Kiedy w jednym z ostatnich wpisów, przelałam swoje zdanie na temat chrzczenia dziecka, oczywiście miało być o czymś innym. Zasiadałam do pisania tekstu, w którym miałam wyrazić swoje zdanie na temat tego, jaki wpływ ma wiara na wychowanie dziecka. I gdyby nie tak wielka aktywność komentujących, zarówno w komentarzach jak i w mailach, pewnie zapomniałabym o temacie. Dzisiaj do niego powracam. Wiara a wychowanie.
Nie należę do osób, które na siłę przekonują do swoich racji. Nie na tym mi zależy. Zawsze, kiedy poruszam jakiś temat, chcę pokazać druga stronę medalu. A tym ,którzy czuja się w swoich przekonaniach wyalienowani, pokazać, że nas dziwaków jest więcej i to że nasze zdanie różni się od ogółu społeczeństwa, nie oznacza, że musimy się z nim okopywać w bunkrach i chować przed światem. W dzisiejszym wpisie nie występuję jako ateistka a rodzic. Nie zamierzam Was namawiać do tego, żebyście zastanowili się czy dzieci wychowywać w wierze. Tak jak katolik, nigdy nie przekona mnie do tego, żebym zaczęła wierzyć, tak ja nigdy nie przekonam katolika do tego, że to w co wierzy nie istnieje. I mam nadzieję, że na tym polu sprawa jest jasna. Szacunek za szacunek.
Po opublikowaniu poprzedniego tekstu,dostałam maila z pytaniem, jak ma się nasz brak wiary do wychowania młodego. Jak sobie wyobrażamy wychowywanie dziecka, na porządnego człowieka, bez podstawowych zasad które wpaja katolicyzm. Być może odebrałam to personalnie, jednak kolejny raz dotarło do mnie, że dla katolików człowiek niewierzący, to człowiek pozbawiony kręgosłupa moralnego, bez jakichkolwiek zasad. Człowiek, który bez przewodnika jakim jest kościół, Biblia, Papież, czy też sam Bóg, nie potrafi funkcjonować w społeczeństwie, notorycznie popełnia przestępstwa i krzywdzi ludzi.
Otóż jakie znaczenie ma to jakiego jesteśmy wyznania, kiedy stoimy w obliczu wychowania dziecka? Jakie znaczenia ma nasza wiara, czy też jej brak, kiedy stoimy przed dylematem zabić w obronie własnej, czy samemu zginąć? Czy kiedy nasze dziecko choruje, ważne co na temat metod leczenia mówi wiara? Czy kiedy w TV leci kolejny odcinek Mody na sukces, gdzie każdy z każdym, każdego zdradza, ktoś myśli o tym, że przecież zdrada to cudzołóstwo i w zasadzie, ze względu na wiarę, wypadałoby tego nie oglądać, nie nabijać oglądalności i nie reklamować dalej? Nie rozumiem, dlaczego ludzie zapominają o tym, że człowieczeństwo nie tylko jest wpisane w bycie wierzącym człowiekiem.
Każdy z nas jest indywidualną jednostką, która posiada swój własny kręgosłup moralny. Nie ma znaczenia fakt, jakiego jesteśmy wyznania. Jeżeli z naszymi głowami jest coś nie tak, to nie pomoże wiara, nie pomoże jej brak. Tak jak i radykalni Muzułmanie mordują w imię Allaha, tak i katolicy palili kiedyś na stosie, i równie dobrze może mordować ktoś, kto nie wierzy w nic. Nie ma reguły. Nie ma wyznacznika tego, kiedy człowiek jest dobry a kiedy zły.
Dlaczego więc ateiści mają wychować inne dziecko niż katolicy? Wychowanie dziecka, nie zależy od wiary. Zależy tylko i wyłącznie od naszych własnych przekonań wewnętrznych. Od tego jak podchodzimy do świata i życia i od tego, jakie wartości my sami zechcemy dziecku przekazać.
