Każda z nas doświadczyła w swoim życiu uroku, bycia słomianą wdową. Ja kilka razy do roku miewam tą przyjemność. Każda sytuacja ma swoje plusy i minusy. Tęsknota, jest niewątpliwie wielkim minusem rozłąki. Jednak ja wolę patrzeć na wszystkie życiowe sytuacji z perspektywy tego co mogę zyskać. Dzisiaj więc o tym dlaczego lubię czasem zostać słomianą wdową.
1. Porządek
Takiego porządku w domu, jaki mam kiedy nie ma Szalonego, nie mam chyba nigdy kiedy jest obecny. I nie jest to kwestia lenistwa, czy braku czasu. chociaż jasne że nie jestem idealna i czasem odpuszczam pucowanie płytek, na rzecz filmu w ramionach ukochanego. To raczej nadmiar czasu i tęsknoty sprawia, że nadrabiam zaległości, pucuje zapuszczone i nieużywane na co dzień sprzęty i kąty. I to tylko po to…żebym padła wieczorem ze zmęczenia, spała jak zabita i czas szybciej zleciał. Bo kiedy Szalonego nie ma, noce są bezsenne. Ale to miał być post o pozytywach. Więc jeden plus za czysty dom.
2.Mniejszy rozmiar
To jest punkt, który powinien być na piedestale. z jednej strony wiem jak to wytłumaczyć, z drugiej udaje że nie wiem o co chodzi. Kiedy Szalony wyjeżdża na 2-3 tygodnie ja zjeżdżam o rozmiar w dół. Po pierwsze dlatego, że gotuje to, co ja lubię i to na co mam ochotę(czyli vege szamka). A po za tym, dla siebie nie chce mi się gotować. Zwyczajnie. Że jest jeszcze młody? Robię mu wszystko na co ma ochotę. Zazwyczaj są to rzeczy, których ja nie jadam. A jeśli jadam, robię tylko porcję dla niego- łatwiej mi trzymać się w ryzach ;)
3.Więcej czasu dla siebie
To jest czas, kiedy bezczelnie i bezkarnie mogę nadrobić zaległości w pozycjach książkowych, serialach i wieczornych plotach na Facebooku z dziewczynami. To czas kiedy mogę spać do momentu kiedy nie obudzi mnie młody, czyli do oporu. Bo młodego budzi zawsze Szalony. To czas kiedy mogę pobyć z synem sam na sam, pójść na lody, do kina i powygłupiać się tak, jak tylko my lubimy. No i tata jest przecież najlepszy, więc kiedy jego niema, najlepsza jest mama. Mogę połazić po sklepach nie martwiąc się że obiad trzeba zrobić, mogę zasiedzieć się u koleżanki, bo i tak nikt na mnie nie czeka.
4.Możesz się zakochać
I to jest chyba największy plus wyjazdów Szalonego. Uwielbiam te motyle w brzuchu tuż przed jego powrotem. To niby zawsze tylko kilka dni. Jednak zawsze wystarczy, żeby piekielnie zatęsknić.W zasadzie tęsknie już od pierwszego wieczoru, kiedy noc muszę spędzić sama i nie mam się do kogo przytulić i komu zabrać kołdry. Te smsy czulsze niż zwykle i te przygotowania przed jego powrotem jak przed pierwszą randką. Za każdym razem, zakochujemy się w sobie na nowo. A może zwyczajnie bardziej, o ile bardziej można…
Napisałam ja, po czym zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem nie jestem wyrodna żoną. No bo cieszyć się że będzie się miało więcej czasu dla siebie, mniej gotowania- kiedy on tam za rybami pojechał? Zapytałam więc kilak znajomych blogerek, które taka jak ja kilka razy do roku zostają słomianymi wdowami, jakie plusy tej sytuacji widzą. I…zresztą przeczytajcie sami.
Marta Matka Nie Wariatka
1. Mniej prania, mniej sprzątania, mniej gotowania.
2. Gotowanie potraw, których on nie lubi a my wielbimy (np. spaghetti, naleśniki, tarta ze szpinakiem, kotlety rybne).
3. Dużo więcej czasu dla siebie- wieczorne czytanie książek lub nadrabianie swoich ulubionych seriali.
4. Odrobina tęsknoty za sobą, czułe smsy wymieniane o różnych porach dnia i nocy, na które to zwykle nie ma czasu w codziennej rzeczywistości.
