! Nie wiem co bym zrobiła gdybym zaszła w ciążę, czy byłabym w stanie zaryzykować i donosić. Czasem wydaje mi się że bym usunęła. Bo mam dwójkę dzieci, które muszę i chcę wychować. A później że nie dałabym rady z tym żyć. Więc, mimo że jestem zwolenniczką legalnej aborcji, sama nie wiem czy usunęłabym i co bym zrobiła. Ale chciałabym mieć wybór, móc zadecydować razem z rodziną. A nie pod przymusem przyjmować postawy heroiczne, i ryzykować, bojąc się o swoje życie każdego dnia ciąży.
Zgadzam się z tobą. Dla każdej kobiety, która z własnego wyboru, świadomie usuwa ciąże, ona nie ma wyrzutów sumienia. Ja przez rok od urodzenia córki rozmawiałam z partnerem co byśmy zrobili gdybyśmy wpadli. I to nie była szybka decyzja. Ja z tą opinią, że usunęłabym, żyłam długo i wiedziałam że robię to co dla mnie jest dobre. To moje ciało i mój wybór.
Nikola miała 24 lata, nie miała rodziny, która mogłaby ją wspierać, miała na życie plany i ambicje.
Każda z Was miała swój powód, i dla każdej z was, w tamtym momencie, powód był równie ważny. Jaki był twój, dlaczego zdecydowałaś się poddać aborcji?
Miałam 24 lata. Jestem na świecie sama (tak zupełnie, nie mam rodzeństwa, kontaktu z rodzicami czy rodziną) od zawsze moją ambicją było mieszkać w dużym mieście, mieć dobrze płatną prace, godnie żyć, ale w przyszłości równolegle założyć rodzinę. To nie jest tak, że chciałam żyć zawsze sama i bogato. Facet z którym zaszłam w ciąże był przygodą, nie wyobrażałam sobie życia z nim. Zdecydowałam się na usunięcie ze względu właśnie na ta sytuacje. Mam teraz kochającego partnera, nie planujemy dzieci teraz, ale gdybyśmy „wpadli” – nie usunęłabym. Wiedziałabym, że nie zostanę z tym sama, że po tych 3 latach od poprzedniego zdarzenia, mogę śmiało iść na urlop macierzyński, utrzymać siebie i dziecko. W tamtym momencie miałam też brak stabilizacji zawodowej, niestety.
Nie miałaś absolutnie nikogo kto by cię wspierał, z kim mogłabyś porozmawiać?
Porozmawiać tak, ale nie miałam kogoś, kto mógłby mi pomoc z dzieckiem. Choćby zostać przez 5 minut.
Dużo mówi się o tym, że aborcja to zabijanie dzieci, ale ani słowa o tym co czuje kobieta, która taką decyzję podjęła i jak sobie poradziła. Absolutnie teraz Cię nie oceniam, ale czy kiedykolwiek pomyślałaś o sobie jak o morderczyni? Jak sobie poradziłaś psychicznie po zabiegu?
Tak, na początku potrafiłam sama nazwać się morderczynią. Poszłam na terapie, z głową zaczęło dziać się źle… Myślałam, że skoro zabiłam. to ja również nie powinnam żyć. Dopiero terapia uświadomiła mi, że podjęłam słuszną decyzje dla siebie. Obroniłam życie, które zawsze chciałam mieć. Czy pomyślałam o tym, żeby urodzić a potem oddać? Otóż nie. Nie wyobrażałam sobie tego, że moje dziecko miałoby wychowywać się w domu dziecka. Może to dziwne co pisze i egoistyczne, ale tak było.
Jak się z tym czujesz teraz? Ile czasu minęło? Żałowałaś kiedykolwiek tej decyzji?