Każde dziecko na świecie uczone jest podobnych wartości. Miłości, szczęścia, spełniania marzeń, radości z życia, szacunku do siebie i drugiego człowieka, pracy. To nie wiara, czy też jej brak, są wyznacznikami tych zasad. To my rodzice, my ludzie decydujemy o tym czego chcemy nauczyć swoje dzieci. Nie zasady kreowane przez książki, nie dekalogi w Biblii, nie Koran.
Jedyne czym różni się wychowanie w różnych wiarach, albo w domu ateisty, to przestrzeganie postu, modlitwy. Tylko tyle. To tak jak ze stylem życia. Jedni jędzą mięso, inni tylko ryby, a jeszcze inny są totalnymi Weganami. W żadnym z takich domów, wychowanie dziecka i wpajane zasady niczym się nie różnią.
Dlatego nie rozumiem, oburzenia katolików, odnoszącego się do tego jak zostaną wychowane dzieci ateistów. Normalnie- odpowiadam. Podobnie jak i Wasze dzieci. Jednak w związku z tym, że lubimy wtryniać się ludziom w życie na każdym kroku, udowadniać swoje rację i wytykać błędy. Bez względu więc na to czy, wychowujemy dziecko w wierze, czy też bez niej, zawsze znajdzie się powód do tego, żeby kogoś umoralniać.
Religia nie ma wpływu na to jak zostaną wychowane nasze dzieci. Chociaż nie. Przypomniało mi się jeszcze jedno zdanie w jednym z maili. O tym, że bycie tolerancyjnym, to brak posiadania własnego zdania. Że tolerancyjni ludzie, wychowują w domu homoseksualistów- i przecież to porażka życiowa. Otóż nie.
Porażką życiową jest brak tolerancji. Kiedy Twoje dziecko, wychowane w wierzącym domu, mimo wszystko, okazuje się być homoseksualistą. Kiedy boi Ci się o tym powiedzieć, bo przecież to zło. Bo mimo że jest szczęśliwy, będąc w związku z drugą osobą tej samej płci, nikogo nie krzywdząc, nie może przyznać się do swojego szczęścia rodzinie. Bo jeśli to zrobi, zostanie przeklęty, wyklęty, bo wiara zabrania… A przecież to nadal nasze dziecko!
Dlatego, z jednej strony, tej mojej wiara na wychowanie dziecka wpływu mieć nie powinna. Jadnak patrząc na ten ostatni aspekt, zaczynam się zastanawiać. Chociaż, miejmy nadzieję, że jednak to tylko skrajne i radykalne przypadki. A może nie?
Comments
madame b
30/03/2015
Fantastyczny post pod którym podpisuje się obiema rękoma. Według mnie osoba nie wierząca może być lepszym człowiekiem od tej wierzącej. Nie trzeba się kogoś bać, albo wyczytać w Biblii, żeby wiedzieć jak postępować. Często osoby wierzące w kościele są takie „święte”, a wyjdą tylko za mur kościoła i obgaduje, źle życzą i robią wiele złego.
Czekoladowa
27/02/2015
Ależ wiara uczy wiele, naprawde wiele! W szczególnosci braku tolerancji wlasnie! Przecież gej czy innowierca to zło! Bo tylko moja prawda jest najprawdziwsza! Gejów leczyć, innowierców nawracać itd.\n\nMy, jako osoby nie majace z kosciolem wiele wspolnego, będziemy wychowywac Patryka (w zasadzie juz to robimy) w idei tolerancji i liberalizmu.