5. Prezenty, które zawsze nam przywozi :)
Julia Fabjulus
1. Nikt mi nie włącza jakiegoś cholernego tenisa w tiwiku, tylko sobie mogę puścić CO MI SIĘ PODOBA. Na przykład „Seks w wielkim mieście” po raz tysięczny!
2. Mogę rozwalić się na calutkiej kanapie i jednocześnie robić pedicure, i mieć wyrąbane na to, czy komuś śmierdzi mój lakier.
3. NIE ROBI MI SYFU. No kurde, jak ja tego nienawidzę. Posprzątam kuchnię, a potem Miły idzie zrobić sobie kanapkę i niby schowa pieczywo, ale okruchów nie sprzątnie. Talerz do zlewu, nie do zmywarki.
4. Mogę mu napisać smska i to jest wtedy urocze. Bo ojacie, kocham cię, cmok cmok, ale jednocześnie napierdzielam z tym lakierem do paznokci.
Judyta Żudit
1. Zawsze przywozi mi prezenty z obcych miast.
2. Nadrabiam seriale, których on nie lubi.
3. Wanna i łazienka tylko dla siebie. Moge leżeć i się moczyć do woli i nikt mnie nie popędza.
4. Miłe powroty. Zaraz potem idziemy na randkę, „bo mi się należy za to że zostawił mnie samą” :)
I na koniec perełka. Prawdziwa Żona Marynarza– Kasia.
Wszystkie sytuacje w życiu mają swoje plusy i minusy. Związek z marynarzem do łatwych nie należy jednak swoje plusy ma i zawsze warto się na nich skupiać. Przede wszystkim – powroty. To jak szykowanie się do pierwszej randki. Wielka radość. Kolejny plus, to brak monotonii. Czyli styl życia często się zmienia, generują to przyjazdy i wyjazdy. I jeden z najważniejszych – docenianie wspólnego czasu. W takich związkach ludzie doskonale wiedzą, że tego wspólnego czasu mają przynajmniej o połowę mniej niż inni. Dzięki temu nie przywiązują wagi do błahostek a starają cieszyć się każdą wspólną chwilą. I mocno doceniają najprostsze czynności np. wspólna kawa. Innymi słowy – Miłość> Odległość
A ja myślałam że jestem wyrodną żoną, która zamiast potulnie smarkać w poduszkę wieczorami z tęsknoty, delektuje się chwila spokoju ;) A Wy? Przyznajcie się widzicie więcej plusów, czy minusów chwilowych rozstań z Waszymi ukochanymi?
Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeżeli go udostępnisz. Możesz też polubić ten post, albo zostawić komentarz. Dla Ciebie to chwila, a dla mnie będzie to mały dowód docenienia mojej pracy ;) A może tekst trafi do kogoś, komu jest potrzebny.
Comments
Na co mi facet?! – Szalonooka
7/09/2015
[…] czasu podrzucam Wam nowe teksty o plusach bycia słomianą wdową i jak bardzo dzielną kobietą jestem, kiedy w domu jestem sama. Za każdym razem, […]
Ewelina Mierzwińska
18/08/2015
Przytakiwałam przy co drugim słowie ;) Też kompletnie nie chce mi się gotować dla siebie samej, a ilość zaległości serialowych, jakie nadrobiłam z jednoczesnym nadrobieniem zaległości zawodowych jest wręcz przerażająca – nawet myślałam ostatnim razem, że strasznie jestem nieogarnięta na co dzień skoro w tym „samotnym” tygodniu tak mi się wszystko udaje. Nie ma jednak łatwo – to tylko efekt braku pewnego Pana, który skrzętnie mi czas zajmuje na wszelkiego rodzaju mniej czy bardziej aktywne lenistwa :D \nNiezależnie jednak od wszelkich zalet spędzania odrobiny czasu sam na sam z samym sobą to właśnie tęsknota, powroty i świadomość tego, jak pusto jednak jest bez tej drugiej osoby sprawia, że bycie słomianą wdową jest największym plusem. Doceniamy siebie wzajemnie o wiele bardziej dzięki tej dawce tęsknoty :)
Bądź dzielna kobieto! – Szalonooka
7/08/2015
[…] może, to już wiesz, że życie jest jak Roller Coster. Raz bawisz się świetnie jako Słomiana Wdowa, żeby za chwilę rzygać z tęsknoty i wyć do księżyca żeby on […]