Jak się czuje? Dobrze, nie myślę o tym, nie żałuje podjętej decyzji. Wiem, że postąpiłam słusznie. Dlaczego? Po pierwsze nie zniszczyłam życia żadnemu dziecku. Żadne dziecko od urodzenia nie miało poczucia niekochania, przebywania w domu dziecka. Po drugie – nawet gdybym urodziła i wychowywała to dziecko, to miałoby bardzo ograniczone minimum do funkcjonowania. Może to okrutne, ale myślę, że nie potrafiłabym kochać dziecka mężczyzny, którego nigdy nie kochałam, z którym nigdy nie byłam na poważnie. Brutalne, ale to prawda. Tak jak wspomniałam – teraz, będąc w ciąży, która byłaby wynikiem wpadki, nie usunęłabym, cieszyłabym się z niej. Nawet gdyby mój partner ode mnie odszedł. Miałabym świadomość, że to jest owoc mojej miłości. Niespełnionej, ale miłości. Mam też znacznie lepsza sytuacje ekonomiczna, nie boje się samodzielnego wychowania dziecka, mimo braku własnościowego mieszkania. Wiem, że jakoś bym sobie poradziła. Ta stabilizacja finansowa daje mi duży komfort psychiczny.
Czyli, znowu kwestia perspektywy i różnych sytuacji w życiu. Powiedz mi jak znalazłaś lekarza i czy czułaś się bezpiecznie robiąc zabieg. Miałaś jakieś obawy o swoje zdrowie?
Robiłam zabieg 3 lata temu w Czechach, w prywatnej klinice, w której pracowała wtedy konsultantka, która mówiła po Polsku, Wszystko tłumaczyła. Na początku? Byłam przerażona, bałam się ewentualnych komplikacji. Po kilku godzinach jednak się uspokoiłam. Myślę, że bardziej bałam się tego, że w Polsce to jest nielegalne niż samego zabiegu. Kontakt miałam od znajomego, który jest artystą. Kiedyś zorganizował zabieg jednej ze swoich fanek, z którymi „się zabawiał”. Opowiadał mi o tym, znamy się i lubimy więc nie wstydziłam się go podpytać o temat.
Otoczka łamania prawa nie ułatwiała…
Łamanie prawa było przerażające. Poczucie bezpieczeństwa dało mi jedynie to, że w kraju, w którym wtedy przebywałam wszystko było legalne, choć dla mnie jako Polki i tak było stresogenne.
Co chcesz powiedzieć, tym wszystkim kobietom i mężczyznom, którzy twierdzą, że postąpiliby inaczej. Że nie usunęliby ciąży i że NA PEWNO jakoś by sobie poradzili, pokochali po urodzeniu.
Co chce im powiedzieć? Że dopóki nie znajda się w danej sytuacji, to nie powinni mówić jak się zachowają. Ich sytuacja na bieżąco może się zmienić. Być może maja kredyt we frankach, kurs drastycznie wzrośnie i nie będą mieli za co wyżyć oni, a co dopiero dziecko. Być może posiadając już 4 dzieci będą w przyszłości zmęczeni i bardzo nie będą chcieli kolejnych pociech. Wszystko zależy od sytuacji, a tej nie możemy przewidzieć nigdy z wyprzedzeniem. Być może zmienia im się poglądy? Jeśli nadal będą twierdzić, ze nigdy by dziecka nie usunęli, czy jakoś by sobie poradzili to ja im gratuluje tego przekonania i je szanuje. Jednak chciałabym żeby oni uszanowali również moje zdanie i pozostawili mi wolny wybór.
A co z ich sumieniami? Mają prawo uspakajać je, kosztem obcych ludzi, których zmuszają do rodzenia dzieci, których te osoby nie chcą?
Absolutnie nie! Każdy jest kowalem swojego losu. Ja im nie karze na przykład przejmować moich poglądów, żebym czuła się z tym dobrze…Szacunek przede wszystkim!
Anię na dziecko próbował złapać facet. Mimo, że nie chciała on postanowił, wbrew jej woli, doprowadzić do ejakulacji wewnątrz, podczas stosunku.
Jaki był Twój powód?
To było prawie trzy lata temu, dosyć nowy związek. Od początku mówiłam jegomościowi, że ja już dzieci więcej nie chce mieć.
Zrobił to specjalnie (spuścił się we mnie). Jak nie dostałam miesiączki, to udawał głupiego, że nie wie jak to możliwe.
Wiec tak jak mówiłam, ja już dzieci mam i więcej nie chce. Boję się mieć więcej potomstwa, drugą ciąże znosiłam fatalnie, ciągle deprecha, myśli samobójcze, zdrowie mi siadło. Po porodzie długi baby blues, zero wsparcia ze strony rodziny. Niestety to też się przełożyło na relacje z dzieckiem.