Szalonooka
27/02/2015
No właśnie, tego jednego nie mogę przeboleć w ludziach głęboko wierzących. Chociaż ostatnio przekonałam się po raz kolejny, że im bardziej zasadniczy i wierzący,tym gorsi ludzie. Facet przez 8 lat miał podwójne życie. W obliczu tragedii, jakie przechodziła jego żona, to zakrawa o cynizm. Wiara mu nie przeszkodziła. \nDlatego dla mnie nie ma znaczenia czy człowiek wierzący czy nie. Wierzący zamiast swoich zasad, przyjmuje coś co ktoś mu narzuca, i bardzo często wbrew sobie żyje, często też jest hipokrytą i te zasady łamie. Ale…o czym my tu… ;)
Kasia Nowacka
26/02/2015
Matka-katoliczka jestem też. I chyba nie do końca się zgadzam z tym, że wiara nie ma znaczenia w wychowaniu. Zupełnie inaczej przecież podchodzi się w takich rodzinach do spraw ostatecznych choćby. Do przeżywania cierpienia (nie mam tu na myśli kary bożej, o nie!:) ), do seksu, do spędzania czasu wolnego, do traktowania wroga, kogoś, kto nas krzywdzi… jak się tak przypatrzeć, to zupełnie inne wychowanie. Zgadzam się natomiast, że w rodzinie niewierzącej da się wychować człowieka dobrego. W nie-rodzinie też się da. I oby ludzi, którym na takim wychowaniu zależy było jak najwięcej. Inna sprawa, że jak widzę 10-latkę, która wysadza się w powietrze, żeby zabić kilku niewiernych, to zaczynam myśleć, że nie wszystkie religie dążą do dobra pojmowanego tak samo…
Szalonooka
27/02/2015
Punkt widzenia zazwyczaj zmienia się wraz z punktem siedzenia. Tu masz trochę racji. Jeżeli jestem głęboko wierząca, to faktycznie Twoje wychowanie będzie się różniło. Chociaż nie wiem czym ma się różnić podejście do seksu osoby wierzącej i ateisty. Jeśli o antykoncepcję chodzi- to dla mnie korzystanie z niej jest zwykłą odpowiedzialnością. \nJeżeli powiesz mi że wybaczysz wrogowi, który skrzywdził Twoją rodziną w okrutny sposób, śmiejąc Ci się w twarz, bo Twoja wiara tak nakazuje i tak będziesz uczyła swoje dzieci, to wybacz, nie uwierzę. Wiara i zasady to jedno- ale tu się rozchodzi o zwykłe odruchy ludzkie, których żadna wiara nie wpoi. Przeżywanie cierpienia? Czym się różni to katolika od ateisty?\nCzas wolny spędzam z dzieckiem tak samo jak każdy szczęśliwy rodzic, wierzący czy nie, uprawiamy sport, chodzimy do kina, na lody, wygłupiamy się? Ludzie wierzący robią inaczej?\nI w ostatnim zdaniu bardzo sie mylisz. O czym wspomniałam w tekście. Zabijanie innych ludzi, nie jest wpisane w żadną wiarę, czyż nie tak? Bez względu na to czy ktoś wierzy i w co wierzy. Muzłumanie wcale nie są gorsi od katolików. A że zabijają? To radykałowie, których nie można wsadzać do jednego worka z innymi, normalnymi Muzłumanami. To zwykli mordercy są. Katolicy też zabijają. Tak jak i ateiści. Morderca, to człowiek bez zasad. Chyba że zabija w obronie własnej, a to juz inna bajka.
Kasia Nowacka
27/02/2015
z Islamem jest trochę dziwnie.., jak zaczynasz grzebać w tym, o co tam naprawdę chodzi, to nie jest to takie jasne,niestety. nie wszyscy radykałowie religijni zabijają. o Katolikach chyba ostatnio nie słyszałam. innych Chrześcijanach też nie. Buddyści też się nie wychylają, Hindusi w Indiach mają trochę za uszami. z Żydami… Palestyńczycy może mieliby coś na ten temat do powiedzenia. chodzi o zabijanie w imię religii. wiesz, ja próbuję rozumieć świat. przyglądam się, szukam. ostatnio jestem tym wystraszona i lekko przygnębiona. ale to takie „niekatolickie”, co? ;) \ntematy, które poruszyłaś, to tak zwana „wyższa szkoła jazdy”. nie do końca czują się kompetentna, bo ja cały czas wprowadzam teorię w życie. i tą teorię znam jakoś tam, uczę się, ale to jest processs… :))\ncierpienie więc… Katolik ma tu odnaleźć Boga. wiem, że to brzmi dziwnie dla kogoś, kto nie próbował już wcześniej parę razy tego zrozumieć. chodzi o to, że On tam już był. że jest pełne Jego obecności. ateista pozostaje sam, nie licząc tych ludzi, którzy w obu przypadkach próbują jakoś rozumieć, towarzyszyć. ale o to nie jest czasem łatwo, prawda?\ngeneralnie ta zasada powinna być widoczna w każdym działaniu Chrześcijanina. i tak naprawdę to o to chodzi. również w traktowaniu tych krzywdzących. jak mi się kto śmieje twarz kopiąc, to odchodzę. jak nie daje za wygraną, to oddaję tak, żeby przestał. to pewnie podobnie wygląda u niewierzących. chodzi tu jednak o wewnętrzne nastawienie do tego kopiącego. Ch. nie próbuje się mścić. dba o swoje bezpieczeństwo, ale w tym, kto jest po drugiej stronie stara się zobaczyć dziecko tego samego Ojca. skrzywdzone. stara się je kochać dlatego właśnie. i nie chodzi tu o przyjmowanie fałszywego męczeństwa. ale o traktowanie każdego z postanowieniem kochania – pragnieniem dobra. buuuu… jakie to trudne!!!! \na seks to temat rzeka!!! nie czuję się na siłach podejmować go tutaj – wybacz! :) napiszę tylko, że i ta radość ma być pełna Bożej obecności! o tym się zwykle nie słyszy, co? i o tym, że to właśnie on przebóstwia, sprawia, że można być bliżej Boga. \nno i takie tam… :)\npozdrawiam!!