CzekoAda
5/08/2015
Mój chłopak jest marynarzem i za każdym razem, kiedy wypływa daje mi jakieś zadanie do wypełnienia :D np. teraz rozkręcam kanał na youtube i do jego powrotu muszę wrzucić pięć vlogów :D Poza tym dużo czytam, spotykam się z przyjaciółmi, jeżdżę do rodziców. Powroty są cudowne! :)
Wine Lady
7/07/2015
;) Mój mnie nie chce odstępować na krok, dotąd głównie za jego namową wszędzie jeździliśmy razem (on często podróżuje – ale są to 2-3 dniowe wyjazdy, dłuższe – tygodniowe – zdarzają się raz na 3-4 meisiące) ale takie chwilowe rozstania uważam za bardzo dobre, pozwalają oczyścić atmosferę, pozwalają mi być z samą sobą, jest po prostu fajnie. I tak jak wiele z Was pisało – tak i ja uwielbiam mieć łazienkę dla siebie, gotować co mi się podoba a nie co on-szef kuchni- wymyślił, mogę się kisić w ogrodzie z kotem na kolanach i książką, albo iść na spacer po winnicach bez tłumaczenia się gdzie idę i po co, no i uwielbiam drobne prezenciki, które praktycznie zawsze mi przywozi (dzisiaj wraca z Midi i już mi powiedział, że kupił moje ulubione owoce – a te z poludnia Francji są najlepsiejsze!!!). I jest jeszcze jedno, co ubóstwiam, a co chyba nie czyni mnie aż tak złą partnerką – mam całe łóżko dla siebie, nikt mi nie chrapie, nikt nie budzi o 7 rano „wiesz gdzie zostawiłem kluczyki do samochodu bo nie mogę znaleźć” etece. Ale, jak zwykle, między 5-6pm będę wyglądać przed dom i wypatrywać srebrny samochód :p tak już mam :P Pozdrawiam wszystkie kobiety! :)
Not So Serious Mom
3/07/2015
U mnie to samo, co u wszystkich wyżej :)\nPlus – zauważyłam, że kiedy jego nie ma jestem lepiej zorganizowana. Wszystko idzie mi szybciej i sprawniej – może dlatego, że mam świadomość, że nikt mi nie pomoże i muszę wszystko sama. A im szybciej, tym lepiej
anjanka
29/06/2015
Zgadzam się z pierwszym wpisem Z Julą, o ile nie pomyliłam. Cały rok 2014 taki miałam, że chłop mi wracał na weekendy, a i tak wyjezdzał czesto w niedzielny wieczór, zamiast w poniedziałek rano. Ja w domu z 2 dzieci i kotem. Po latach od slubu okazało sie, że ja+2 dzieci +kot generujemy zero bałaganu za to jak mąż wracał, to syf na syfie, tony ciuchów, gary ma wierzchu, nie w zmywarce. Masakra…\nCięzko było i czasami jest nadal, gdy znów wyjeżdza. Jednak powroty są fajne, Rozmowy przez skype i telefon z dziecmi. Szalone weekendy. Na dłuższą metę bym tak chyba nie chciała, ale ze świadomościa, ze to tylko jakiś czas da się wytrzymać…\nNie wyobrażam sobie życia z marynarzem. Moze dlatego, ze nie znam takiego zycia i wydaje mi się straszna taka milosc i rodzina na odlegosc. Chociaz podobno do wszystkiego można się przyzwyczaić.\nPozdrowienia :)
kasia
29/06/2015
Pierwszy raz tu jestem, ale ze temat mi bliski to skomentuje. Jestem w związku z obcokrajowcem, wydaje mi się, że ze względu na to jak rzadko się widujemy nasz związek po 2 latach wciąż jest na etapie pierwszego zakochania, jasne to jest cudowne! Ale to baardzo cięzki orzech do zgryzienia. Każdego trzyma praca w swoim kraju itd.\nZa to ten moment kiedy Go już tu mam jest najlepszy na świecie :D
Ewate EwaTe
28/06/2015
Popisuję się pod wszystkim! \nI gdy w weekend mąż przyjeżdża nagle w parę godzin robi się taki bałagan, jaki my same robimy przez dwa dni :p Nie wiem z czego to wynika, bo generalnie straszny czyścioch z niego, ale tak już jest :)
Tedi
26/06/2015
A właśnie zostałam sama na cały weekend :-D. To znaczy z synem, ale strasznie mi się to teraz podoba, bo spędzimy ten weekend razem. Urządzimy sobie wycieczkę. Będą spacery, kiełbasa z grilla i różne inne przyjemności :-D. No i to łóżko tylko dla mnie! :-D