Zamówiłam proszki przez internet, u lekarza nie byłam. Po 5 godzinach było po wszystkim. Uczucie okropne. Do tej pory siedzi to we mnie, ale wiem, że to była słuszna decyzja.
Jak sobie z tym poradziłaś? Myślisz o tym czasem. Jak się czujesz?
To była najtrudniejsza decyzja mojego życia, na początku bardzo to przeżywałam. Byłam załamana tym faktem, że do takiej sytuacji w ogóle doszło. Z czasem nauczyłam się z tym żyć. Teraz jest ok. Ciężko wytłumaczyć, czy wtedy był to żal, czy wściekłość. Chyba jedno i drugie.
Może łatwiej było mi to zaakceptować, bo tak jak Ty nie jestem wierzącą.
Przeszłaś terapię? Miałaś w kimś wsparcie?
Na terapii nie byłam, sama przetrawiłam ten temat. Rodzina nie wiedziała. Tylko sprawca tego koszmaru, ale z jego strony nie było żadnej pomocy.
Jedyną osoba, która mi w tym wszystkim pomogła, była moja przyjaciółka. Ona mi powiedziała, jakie leki na poronienie podają w szpitalach. Moja przyjaciółka straciła 4 ciąże, wszystkie 4 usuwała w szpitalu za pomocą leków. Tylko ona mnie wsparła pomimo własnej tragedii.
Jak się czujesz z tym, że nazywana jesteś morderczynią, ludzie bronią życia nienarodzonego, ale Ciebie , to co czujesz mają głęboko w poważaniu?
W dupie mam ich opinie o mnie. To cholerni hipokryci. Ba, ja nawet jestem za eutanazja. Taka ze mnie niemoralna istota.
Gdyby przyszła do Ciebie przyjaciółka, powiedziała, że rozważa aborcje – jak byś się zachowała, co byś jej poradziła?
Wsparłabym ją całym sercem, ale rozważyła bym z nią wszystkie za i przeciw. Wiesz, teraz mi do głowy tak przyszło. Jak to jest, jak laska łapie faceta na dziecko, to ON ma prawo być zły i nie musi ponosić konsekwencji tego zachowania. Jak jeszcze jej zaproponuje usunięcie “problemu” i chce za to zapłacić, to jeszcze nazywa się go wielkodusznym, bo daje jej wybór i chce pomóc. Nikt na niego złego słowa nie powie. Ale jak to facet robi kobiecie dzieciaka na siłę i to ona nie chce podjąć się tego, żeby urodzić i decyduje się sama na taki krok, to od razu jest bezduszna szmata, morderczynią i cholerna wie kim jeszcze. Takie jebane podwójne standardy.
Tutaj odpowiedziałaś na moje kolejne pytanie-posłanka Emilewicz twierdzi, że wolność kobiety kończy się w momencie, gdy zachodzi w ciąże. Wielu facetów, ale niestety też kobiet pyta- co z ojcem, dlaczego decyzję ma podejmować tylko kobieta. Że to nie tylko jej sprawa. I o ile uważam, że żadna obca osoba, nie ma prawa nam mówić co mamy robić, jak się zachować, zwłaszcza że później zostawi nas z konsekwencjami. O tyle jestem w szczęśliwym związku i cały czas zastanawiam się co z facetami. Wiem, że gdyby mi przyszło się zmierzyć z taką decyzją – podjęłabym ją razem z mężem. Ale rozmawiam z Wami i większość z Was została z problemem sama, albo krótko po zabiegu on zniknął z waszego życia… Co o tym myślisz?
Dokładnie tak jest, w tym chorym państwie kobieta nie ma prawa decydować o sobie. A facet to facet im wolno wszystko. Wiesz, o mojej aborcji wiedzieliśmy tylko ja, mój były i moja psiapsi. Jak się później okazało, on rozpowiedział wszystkim, że to zrobiłam. Taki zakłamany chujek. Bo ja go nie pytałam o zdanie, serio kurwa?! A on pytał mnie czy ja chce jak zrobił to co zrobił? Moje zdanie na ten temat znał od początku naszej znajomości. Twierdził, że to szanuje. Później, jak już się okazało, że jestem w ciąży, nawet słowem się nie odezwał, żebyśmy o tym porozmawiali, żeby to przemyśleć czy coś w tym stylu. Po całej akcji, jeszcze dwa lata byliśmy razem. Po rozstaniu zaczął mi to wszystko wyrzucać, że nie szanowałam jego potrzeb i zdania. Bo on chciał tego dziecka, I wtedy też się dowiedziałam, że powinnam być mu wdzięczna, że ze mną został, po tym co zrobiłam. Łaskawy pan, naprawdę.
