Kolejny raz stajesz przed lustrem. Znowu trzeba się w coś ubrać. W tych spodniach Twój tyłek jest płaski i wylewają Ci się boczki. Każdy zauważy. I co sobie pomyślą ludzie? Znowu przytyła, nie potrafi o siebie zadbać. Coś w tym jest. Tak pewnie pomyślą, bo wredne mamy społeczeństwo. Jak więc akceptować swoje ciało w dzisiejszych czasach?
Skłamałabym, gdybym Wam napisała że nie mam kompleksów. Chyba każda kobieta ja ma. Jednak jest ich kilka i na chwilę obecną są maleńkie. Nie rujnują mi życia, nie wpędzają w depresje, nie niszczą poranków, kiedy staje przed lustrem. Ale jeszcze do niedawna było zupełnie inaczej.
Pobudki poranne przedłużałam do maksimum. W sumie do dzisiaj je przedłużam, ale teraz to czysta przyjemność. Wtedy odciągałam w czasie moment, kiedy stanę przed szafą zastanawiając się co na siebie wcisnę. Cokolwiek bym na siebie nie założyła, wydawało mi się, ba, byłam przekonana, że źle na mnie leży. W końcu gdyby ten sam ciuch założyła modelka, wyglądałby zupełnie inaczej…
I to jest chyba największy problem naszego społeczeństwa. Porównywanie do innych. To po pierwsze. Po drugie, rzecz gorsza- porównujemy się do kobiet stworzonych na potrzeby światowego biznesu modowego! To tak, jakbyśmy porównywały się do postaci z bajki. Teoretycznie możliwe jest się do nich upodobnić. Schudnąć kilkadziesiąt nawet kilo. Praktycznie jednak utrzymanie ich figury, to katorżnicza praca na pełen etat. A my przecież już mamy swoje zajęcia.
Powiedzmy sobie szczerze. Oglądania się na to co powiedzą i pomyślą inni, nauczyli nas nasi rodzice. Większość z nas wychowała się w czasach, kiedy trzeba było na wszystko uważać- bo co ludzie powiedzą. Siądziesz sobie w szkole- co ludzie powiedzą. Rozwiedziesz się- o matulu, ale będą gadać! A zaszłabyś w ciążę w wieku nastoletnim, bez ślubu i partnera. To dopiero był temat do gadania! Przeraża mnie do dziś, fakt, jak bardzo liczyło się to, co powiedzą inni. Nie liczyło się Twoje szczęście, Twoja przyszłość, Twojego dziecka…
To oglądanie się na innych zakorzenione jest w nas po dziś dzień. Chociaż, na szczęście, mądrzejemy coraz częściej i więcej. Dzisiaj już raczej nie obchodzi nas co powiedzą inni o naszym życiu. Niestety, nadal przejmujemy się, co powiedzą o naszym wyglądzie zewnętrznym. Bo przecież nie od dzisiaj wiadomo że człowiek atrakcyjny, ma w życiu łatwiej na każdym szczeblu. Zarówno zawodowym i prywatnym.
Nie będę Was oszukiwała, że mój wygląd się dla mnie nie liczy. Lubię wyglądać ładnie. Sama dla siebie również. Ale to wiąże się też z tym, że kiedy to co widzę w lustrze mi się podoba, od razu nabieram rozpędu i moja pewność siebie wzrasta o 200%!
Przez wiele lat życia z kompleksami, nauczyłam się przestać oglądać na innym. Bo jedyne co dawało takie przejmowanie się, co o moim wyglądzie sądzą inni, to wpadanie w jeszcze większe kompleksy, bycie kimś kim nie chcę i nie lubię być. Czyli zahukaną, niepewną dziewczyną, a później kobietą, której ciężej o wiele jest sięgać po marzenia. Był jeszcze jeden powód. Moje kompleksy i brak pewności siebie, dawały zwycięstwo tym, którymi się przejmowałam.
Jak więc sprawić, żebyś Ty też poczuła się pewna siebie?
Nie zaskoczę Cię, kiedy powiem, że to kolejna moja rada, którą w życie możesz wcielić już dzisiaj. Nie wymaga żadnego wysiłku. Jedyne co musisz zrobić to…olać innych! Olać świat medialny, olać reklamy ze świata surrealistycznego. To bańka mydlana, do której nie chcesz się dostać, wierz mi. Chcesz być szczęśliwą kobietą, pewną siebie, akceptującą swoją kobiecość bez wyrzeczeń, bez nacisku innych. To Ty masz być dla siebie najważniejsza. To Ty masz podobać się samej sobie, wtedy zaczniesz też podobać się innym.