Szalonooka
27/02/2015
Masz rację, to trudne. Nawet dla mnie. Ja tego nie rozumiem. I nie zrozum mnie źle, nawet chyba nie chciałbym zrozumieć. Ale bardzo szanuję. Ja nigdy nie wytłumacze Ci swojego punktu widzenia, a Ty mi swojego ;) Również pozdrawiam ;)
Angielika
26/02/2015
choć jeszcze nie jestem matką to lubię twojego bloga masz fajne tematy :) a co do wiary to znam ludzi „wierzących” czego raczej poza kościołem nie widać i co z tego, że jest wierzący? najważniejsze są wartości jakie dziecko ma przekazane nic więcej! podziwiam Cię ;)
Szalonooka
26/02/2015
Dziekuje, chociaż nie wiem za co mnie podziwiasz, to bardzo miłe ;) Pozdrawiam ;)
Angielika
3/03/2015
za zajebiaszcze podejście do tego wszystkiego. :D Też bym chciała nie zwracać uwagi na innych i ich gadanie ale opornie mi idzie ;) pozdrawiam :)
Patusiowe Szczęście
26/02/2015
Nie jest ważne jakiego jesteśmy wyznania, ważne aby dziecko wychować na dobrego człowieka. I to dla mnie priorytet.
Szalonooka
26/02/2015
Otóż to. Na dobrego i szczęśliwego ;)
moniowiec
25/02/2015
Jestem katolikiem i jestem matką. Na pierwszym zebraniu w szkole dowiedziałam się, że moje dziecko może chodzić na religię albo etykę albo na nic. Nie na religię i etykę. Jest ALBO. Zapytałam czy dobrze słyszę, czy naprawdę można nie chodzić nawet na etykę (dotąd myślałam, że albo jedno albo drugie). Tak, można nie mieć jednak podstaw do tego kręgosłupa moralnego…\nCo do tolerancji – jest taka fajna piosenka punkowa gdzie mówią „nietolerancja jest cechą głupców”.
Szalonooka
25/02/2015
Chyba nie rozumiem. Czego nauczy etyka, co ma być postawą kręgosłupa moralnego, czego nie nauczy rodzic?
moniowiec
25/02/2015
Religia ma nauczyć wiary w stopniu bodajże lepszym, szerszym niż rodzic, etyka rozumiem też ma uczyć lepiej, szerzej niż rodzic właśnie moralności. Chciałabym wierzyć (hmmm, jak to słowo zastąpić), ufać, że rodzic nieposyłający dziecko na etykę uczy moralności w zaciszu domowym. Jednak mam przykłady pierwszoklasistów, którzy nie wiedzą jak trzymać nożyczki czy kredkę. Nie dlatego, że brak im dobrych nauczycieli, ale dlatego, że brak przykładu płynącego z rodziców, brak nauki w domu.