Dobrze, że się rozstaliście. A czy teraz jesteś szczęśliwa? Myślisz czasem, co by było gdyby?
Teraz jestem szczęśliwa, nie skupiam się na tym co by było gdyby. Od roku jestem sama, nie szukam faceta, bo przyciągam tylko tych nieodpowiednich. Skupiam się na sobie i swoich dzieciach.
Martę zostawił facet, była sama na wynajętym mieszkaniu z małym dzieckiem. Znikąd pomocy. Właśnie straciła pracę i była przerażona, że nie da rady.
Jaki był Twój powód?
Facet ode mnie odszedł, ja na wynajętym mieszkaniu, już z jednym 2 letnim dzieckiem. Straciłam prace, mama za granicą, miałam z nią słaby kontakt. Byłam sama. Nie mogłam tego udźwignąć. Nie umiałam. Może byłam zbyt słaba. Żałuję. Do teraz żałuję.
Jak sobie poradziłaś? Jak znalazłaś lekarza i czy czułaś się bezpiecznie?
Wzięłam tabletki. Prywatnie zostały mi przepisane, i wzięłam w domu. Krwotok, szpital, łyżeczkowanie. Dwa dni w szpitalu pamiętam jak przez mgłę. Po powrocie zajmowałam się wszystkim dosłownie . Znajdywałam sobie tyle zajęć aby na pięć min nie usiąść . W końcu znalazłam prace, nadgodziny były u mnie standardowe, każdy weekend. Później wyjechałam za granicę. Wzięłam synka i wyjechałam.
Przeszłaś terapię? Miałaś w kimś wsparcie?
W alkoholu. Dużo piłam. Po roku się opamiętałam. Sama. Nie szukałam psychiatry, nikogo. Bałam się. Bałam się że to się wyda, że będę osądzana. Wytykana.
To straszne, nie wyobrażam sobie Twojego bólu i tego co musiałaś przejść. Myślisz, że gdyby aborcja była legalna, byłoby Ci łatwiej się dźwignąć?
Myślę że było by łatwiej. Myślę, że nie było by to tak krytycznie ocenianie przez niektóre osoby. My w Polsce mamy zbyt dużo osób żyjących “bo moja babka i prababka”, to jest PRL, to średniowiecze. I przez ten pryzmat jesteśmy oceniane.
Zgadzam się, świat idzie do przodu. A my zamiast rozwijać empatię, rozwijać się i wspierać, cofamy się w tył. Nasze edukacja seksualna kuleje, edukacja w ogóle w Polsce kuleje. Ale ja mam wrażenie, że to jest zamierzony zabieg, bo łatwiej sterować i manipulować ludźmi niedouczonymi.
Dokładnie a nasze kobiety niestety pozwalają sobie na to. Mam nadzieję , że za kilka lat się to zmieni.
Gdybyś cofnęła się w czasie i musiała podjąć znów tą decyzję?
Nie powtórzyła bym drugi raz tego. Wiedząc teraz jak było ciężko, i mając już tą wiedzę- nie zrobiła bym tego drugi raz.
Czyli to nie jest tak proste jak wizyta u kosmetyczki, albo jak twierdzą inni, można dokonywać aborcji jako antykoncepcja zastępcza? Wiesz, przy każdej wpadce (co nie jest niczym złym, zdarza się, ale nie każda kobieta ma sile, środki i możliwości na wychowanie kolejnego dziecka i musimy o tym pamiętać) się wyskrobie, i po bólu…
Szczerze, jest proste naprawdę jest proste . Masz sile psychiczną, w głowie słowa przecież to nie dziecko, to embrion-to idziesz do kliniki, płacisz 500 euro na stół. Usypiają, skrobią, budzisz się po około 15 min do 2 godzin i idziesz do domu. Ja wiedziałam że to dziecko. Ja miałam świadomość, że nie dam mu nic teraz. Że mnie nie stać. Państwo nie pomagało wtedy. Ja podeszłam do tego jak matka już jednego dziecka.