Bo największą zaletą każdej kobiety, jest jej pewność siebie. Kiedy z uśmiechem na ustach, realizuje siebie, spełnia swoje marzenia, i jest szczęśliwa. Promienieje energią, rozsiewa ją w okół, motywując innych do walki o własne szczęście. Czy myślisz, że wygląd zewnętrzny ma tu jakiekolwiek znaczenie? Nie!
A teraz pomyśl, czy spotkałaś na swojej drodze takie właśnie kobiety. Pewne siebie, szczęśliwe, spełniające się zawodowo i prywatnie. Na pewno spotkałaś, nie raz nie dwa. Czy którakolwiek z nich była idealna? Bez wad? Nie! Bo takich ludzi nie ma. Ale jakie to miało znaczenie, w obliczu tego, że była po prostu szczęśliwa, że zarażała swoją osobą cały świat i sprawiała, że przebywanie z nią zwyczajnie poprawiało dzień? No właśnie.
Kilka małych sztuczek, jak zaakceptować siebie.
Nie będziemy dzisiaj mówiły o zrzucaniu zbędnych kilogramów, bo uważam, że dzisiaj nie ma to najmniejszego znaczenia. Uwierz mi, że kiedy zaakceptujesz siebie, nabierzesz pewności- Twoja waga nie będzie miała najmniejszego znaczenia. Ba! Najprawdopodobniej, rozpierająca Cie energia, sama zaprowadzi Cię na siłownię. Każda z nas ma jednak atuty, które podkreślone małym nakładem sił, sprawią, że nabijesz sobie +10 pkt do pewności siebie. Krok po kroczku i osiągniesz upragniony sukces.
Po pierwsze nazwij swoje mocne strony. Ja uwielbiam w sobie trzy rzeczy. Po pierwsze oczy. Wiem, że są moim wielkim atutem. Długie, gęste i ciemne rzęsy, sprawiają, że nawet bez makijażu mam duże oko. Niestety moja cera jest jaka jest(mówiłam że nie jestem idealna;) ), więc makijaż mam codziennie. Dzięki czemu oko również podkreślam, jeszcze bardziej. Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale kiedy pomaluje powiekę i rzęsy, mam wrażenie że jeszcze szerzej otwieram oczy na świat.
Że smutne, że my kobiety musimy się codziennie malować, żeby czuć się piękniejsze? Absolutnie nie! Uważam że to nasz przywilej. My możemy się pomalować i zawsze dodaje nam to uroku i poprawia nasz wygląd. A teraz wyobraź sobie facetów. Im nic już nie pomoże! A nawet jeśli sięgną po makijaż, zawsze będą wyglądać zwyczajnie śmiesznie ;)
Po drugie nogi i pupa. Uważam je za moje atuty. Nawet kiedy góra odbiega od normy, nogi i poślady zawsze mam spoko. Dlatego uwielbiam sukienki. Wybieram zawsze takie które zamaskują niedoskonałości góry ( boczki, ramiona), a uwydatnią dół. A teraz zastanów się, co jest Twoim atutem?
Po trzecie paznokcie! Wiem co teraz powiesz…Że przy dzieciach nie masz czasu, że przy obowiązkach domowych, przy pracach w ogrodzie nie utrzymasz ładnych paznokci. Oczywiście że znam to z autopsji. W lecie stawiam na hybrydy. Tylko one wytrzymają prace w ogrodzie. W zimie natomiast przynajmniej raz, dwa razy w tygodniu sama robię manicure. Nie musisz od razu malować ekstrawaganckich wzorów. Wystarczy ładny kształt i odżywka, która odbuduje płytkę i nada zdrowszego wyglądu. Nie bez powodu mówi się, że dłonie są wizytówką kobiety ;)
Jak widzisz. Żeby zaakceptować siebie nie trzeba wiele. Jedyne co musisz zrobić, to zaakceptować świat w którym żyjemy i zrozumieć reguły jakie nim rządzą. Są brutalne wiem. Ale pamiętaj, że świat ludzi idealnych to nie nasza bajka. No chyba, że masz na koncie grube miliony, albo magiczną różdżkę. Wtedy nie czekaj! Zrób wszystko, żeby te ideały po drugiej stronie ekranu zamieniły się w maszkary. Bo przecież nie kazałam wyzbywać Ci się naturalnej złośliwości jaką kobieta ma z natury ;)
Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeżeli go udostępnisz. Możesz też polubić ten post, albo zostawić komentarz. Dla Ciebie to chwila, a dla mnie będzie to mały dowód docenienia mojej pracy ;)