Kiedy widzę kolejny apel o pomoc dla chorego czy potrzebującego, kraje mi się serce. Jest tylu ludzi, którzy potrzebują pomocy, tylu ludzi, którzy czekają na wyciągnięcie naszej ręki. Niestety. Całego świata nie zbawimy.
Całego nie. Ale kilku osobom możemy pomóc. Nie trzeba wiele, żeby czasem na czyjejś twarzy pojawił się uśmiech. Nie trzeba góry pieniędzy, żeby komuś pomóc. Nie trzeba mieć dostępu do bazy wszystkich potrzebujących na świecie. Wystarczy rozejrzeć się dookoła!
Pomaganie na siłę.
To nie o to chodzi. Nie tędy droga. Kiedy młody miał jakieś dwa latka i przechodził klasyczny bunt( co mu zostało do dzisiaj :P ) pojechałam z nim na zakupy na plac targowy. Ludzi pełno. Ja bez wózka. Obie ręce zajęte siatami, młody gdzieś tam jeszcze mocno złapany, żeby się nie wyrwał i nie wpadł na ruchliwą ulicę, pod koła samochodu. Szedł ładnie, do momentu. Nagle bunt na pokładzie. Krzyk, pisk, rzucanie się po ziemi. Miałam dwa wyjścia. Ulec jemu- zostawić siaty na środku chodnika i zanieść go do samochodu, licząc, że kiedy wrócę zakupy jeszcze będą tam stały. Albo postawić się buntowi, udawać że nie słyszę krzyku i i histerii i iść żółwim tempem dalej. Wybrałam opcję drugą. Najbardziej pedagogiczną. Nagle jednak jakaś Pani wkroczyła do akcji. Nie. Nie chciała mi pomóc. Zwyzywała mnie od wyrodnych matek, zrobiła raban że dziecku rękę wyrwę i groziła wezwaniem policji. Przez chwilę nie reagowałam. Ale kiedy ta nie odpuszczała, poprosiłam o wezwanie policji, stwierdzając że może ta. zamiast robić awantury, zapyta czy może nie potrzebuje pomocy w poniesieniu zakupów.
Podobną sytuację miała znajoma. Plac zabaw. Dziecko wpada w histerię. Matka radzi sobie jak może. Nagle do akcji wkracza nadgorliwy obserwator. Grozi policją. Mina mu rzednie, kiedy dowiaduje się, że dziecko ma autyzm i wymaga specjalnej opieki i podejścia.
Nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Wystarczy zapytać.
Nie. Nie chodzi mi o to, żeby nie reagować. Nie wtrącać się do sytuacji które wyglądają na groźne. Naszym obowiązkiem jest reagować, kiedy bezbronnemu dzieje się krzywda. Jednak nie każda sytuacja, z pozoru groźna, taką w rzeczywistości jest. Gdyby wspomniani obserwatorzy zwyczajnie zapytali, czy ja, bądź znajoma nie potrzebujemy pomocy, sytuacja z awantury zmieniłaby się na chęć niesienia pomocy. Wystarczyło zapytać, co się dzieje i jak pomóc, zamiast z góry uważać się za bohatera dnia.
Nie ufamy ludziom.
W ogóle. Powyżsi obserwatorzy byli totalnie nieufni. Wyszli z założenia, że ludzie z natury są źli. Więc nie ma co sprawdzać sytuacji. Z góry wyciągnęli wnioski i zareagowali wedle swojej mentalności, która nie pozwala na widełki pomyłki.
O tym jak bardzo ludzie są nieufni przekonałam się sama. Będąc z młodym na zakupach w markecie wypatrzyłam starszą Panią. To niosła, to pchała przed sobą dwa wielkie wiadra farby, pokonując po kilka kroków. Widziałam że sprawia jej to wielki trud, dlatego podjechałam ze swoim wózkiem i zaproponowałam pomoc. Powiedziałam że mogę powieść jej te wiadra swoim wózkiem. Kobieta popatrzyła na mnie jak na złodzieja! Wzięła wiadra pod pachę i z jeszcze większym trudem, ale jak najszybciej, pognała z dala ode mnie. Jej reakcja tak mnie zaskoczyła, że mnie poszłam za nią, odpuszczając chęć pomocy. Co gorsza. Kiedy dogoniłam ją na parkingu, ta ostatkiem sił pchała wiadra do samochodu, koło którego stała jakaś młoda siksa z papierochem w ręku. Tak czekała na starszą Panią…
A gdyby tak, zacząć od małych gestów i zacząć zmieniać świat?