Proste do wykonania i zorganizowania, i kto zechce to znajdzie sposób bez problemu. Ja pytałam o świadomość, że zabijasz swoje dziecko, o to że to zostaje w głowie, że będziesz o tym pamiętała do końca życia…
Znam osoby które podchodzą do tego tak, jak by to nie było dziecko. Są przekonane że to embrion, nie dziecko. Bo nie wykształcone jeszcze, bo 2 miesiąc to przecież nie wygląda. A są też kobiety takie jak ja, wiem ze od poczęcia do urodzenia to jest człowiek, i siedzi to w tobie cały czas. Pamiętam o tym codziennie.
Czy mimo wszystko uważasz, że to nie nasze decyzje i każda kobieta ma prawo o sobie decydować?
To są decyzje indywidualne dla każdej, która ma prawo sama decydować .
Alicja miała 23 lata, była zdrową, pełną życia kobietą. Nie planowała aborcji. Na początku cieszyła się ciążą. Dopóki nie okazało się, że dziecko ma pełno wad, które nie pozwolą mu przeżyć po narodzinach. I nie były to początki ciąży, a już druga jej połowa…
To była moja pierwsza ciąża. Miałam 23 lata, byłam zdrowa, nie paliłam papierosów, nie piłam alkoholu, aktywny tryb życia, bmi idealne. Byłam pewna że nigdy nie będę tą, którą ‘to’ spotka.
Na pierwszym usg w 12 tygodniu okazało się, że NT wynosi 9, lekarz , bardzo szanowany w Warszawie, powiedział że najpewniej w takiej sytuacji, za 2 tygodnie w ciąży już nie będę.
Byłam na prywatnej wizycie. Zaprowadził mnie za rękę na recepcje, zapisał na kolejną wizytę, zapisał mnie też u siebie państwowo (wtedy skierowanie od lekarza prywatnego nie działało w państwowym)dzięki temu pominęłam całą papirologię z tym związaną. Wytłumaczył mi także dokładnie jaką wadę genetyczną trzeba potwierdzić, jakie mam szansę na zdrowe dziecko. Odpowiedział na każde moje pytanie. Myślę że ten człowiek w całej sytuacji był moim aniołem….
Proces badań był długi, trudny psychicznie. Amniopunkcja dopiero w 16 tygodniu. Zabieg okropnie bolesny zwłaszcza jak ma się bezwodzie.
Na wyniki czekam 4 tygodnie. W między czasie wizyta w centrum genetyki i przygotowanie do życia z dzieckiem z zespołem Turnera.
Bo UWAGA, to dziecko będzie zdajne psychicznie, więc Pani nie może wnioskować o terminacje. Byłam na konsultacji u kilku lekarzy i każdy twierdził, że to kwestia sporna. Dopiero kiedy na badaniu usg w 20 tygodniu, wyszło że dziecko ma niewykształcony układ wydalniczy i generalnie zamiast wnętrzności w brzuszku ma ‘nic’. Od ręki przyjęto moje odręczne podanie terminacji ciąży. Decyzje otrzymałam 3 dni później (2 dni przed swoim ślubem). Po ślubie zgłosiłam zgłosiłam się do szpitala. Mój mąż nie mógł wejść, ze mną na oddział. Okazało się że dziecko już nie żyje. Dostałam oksytocyne i dopochwowe tabletki. Byłam sama. Poród trwał 14 godzin. Jedyne co pamiętam to ból strach i głosy kobiet z sąsiedniej sali.