Szalonooka
25/02/2015
W takim razie zupełnie inaczej rozumiemy kwestię słowa wychowanie. To rodzice są od wychowania, a nie nauczyciele w szkole. Mój syn ma 4,5 roku. z nożyczkami problemu nie ma, jest zdecydowanie manualny, ale z cyferkami i literkami już jest klops. I nie dlatego że go nie uczę, a dlatego, że zwyczajnie on tego nie chce. Owszem kilka poznał, ale na swoich zasadach- przyszedł i zapytał. Więc nauczyłam. To że, dziecko czegoś nie potrafi, nie zawsze oznacza, że rodzic nie nauczył. Po za tym, jestem też zdania, że na naukę przyjdzie jest czas od zerówki. W przeciwnym wypadku, to zwyczajne zabieranie dziecku dzieciństwa. I nie mówimy tu oskrajnych przypadkach , totalnie zaniedbywanych dzieci. Ale tu nie o tym. Bo to kompletnie inna kwestia.\n\n\nJeżeli chodzi o moralność, to wybacz ale od budowania podstaw jestem ja. Matka. Nie wyobrażam sobie, żeby obcy człowiek, wpajał mojemu dziecku swoje wartości. Bo program nauczania, jedno ale doskonale wiemy , że etyka wiąże się również z filozofią- filozofia życia wyznawana przez każdego z nas. Inaczej etyki będzie uczył człowiek wierzący, inaczej ateista. Mimo, że nadal powinniśmy skupiać się na programie nauczania- to każdy z nich doda coś od siebie.
moniowiec .
25/02/2015
(sorki, właśnie dowiedziałam się że mam dwa konta na disqus przez literówkę!)\nChyba że tak. Tu jeszcze wszystko rozbija się o zaufanie do nauczyciela. O tym nie pomyślałam. Bo, tak samo jak Ty, myślę o wyborach innych tak jak sama bym wybrała. Ja bym w przypadku ateizmu pozwoliła chodzić na etykę, dlatego dziwiła mnie możliwość braku zgody na takie zajęcia. Ale jeśli bym nie ufała, że wiedza tam przekazywana jest dobra dla dziecka, pewnie bym zrezygnowała. W końcu to nieobowiązkowe.
Szalonooka
26/02/2015
Jeżeli w szkole młodego będzie etyka(w co wątpię, bo to jednak zadupie jest) to pierwsze co zrobię, zorientuje się dogłębnie kim jest nauczyciel. Być może nawet pozwolę na kilka lekcji młodemu, nawet gdyby jego poglądy różniły się od moich. Ale nie widzę najmniejszego sensu w etyce w podstawówce. Gimnazjum, liceum jak najbardziej. Pierwsze klasy podstawowe, jak dla mnie, to zwyczajnie za wcześnie żeby uczyć o filozofii świata. Chociaż tak naprawdę nie widziałam programu nauczania(chętnie zobaczę) i nie wiem, czego uczy się na etyce , tak małe dzieci.\nOczywiście że szkoła powinna uczyć a nie wychowywać ;)
moniowiec .
26/02/2015
Tak na szybko znalazłam: https://sp58poznan.edupage.org/text/?text=subjects/-3&subpage=2& Wygląda obiecująco, jak dodatkowa lekcja z wychowawcą za naszych czasów.
Szalonooka
26/02/2015
Faktycznie brzmi fajnie. Na takie zajęcia mogłabym posłać młodego. I powiem szczerze, że wyobrażałam sobie coś zupełnie innego ;)
moniowiec .
26/02/2015
Ja też :D
PrzemyślNiki
25/02/2015
Kocham Cię za ten post. Serio. Nie jesteś alienem, nie tylko Ty masz takie zdanie, ale fakt, że obrywa się za nie nie raz od tych z drugiej strony.
Szalonooka
25/02/2015
Wiesz, generalnie ja sie alienem nie czuję. To znaczy wiem, że może jestem, ale dobrze mi z tym ;)
PrzemyślNiki
25/02/2015
No i o to chodzi! Rozwalił mnie argument, że osoba tolerancyjna to taka, która nie posiada własnego zdania. \nBuźka ;)
Szalonooka
25/02/2015
Serio. Dokładnie tak mi zarzucono ;D