Kilka dni temu wybraliśmy się na wycieczkę rowerową. Szalony z przodu ciągnął przyczepkę z młodym. Ja jechałam za nimi. Młody zaczął kombinować, wstawać. Rozdzieliłam więc swoją uwagę na ulicę i na młodego, starając się go uspokoić. W pewnym momencie Szalony się zatrzymał, a ja nie zdążyłam zareagować. Z całym impetem przeleciałam przez kierownicę na środek ulicy. Na szczęście po za rowerzystą jadącym z dala, nie jechało nic drogą. Zebrałam rower, usiadłam na poboczu żeby dojść do siebie a w tym czasie obok przejechał wspomniany rowerzysta. Nagle zawrócił i podjechał do nas, zapytać czy nie potrzebujemy pomocy. Pomocy nie potrzebowałam, ale odwdzięczyłam się szczerym uśmiechem i podziękowałam. Nawet nie wiecie jak zrobiło mi się miło. Dlatego, że do tej pory myślałam, że ludzie nie chcą pomagać. Chcą, chcą i to jest piękne. Mały gest, jedno pytanie. Jednak świadomość, że gdybym jednak potrzebowała pomocy, ktoś wyciągnąłby pomocną dłoń- bezcenna!
Mnie to nie dotyczy.
Tak jeszcze niestety myśli część społeczeństwa. Na szczęście takimi małymi kroczkami, małymi gestami możemy zamieniać tą mentalność. Dzisiaj uśmiechniesz się do kogoś, zaproponujesz pomoc. Jutro kiedy Ty będziesz potrzebować tej pomocy zrobi to ktoś inny. To działa jak domino. Motywuje, napędza do reakcji.
Świat nie jest taki zły i okrutny jaki nam się wydaje! Wystarczy rozejrzeć się dookoła i zacząć od małych gestów. Pamiętajcie że dobro zawsze wraca!
Na początku postu, wspomniałam że nie trzeba góry pieniędzy żeby kogoś wesprzeć. To prawda. Wczoraj wrzuciłam na Facebooka apel, w którym proszę Was o wpłaty TUTAJ dla nienarodzonego jeszcze Jasia. W tej samej chwili zaczęli działać też inni. Odzew jaki od Was ruszył, przeszedł moje najśmielsze oczekiwania! Naprawdę. Byłam przekonana, że dotrzemy do garstki osób. Jednak nawet dla tej garstki warto próbować. Dzięki temu, że razem postanowiliśmy zrobić coś dla tego małego chłopca, dzisiaj jego mama może spokojniej czekać na poród, bo w ciągu niecałej doby zebraliśmy dla nich ponad 100 tysięcy złotych! My. Wszyscy razem. Inernety! A ja znowu widzę moc małych gestów. Tej pomocy która nic nie kosztuje, a którą chcecie wspierać i rozsiewać dalej. Dziękuje Wam z całego serca <3 Nie tylko za udostępnienia, apele i mniejsze czy większe wpłaty. Ale za to, że dajecie mi nadzieje. Nadzieje na to, że ten świat nie został jeszcze do końca zjedzony przez totalną ignorancję i brak empatii.
Każdy z nas może pomagać. A my blogerzy, twórcy internetów mamy moralny obowiązek docierać do tych, którzy mogą wesprzeć w potrzebie, chociażby złotówką. Każdy z nas może być dobry dla siebie, dla innych. Wszystko jest tylko i wyłącznie w naszych rękach! A im nas więcej, tym jak widać efekty bardziej spektakularne! W kupie siła!
Dzięki Wam, jaram się dzisiaj jak stodoła :)
Comments
asia / wkawiarence.pl
26/07/2015
bo taka trochę znieczulice mamy w otoczeniu. Najczęściej reagują blokowe plotkary i awanturnicy, z zamierzeniem – a niech się coś dzieje. Często sami przechodzimy obok nie oferując pomocy. A tak mało potrzeba aby kogoś uszczęśliwic małym gestem.