Mówiły ‘czego ona tak wyje mogłaby się przymknąć spać się nie da’. Nie było jak na filmach, nie dostałam dziecka zawiniętego w kocyk. Dostałam do podpisu zgodę na przetoczenie krwi i głupiego Jasia, aby oczyścić mnie z łożyska, bo nie mogłam go urodzić. Zapomniano też o lekach na zatrzymanie laktacji. Dwie doby po porodzie zaczęło się lać ze mnie mleko. I pomimo tego, że w końcu dostałam leki, to przez kolejne pół roku, za każdym razem gdy słyszałam płacz dziecka ona wracała. Laktacja wracała. To był koszmar i wiele lat po tym, ja nadal byłam przekonana, że moje dziecko umarło ze strachu…
Straszne, przykro mi. Dostałaś jakieś wsparcie psychologiczne od państwa? Przeszłaś terapię? Poradziłaś sobie, czy nadal nie…
Wszystko prywatnie. Zakład pracy płacił za opiekę medyczną. Dochodziłam do siebie jakieś 6 lat. Już ze zdrowym dzieckiem, ale dopiero z 3 ciąży.
To była wysoka ciąża. Jak reagowało otoczenie, rozmawiałaś z kimś ze musisz usunąć ciąże?
Ludzie unikali tematu, bali się że mną rozmawiać. Miałam koła bliskich koleżanek, one wiedziały wszystko i traktowały mnie normalnie. Tata mnie wspierał, mama więcej płakała niż pomagała. Przestałam istnieć dla wielu osób, bo myśleli że nie można ze mną rozmawiać ‘normalnie’.
To była trudna decyzja? Wszystkim wydaje się takie oczywiste – zdrowe czy chore urodzisz. Łatwo podjąć decyzje kiedy Cię nie dotyczy. A jak jest naprawdę?
To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu. I pomimo, że przed badaniami z mężem zdecydowaliśmy, że jeśli w razie czego, to przerwiemy ciąże, tak kiedy już byłam w ciąży. To strasznie nie chciałam tego. I nawet do ostatniej chwili w szpitalu, chciałam się wycofać. Wszystko co myślałam wcześniej się zmieniło, bo ja strasznie kochałam to dziecko.
To będzie ciężkie pytanie. Masz poczucie, że mogłaś zrobić więcej? Czy terapia pomogła Ci się rozprawić z takim myśleniem i nie obwiniasz się?
Koniec końców okazało się, że mam nadkrzepliwość krwi i mogło być to czynnikiem, który to spowodował. Obwiniałam się za to latami. Terapia pomogła mi najbardziej w tym, że przestałam myśleć o sobie, że jestem dziwna, zła. Trochę zrozumiałam, że to co czuje jest normalne i że to moja strata i muszę to przeprocesować w swoim czasie. Ale to nie trwało miesiąc a 6 lat i cały ten czas, ja czułam że jestem ‘tą złą’. Nie wiem co myślą ludzie, że na taki zabieg idzie się z szampanem i transparentem “Mam problem z głowy”.
No właśnie Da sie o tym zapomnieć? Żyć jak gdyby nigdy nic?
To okrutnie trudne i straszne. Teraz jest już lepiej. Bywają takie dni, że zapominam i później łapie się na tym, że zapomniałam o tym czasie. A bywają dni kiedy płaczę od rana. Ale część mnie umarła z tym dzieckiem. I ja zmieniłam się. Bardzo długo nie potrafiłam się cieszyć niczym. Później- kiedy już mój synek się urodził i był zdrowy, i wszystko było ok, najwięcej pracy kosztowało mnie, aby nie traktować go, jak jajko, żeby ta strata się nie odbiła na nim. Żebym nie była nadopiekuńcza. I nie bała się o każdą małą rzecz. Bo w końcu to dziecko było takie wyczekane. A że było wyczekane, to też myślałam, że nie mogę być zmęczona, zła, czy zaskoczona, że to tyle pracy. Bo nikt nieopowiadał o ciężkich stronach bycia rodzicem.
Kiedy widzisz co dzieje się teraz w Polsce, i jak grzebany jest kompromis aborcyjny – co myślisz, co czujesz? Gdyby aborcja w przypadku wad letalnych była zabroniona, kiedy to dotyczyło Ciebie, jakbyś się czuła? Urodziłabyś czy jednak szukała rozwiązania?
Mój mąż chciał jechać za granicę, ja bym go zostawiła i urodziła.
