Kiedy jeszcze kilka lat temu, myślałam o tym, że młody pewnego dnia stanie w bramach szkoły, oblewały mnie zimne poty. Za każdym razem scenariusz był taki sam. Wydawało mi się, że będzie to najbardziej stresujący dzień w jego życiu.

163H

Krótka przygoda z przedszkolem, utwierdzała mnie w przekonaniu, że ciężko będziemy przechodzić wszelkie etapy zmiany miejsc, otoczenia. Kolejne etapy wkraczania w szkolnictwo. Widziałam stres w oczach mojego dziecka. Znam przecież każde jego zachowanie, stresował się a ja razem z nim. Etap przedszkolny był ewidentnie wdrożony zbyt wcześnie, i za bardzo na siłę.

I pamiętajcie, że mówię tu o moim dziecku. Każde jest inne. Z czego zdaje sobie sprawę każda mama. Tylko ona zna swoje dziecko jak nikt inny. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy ma ten komfort, żeby móc zostać z dzieckiem w domu przez tyle lat. Wiem, jak wielki miałam przywilej(pojęcie względne ;) ) i doceniam czas jaki mogliśmy razem spędzić.

Im bliżej września, tym mniej martwiłam się młodym. Nagle zobaczyłam, że on jest gotowy. Wiedziałam, że sobie poradzi. Miałam pełną świadomość, że będzie mu trudniej niż innym dzieciom, bo jednak nie jest nauczony trybu przedszkolnego. Gdzie dzieci słuchają się obcej Pani, gdzie jest rytm dnia, rytm zajęć. Gdzie jednak trzeba się podporządkować. U nas na co dzień panował totalny chaos i samowolka. Mimo tego, wiedziałam że młody da radę.

I kiedy dzisiaj zaprowadziłam go do szkoły, zatrzymał mnie na schodach, powiesił się na mojej szyi i wyszeptał do ucha:

Mamusiu ja tak bardzo się cieszę!

To był pierwszy znak, że moje przeczucia mnie nie myliły. Zaraz po wejściu do sali, zachęcony przez swoją przemiłą opiekunkę, zabrał się za zabawę. A kiedy zapytałam czy mogę już iść, zniecierpliwiony mnie wygonił nie dając nawet buziaka na pożegnanie.

Wróciłam do domu i zaczęłam się zastanawiać, skąd było we mnie, jeszcze niedawno tyle obaw. Dlaczego się tak bałam, że będzie przeżywał stres. I nagle, zobaczyłam siebie z przed prawie dwudziestu pięciu lat…

W białej bluzeczce, granatowej, plisowanej spódniczce, z dwoma blond kucykami, szłam do szkoły, prowadzona przez mamę. Pamiętam, że się bałam. Wszystko było takie nowe! Takie duże! Bałam się, czy znajdę koleżankę, która mnie polubi. Czy jakieś dzieci nie będą się ze mnie śmiały. Czy będę się dobrze uczyła. Bałam się że zgubię się w tej wielkiej szkole.

I zgubiłam się. Tego samego, pierwszego dnia. Pamiętam, że szłam za rękę z wychowawczynią. Szliśmy do wielkiej sali gimnastycznej na apel. Moja dłoń, ze stresu pociła się strasznie. I to był kolejny powód do stresu! Nie pamiętam jak  z wychowawczynią zorientowałyśmy się, że maszeruję  z nie swoją klasą. Nie pamiętam nawet jak to się stało, że trafiłam akurat do tej klasy.

Pamiętam natomiast, że już od małego stresowałam się i przejmowałam wszystkim. Bardzo. Bardzo za bardzo. Do dzisiaj stresuję się i zamartwiam na zapas, wszystkim czym kompletnie nie powinnam. Dzisiaj dopiero uświadomiłam sobie, że taką mam naturę. Że stres jaki przeżywałam jeszcze niedawno, był naturalnym moim odruchem. I że to nie ja, przekonałam swojego syna do tego, że szkoła będzie fajna. To on mnie przekonał do tego, że jest gotowy.

Dopiero dzisiaj dotarło też do mnie, że to my, rodzice, odbieramy swoim pociechom pewność siebie. Czasem tak jak ja nieświadomie. Bo wyobraźcie sobie, że ja o swoich lękach z dzieckiem nie rozmawiałam. Jednak tak jak ja czuję jego stres, on wyczuwa też mój. To działa w dwie strony. A skoro ja się martwię, skoro ja się obawiam-dlaczego dziecko ma być bardziej pewne siebie i odważniejsze jeśli chodzi o nieznane?

Kiedy odebrałam młodego ze szkoły, Pani powiedziała, że poradził sobie świetnie. On sam do domu wracać nie chciał. A ja pomyślałam sobie, że czas wyluzować. Jeszcze do niedawna zastanawiałam się, czy odraczać młodego od pierwszej klasy. Bo jednak idzie rok wcześniej. Ale jak to rzekł dzisiaj Szalony- niech idzie. Jak sobie siądzie nie będzie rocznikowo do tyłu.

Wszędzie trzeba szukać pozytywów. Jest tylko jedno ale. Wyluzuj matko! Niech Twoje leki i obawy nie będą obawami dziecka.

Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeżeli go udostępnisz. Możesz też polubić ten post, albo zostawić komentarz. Dla Ciebie to chwila, a dla mnie będzie to mały dowód docenienia mojej pracy ;)