Jego smak i konsystencja bardzo jest zbliżona do normalnego wieprzowego smalcu. A raczej smalcu z dodatkami. Wersji wykonania jest kilka, od szybkich, wręcz kilkominutowych, do kilkugodzinnych. A wszystko zależy od składników jakich użyjecie. Bez względu na to którą wersję zdecydujecie się zrobić, smalec z fasoli zagości u Was na zawsze.
Jestem pół wegetarianką. To znaczy ni mniej ni więcej, jak nie przepadam za mięsem i wolę wszelkie roślinne odpowiedniki. To znaczy, też, że tak jak wielu się dziwi, samego mięsa nie lubię, jego struktury, konsystencji, ale już smak tak. To jest dość skomplikowane i nie będziemy się dzisiaj nad tym rozwodzić. Zwyczajnie jadam minimalne ilości mięsa- dwa, trzy razy w miesiącu, kiedy naprawdę mnie najdzie na sztukę mięcha. Kiedy jakiś czas temu ruszyłam z produkcją pysznego, chrupiącego CHLEBA PIECZONEGO W GARNKU, wiedziałam, że z byle czym takiego chleba jadać nie będziemy i nie jest to przejaw burżujstwa, a jedynie tęsknota za smakami z dzieciństwa, kiedy taką jeszcze ciepłą, grubą pajdę pysznego domowego chleba jadałam z masłem, ulubioną konfiturą albo smalcem z cebulką i ogórkiem kiszonym. To były smaki!
I teraz właśnie, do tego chleba, zamarzył mi się smalec i ogórki kiszone. A że przez lata rozmiłowałam się w wege odpowiednikach, zaczęłam szukać i znalazłam smalec z fasoli. Są różne sposoby jego przygotowania. Wszystko zależy od czasu jakim dysponujecie, składników jakie macie i preferencji smakowych. Pierwszą wersję smalcu z fasoli zrobiłam z dodatkiem jabłka, nie był najgorszy, jednak słodycz jabłka za bardzo przebijała się przez mazidło, a ja nie przepadam za połączeniem smaków słodkich i słonych.
Podam Wam dwie wersje smalcu z fasoli. Pierwsza będzie ekspresowa i w zasadzie w kilkanaście minut po tym jak zabierzecie się za jego przygotowywanie, będziecie mogli zajadać smalec z fasoli, drugi natomiast potrzebuje znacznie więcej czasu i pracy, ale według mnie jest zdecydowanie smaczniejszy i przyjemniejszy w konsystencji.
Zastanawia Was też zapewne, czy taki smalec z fasoli można pomylić ze smalcem wieprzowym. Można. Wystarczy, że nie powiecie z czego smalec jest zrobiony, a dopiero po dłuższej chwili, ktoś może się zorientować. Przyznam Wam się szczerze, że podeszłam dość sceptycznie do tego wynalazku, ale zaskoczył mnie tak bardzo, że na długo zostanie w moim menu, dlatego polecam i Wam spróbować.
SMALEC Z FASOLI wersja ekspresowa:
- puszka białej fasoli
- dwie cebule
- olej
- sól, pieprz,
- liść laurowy
- ziele angielskie
- szczypta cukru
Cebulę szklimy na oleju razem z przyprawami(sól, pieprz, cukier, ziele, liście, majeranek). Możecie użyć dowolnego oleju, który nie ma specyficznego smaku czy zapachu. Nawet kokosowy lej będzie dobry, a ponoć nawet lepszy(nie używałam jeszcze), natomiast nie polecam zdecydowanie oliwy z oliwek, ze względu na jej smak. Fasole odsączamy, blendujemy, dodajemy zeszkloną cebulę(bez liści i ziela!). Możecie zblendować, delikatnie cebule z fasolą, ale fajnie, gdyby jednak kawałki cebuli były wyczuwalne. Gotowe! Można zajadać od razu, albo podawać schłodzony.
SMALEC Z FASOLI wersja czasochłonna
- 1 i 1/2 szklanki białej fasoli
- dwie cebule
- olej
- sól, pieprz,
- liść laurowy
- ziele angielskie
- szczypta cukru
Wykonanie tej wersji różni się tym, że fasolę należy namoczyć przez noc, obrać z biełej skórki i gotować do miękkości w osolonej wodzie razem z liśćmi i zielem. Po ugotowaniu, odcedzamy, ale zostawiamy ok pół szklanki wody. Po delikatnym ostudzeniu(nie blendujemy na gorąco, tępią się ostrza!) blendujemy. Jeżeli konsystencja jest zbut sucha, dodajemy wodę z gotowania fasoli,najlepiej po odrobinie, aby uzyskać pożądaną konsystencję jaka Wam odpowiada. Dodajemy zeszkloną cebulę. Gotowe!