W tej chwili kiedy to się działo walczyłabym o to dziecko jak lwica. Kiedy widzę co się dzieje teraz…To jest straszne. Bo ja wiem, że mną kierowały hormony. Ja potrzebowałam wsparcia, żeby trzymać mnie za rękę, i dawać mi siłę. Potrzebowałam żeby sprowadzić mnie na ziemię. A teraz…te kobiety, które być może będą takie jak ja, będą jeszcze utwierdzane w przekonaniu, że są złe, jeśli chcą taki koszmar zakończyć. Bo chodziło o to, żeby zakończyć tą ciążę pod kontrolą. Z jak najmniejszym ubytkiem dla zdrowia. Ale ja mogłam zdecydować. Gdyby ktoś mi narzucił co mogę, a co nie, to zmienia wszystko. Kiedy masz wybór możesz zdecydować, ale to świadoma decyzja. Świadomie poświęcona życie dziecku. Świadomie będziesz cierpieć po stracie.
No właśnie co zmienia?
To coś na zasadzie – wiem, że się na to zdecydowałam. Nie ma w tym niczyjej winy. Robię to co chcę i uważam za słuszne. A kiedy życie później jest tak trudne ,łatwo szukać winy w innych. Cierpię bo ktoś tak kazał, ktoś zdecydował za mnie. Ja tego nie chciałam. Oczywiście- ja teraz znam wersję tylko z tej strony, gdzie decyzję podjęłam sama. Ale to nie była łatwa droga. A moja agresja była skierowana we mnie. Nie w innych. Miałam ‘szczęście w nieszczęściu’ ,że finalnie dziecko samo zmarło. A i tak było kurewsko strasznie i trudno. Jak pomyślę o tym, że jest jeszcze trudniej….To z całego serca bym chciała, aby ludzie nie mieli utrudnianych tych chwil jeszcze bardziej.
Zastanawiam się czy jesteś wierząca? Ja nie jestem i może dlatego, jakoś łatwiej mi zracjonalizować problem. Ale uważam, że mieszanie do sprawy aborcji kościoła jest nie fair. Po pierwsze, tak jak ja, nie wszystkie kobiety w naszym kraju są wierzące. Więc mieszanie się kościoła i zmuszanie nas do rodzenia, z przesłanek kościelnych, narzucanie nam poniekąd swoich przekonań i wiary, jest sprzeczne chociażby z prawami człowieka. Żyjemy w świeckim kraju. Tymczasem na każdym kroku, a już najwięcej do aborcji- miesza się kościół. Pomijając narzucanie wiary, niewierzącym. Sytuacja w której kobieta musi podjąć tak kurwesko trudną decyzję, jest już wystarczająco ciężka i mieszanie się w to kościoła, osadzanie kobiety, przez pryzmat wiary jest zwyczajnie nie fair. Co o tym myślisz?
Nigdy nie wierzyłam w kościół. Modliłam się sama. Zawsze starałam się być ‘dobra’, ale nie dla Boga, a dla siebie. Jednak myślę, że jedyne co mógłby w tej sytuacji kościół robić to wsparcie, modlitwa i tym podobne. Mieszanie się kościoła do podejmowania tych decyzji – to jakaś kurwa, za przeproszeniem farsa. Zapraszam każdego księdza do centrum genetyki. Zapraszam do zapoznania się z fotografiami, instrukcją jak opiekować się dzieckiem, które nigdy nie wstanie z łóżka. Do zapoznania się z cierpieniem kobiet i mężczyzn, których ta sytuacja spotkała. I wyjaśnienie im, że to WOLA BOŻA, że ich dziecko nie ma szans na życie wcale lub na życie w zdrowiu. Jeśli kobieta jest głęboko wierząca i chce zadecydować o tym, że nie podejmie żadnych kroków sama, że ufa co zgotował dla niej Pan Bóg, to proszę to w końcu jej wybór, jej wiara. Ale do tego się nie zmusza, to jej wola. Nikt nie powie jej w tym szpitalu, nie proszę Pani Boga nie ma, Pani ma przerwać ciążę. Bo tak będzie bezpieczniej dla Pani macicy i przy planowaniu rodziny.
Co chciałabyś powiedzieć tym wszystkim , którzy uważają, w że mają prawo decydować o tym, czy i kiedy kobieta może poddać się aborcji, i tym wszystkim, którym wydaje się, że wiedzą co by zrobili gdyby przyszło im zadecydować?