Mandarynki z mlekiem
23/07/2015
Zauważ, że dać pieniądze jest łatwiej. Bo nie niesiesz żadnej odpowiedzialności, nie musisz się angażować. Dajesz – nic więcej nie musi cię interesować. O wiele trudniej jest po prostu pomóc – nawet z noszeniem reklamówek:) Choć oczywiście w żaden sposób nie neguję wspierania finansowego – jestem całym sercem za. \n\nA jeśli zaś chodzi o panie, które na siłę wtrącają się do wychowania dzieci… Jakiś czas temu przetestowałam pewną metodę i póki co się sprawdza. Gdy jakaś nadgorliwa baba mi coś truje, po prostu mówię, że zaraz jej napiszę mój numer konta i proszę o comiesięczny przelew w wysokości 300 złotych. Bo w końcu jeśli czuje się odpowiedzialna za wychowanie mojego dziecka, mam nadzieję, że poczuje się również odpowiedzialna za jego utrzymanie. Baby zazwyczaj się obrażają i dają spokój.\n\n___\nwww.mandarynkizmlekiem.pl
Szalonooka
23/07/2015
Że też na to nie wpadłam wczesniej!!! :D :d
Lilannn
23/07/2015
Świetny post. Ludzie jak tylko chcą to potrafią pomóc, dużo też zależy od wychowania, w jakim środowisku dorastali, bo jeżeli przez całe życie słyszeli żeby się do czegoś nie wtrącać, że to nie ich sprawa, to większości tak zostaje, na szczęście są takie posty jak ten, które uświadamiają innym, żeby najpierw się dowiedzieć czy wszystko w porządku, czy przypadkiem nie pomóc, a nie naskakiwać na drugą osobę, albo udawać że się nie widzi… i dalej, że małym gestem można komuś uratować życie :)
Szalonooka
23/07/2015
Dokładnie tak ;)
Ewelina Sz. | Mamspired
6/05/2015
Bardzo piękny post. Sama mam tą świadomość i także chciałam się nią podzielić ze światem. Zaskakujące jest właśnie to, że ciągle nam wszystkim wydaje się, że aby pomóc trzeba dać kupę kasy, której większość z nas nie ma (chociaż znam przypadki, gdzie ludzie są tak dobrego serca, że oddadzą innym, a sami mieć nie będą), a tu proszę: ileż to jest akcji z kartkami, ile zabawek przewala się zbędnie w koszach naszych dzieci, czy ubrań? Najwspanialsze jest to, że wystarczą drobne gesty, odrobina empatii i już świat staje się inny… No ale jak widać to przychodzi nam o wiele ciężej, niż drobny datek (choć dobre i to).
zudit.pl
23/04/2015
Hania, chyba faktycznie łączy nas jakaś telepatia. Wczoraj wpadłam na pomysł posta o pomaganiu innym – wchodzę na FB, a Ty właśnie taki temat opublikowałaś:) Bardzo fajny tekst!!!:*
Szalonooka
23/04/2015
:) Też tak myślę ;) Myślę że to jest po prostu tok myślenia dobrych blogerów ;) Wczoraj tez podobny wpis opublikował Adrian z powiedziałem.pl. W tym samym czasie wkręciliśmy się w pomoc dzieciakom, a efektem były wpisy o takim samym wydźwięku ;) Dlatego pisz, tym bardziej na taki temat, zarażajmy ludzi empatią :*
Niki
23/07/2015
Judyta nie martw się, mnie też ubiegła bo też taki post planowałam, a tu wchodzę na fejsa i co? I Hanka była pierwsiejsza :D\nA post mistrz, tak jak i Ty ;)
Konrad Obszyński
23/04/2015
Brawa za akcję, dzisiaj wyjdzie kartka ode mnie. No i wpis mi się spodobał.
Szalonooka
23/04/2015
Perfidnie wykorzystałam to, że mogę dotrzeć do jakiejś grupy odbiorców, którzy mają dobre serce. Nie sądziłam że aż tak wielkiej. Dlatego bardzo się cieszę z każdej kartki. Twojej również :*