Dopóki śmierć Was nie rozłączy.

Jedna z blogerek- Matka wygodna też człowiek, dostała od czytelniczki mail, w którym między innymi zarzuca się jej kłamstwo, wybujałą wyobraźnie i nie wiem co jeszcze, bo nie doczytałam do końca tych wypocin. Serio. Pierwszy raz ktoś mnie tak zirytował swoim zirytowaniem, że nie dotrwałam do końca. A kobiecina się naprodukowała to trzeba przyznać. Moją uwagę przykuła puenta płynąca z każdego wersu. W skrócie-żeby Cię mąż lał, żeby pił, zdradzał, kradł, masz przy nim trwać do grobowej deski i taki przykład społeczeństwu dawać!

Dopóki śmierć Was nie rozłączy.

No to już wiecie nad czym dzisiaj będę dywagować. Ja kumam, że nie można z dnia na dzień podejmować decyzji o rozstaniu. Że nad udanym związkiem trzeba pracować. wiem tez że to praca obustronna, jeśli trybi tylko jedno łącze możemy o efektach zapomnieć. Ale jak Cie facet leje, jak zdradza notorycznie, jak w dupie ma Ciebie to soryy ale pogoń drania i już! I będę takową postawę promować. A co!

Że dla dzieci trzeba siedzieć wspomniała Pani w owym liście. Że odejście jest egoistyczne, że dzieci się krzywdzi. Ni chuja! Się nigdy nie zgodzę! Lepiej mieć dwoje rodziców szczęśliwych(no chyba że sobie ktoś życia nie potrafi ułożyć, bo taki ma już charakter to sorry…) żyjących osobno, ciszę i spokój w domu, jakieś normalne warunki mieszkaniowe, niż codzienne awantury o każdej porze dnia i nocy, mordobicie i melinę w jednych. A nawet jeśli samo mordobicie, albo samą melinę, albo awantury o kolejne zdrady to też pogonić! Bo nie można udawać życia. Nie ma szans na stworzenie dziecku-mimo wszystko- normalnego domu, kiedy między rodzicami wygasła miłość, wzajemny szacunek i zaufanie. Nie ma szans! Można się starać przez chwilę, ale skumulowana złość, nienawiść prędzej czy później wybuchnął. To taka bomba z opóźnionym zapłonem.

Lepiej odejść kiedy dzieci są małe, pookładać relacje, swoje życie, kiedy jeszcze rozumieją niewiele, kiedy jeszcze się nie buntują i potrafią przystosować. Im szybciej tym lepiej. I owszem dobro dzieci jest najważniejsze. Ale nie można zapominać o sobie, a szczęśliwi rodzice to szczęśliwe dzieci. I piszę to jako matka i jako dziecko z kiepskimi wspomnieniami z dzieciństwa.

Mam wrażenie że w starszym społeczeństwie pozostała mentalność ludzi z XIX wieku. Bo co ludzie powiedzą, bo przed Bogiem przysięgaliśmy, bo rodzina nas wyklnie. Bo w życiu trzeba się kierować rozsądkiem jak napisała Pani. Trzeba, jeżeli chcemy przeżyć życie jak automaty, zaprogramowane na przewegetowanie życia. Życie jest krótkie i ja nie mam zamiaru przeżyć go w trybie “rozsądkowym”, chce kochać i być kochana, chce czerpać garściami i nigdy tego nie żałować. Chcę być szczęśliwa, bo wtedy i moja rodzina będzie. I tego Wam moje drogie życzę ;)

Pees. Treść jakże interesującego maila, możecie przeczytać u Matki Wygodnej też człowiek na blogu ;)