Po pierwsze, nie wiesz co poczujesz, do momentu kiedy ta sytuacja nie dotknie Ciebie. To tak jak nie wiesz, co to miłość do dziecka dopóki nie masz dziecka. Po drugie, pomyśl o tym, że najważniejszą i najtrudniejszą decyzję podejmie za Ciebie, za Twoją żonę, siostrę, ktoś kto Cię nie zna. Dla kogo jesteś tylko kreseczką w statystykach. Każdy jest inny. Czasem bardziej niż ciało cierpi głowa. Czasem to niszczy związki. Nie tylko jednostki. To i tak jest trudne. Mam wrażenie że próbują udowodnić światu, że ta ABORCJA to impreza z Aperolem. Albo botoks. Lub jakieś jakieś SPA. A to jest koszmar. Miałam taką znajomą, która niechcący zaszła w ciążę. Z żonatym kolegą, który okazał się być moim szwagrem. I ona lat 25, generalnie bardzo chciała mieć dziecko. Pan ojciec dziecka zaproponował tylko, że zapłaci za zabieg. Ale nie będzie jej pomagał z dzieckiem. Jej mama powiedziała że nie ma już córki. Pojechała na ta ‘wycieczkę’ na Słowacje. Słowacji raczej nie zwiedzała.
I tu też pomimo, że zdecydowała sama, nawet kilka lat później potrafiła powiedzieć- dziś moje dziecko miałoby 3 urodziny. Mogłam z moim dzieckiem stać w tej kolejce po lody. I wiele innych takich. Przerwanie ciąży to jest strasznie trudna decyzja i zostaje w człowieku na zawsze. Może nie w każdym, ale sama decyzja i życie z nią wystarczą. Ja sama myślę, że nie zdecydowałam się na przerwanie zdrowej ciąży. Ale ja nie jestem w tej sytuacji i nie wiem. Jednak tu chodzi o ten konkretny przypadek, kiedy dziecko nie ma szans na życie, lub życie godne.
Myślę, że tu jedyne sumienie, które powinno się liczyć- to sumienie matki i ojca. A nie księdza czy innej osoby…
Takim historii, i im podobnym mam jeszcze wiele. Byłam bardzo zdziwiona, zaskoczona, kiedy odezwało się do mnie aż tyle dziewczyn, które chcą podzielić się swoją historią, chcą to z siebie wyrzucić, wykrzyczeć wręcz! Przerosła mnie skala tych widomości, przerosły mnie te historie. Bo ciężko jest mierzyć się z jednym ludzkim dramatem. Jeszcze ciężej udźwignąć fakt, że takie dramaty dzieją się w Polsce każdego dnia…Tym dziewczynom nikt nie pomaga, rzadko kto wspiera. Czują się samotne, są przestraszone, bo kiedy już podejmą decyzję o swojej przyszłości, o tym że chcą się poddać aborcji-mają świadomość, że popełniają przestępstwo. I to tylko dlatego, że ktoś odważył się, rościć sobie prawo do podejmowania za nie decyzji. Bo ktoś stwierdził, że są zbyt głupie, żeby same stwierdziły, co będzie najlepsze dla nich samych. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że odbiera się nam prawo wyboru, możliwość decydowania o sobie, swoim ciele i życiu. Uważa się nas, za głupie bezrozumne istoty, niezdolne do podejmowania słusznych decyzji, zgodnych z naszym sumieniem. Podczas, kiedy zmuszając nas do rodzenia dzieci, wychowywania ich i opieki nad nimi- uważa się, że mamy wystarczające kompetencje. No i jak to jest, że życie ludzkie należy chronić od momentu poczęcia, ale tylko do momentu, kiedy okaże się, że jest osobą niehetronormatywną?
Nie mam wątpliwości co do jednego.
Że gdyby ktoś, ktokolwiek , zapytałby mnie dzisiaj, czy jestem w stanie usunąć ciążę. Odpowiedziałabym, że nie wiem. I nie dowiem się, dopóki, nie będę w takim momencie życia, kiedy takową decyzję będę musiała podjąć.
Ale bardzo chciałabym, że gdybym musiała stanąć przed takim życiowym dramatem, mieć możliwość WYBORU.
Bo wybór to słowo klucz.