coverbaby
26/06/2015
Zawsze zakochuję się na nowo, kiedy On wraca … :)
Szalonooka
26/06/2015
:) Czyż to nie jest najcudowniejsze ;)
Żaneta
26/06/2015
Ja też lubie czasem takie „wolne”. Tylko jak się już zamkną drzwi za domownikami, to człowiek nie wie w co najpierw ręce wsadzić, bo zawsze znajdzie się pełno roboty ;)
Szalonooka
26/06/2015
O to to to ;) A później tęskni wieczorami, kiedy poduszka obok pusta :P
Anna
26/06/2015
Aaaa. Ja bardzo lubię czasami zostawać sama. Latam wtedy w maseczce na twarzy, niekompletnie ubrana i wyczyniam jakieś dzikie wygibasy do muzyki z lat 80-tych. Ach. Ale w sekrecie, to myślę, że z mężczyznami jest podobnie. I oni też swoje chwilowe rozstania lubią :)
Szalonooka
26/06/2015
Ja też! Uwielbiam wygibasy i lata 80 te ;)
A Twoja zła żona znów w delegacji… | Żudit.pl
26/06/2015
[…] kolejki zmywania w kuchni idą elegancko, a dom na jej przyjazd jest zrobiony na błysk. Ostatnio u Szalonookiej mówiłam krótko o tym, jak cudnie jest, gdy mąż wyjedzie w delegację. Bo potem przywozi […]
francuska_bombonierka
26/06/2015
Jezuuu ja też lubie jak wyjeżdża, nóg golic nie muszę hahaha. Ale i tak powroty są de best!!! <3
Szalonooka
26/06/2015
Eee tam, nogi to jest pikuś i tak golę tylko kiedy trzeba :P Tak jak mój zarost na twarzy :D
Kasia Harężlak
26/06/2015
Ja ostatnio uskuteczniam odwrotną sytuację, czyniąc Męża słomianym wdowcem – raz w miesiącu wyjeżdżam na kilka dni z Młodym do moich rodziców, bo a) dziadkowie stęsknieni, b) w rodzinnym mieście mam sporo koleżanek, z którymi w końcu mogę nadrobić ploteczki przy kawie :) Tata w pracy, więc siłą rzeczy zostaje w Krakowie. Co jest w tym najlepsze? Tęsknota właśnie! Włącza nam się zanim w ogóle dotrę do rodziców. Fajnie się potem wraca do domu.
Szalonooka
26/06/2015
Dokłądnie, ledwo się drzwi zamykają za nim w samolocie a ja już czuję jak ogarnia mnie pustka ;)
Matka Antyterrorystka
26/06/2015
Hmm ja jestem tzw słomianą wdową codziennie bo mąż mój ciągle w pracy:)
Bożena Jędral
25/06/2015
Mój mąż jest jak pijawka, jest ze mną stale, jednak kiedy urodziła się najmłodsza trafił mu się tygodniowy wyjazd do Grecji, jako nagroda z pracy, powiedziałam: „oczywiście, że pojedziesz”, pojechał, zrelaksował się, wypoczął. Mi również zdarzyło się wyjechać samotnie kilka razy, choć najwyżej na dwa-trzy dni, to odświeża związek.
Marta Skrzypiec
25/06/2015
Ale my wszystkie jesteśmy podobne :)
Szalonooka
25/06/2015
To prawda, dzieki Wam nie czuję się wyrodną żoną ;)
Adrian Bysiak
25/06/2015
Zdrowe rozłąki są dobre. Czasami dobrze jest chwilę odpocząć od partnera, po powrocie widzimy wszystko inaczej, przeżywamy pełniej. A ten efekt zatęsknienia – jest chyba warty tego wszystkiego.
Szalonooka
25/06/2015
Dokładnie tak ;) Chociaż słyszałam głosy, że jak się naprawdę kocha to nie ma się ochoty na takie rozłąki i nie cieszy się z takich tęsknot. Bez sensu… ;)
Adrian Bysiak
25/06/2015
Zapewne podobne bzdury produkują ludzie – niekochani. Takie osoby na ogół mają inne „dziwne” podejście do związków i właśnie w podobny sposób chcą się dowartościować.
Szalonooka
26/06/2015
Tak sobie własnie pomyślałam, że to ludzie którzy o miłości pojęcia zielonego nie mają ;)
Adrian Bysiak
26/06/2015
Jeżeli ktoś miłość widział jedynie na filmach zapewne może mieć takie dość mocno romantyczne zdanie. A w realnym świecie wiadomo jak jest – spędzanie ze sobą po 24h/doba potrafi człowieka udusić.