To nie koniec świata.
Mieszkanie na wsi, to zdecydowanie to co mi pasuje. Całe życie mieszkałam w mieście, całe życie ciągnęło mnie na wieś. Ale moje ciągoty do wsi nie były czysto rekreacyjne czyli pojechać w agroturytykę, nawdychać się wiejskich zapachów, pokosztować wsinych specjałów a po tygodniu wrócić do wygodnego w każdej postaci bloku. Co to to nie. Ja miałam większe potrzeby.
Kiedy szukaliśmy z Szalonym działki pod budowe domu, wiedzieliśmy że musi to być za miastem. I w zasadzie długo nie szukaliśmy. Odbyliśmy zaledwie jedną wycieczkę, podczas której obejrzeliśmy raptem może cztery działki. Ostatnia tego dnia była strzałem w dziesiątkę. Zakochaliśmy się z miejsca i wiedzieliśmy że to jest to. Dzisiaj nie wiem co nas tak oczarowało. Była to zwykła łąka i kawałek pola. Zarośnięte, bez żadnych mediów. Ale pod lasem i ze strumykiem. Z dala od ludzi, bez sąsiadów. Była wczesna wiosna, wszystko budziło się do życia i chyba to był kluczowy element naszej decyzji.
Ile zrobiliśmy własnymi rękoma, ile pracy włożył Szalony to chyba tylko my wiemy. Dzisiaj jeszcze dużo brakuje do efektu końcowego, jednak ogrom pracy sprawił że mamy swoje miejsce na ziemi, gdzie czujemy się jak nigdzie indziej na świecie.
Oczywiście, że nie każdy musi to rozumieć, i nie każdemu może odpowiadać taki a nie inny styl życia. Osobiście mam to w poważaniu. Nikt za mnie życia nie przeżyje, a nam jest tak dobrze. Jednak zastanawia mnie ile razy można powtórzyć jak mantrę słowa “jak Wy tu żyć będziecie“. Wszystkim podoba się nasza okolica, nasz dom, działka. Nie ma osoby która by się nie zachwyciła, a jednocześnie każdy zastanawia się jak można z własnej nieprzymuszonej woli wybrać życie na takim zadupiu. Ot, taki paradoks.
Że wszędzie daleko. No blisko nie jest. Do miasta mamy 20 km, do najbliższej gminy i normalnego sklepu typu “Centrum” 10 km. Najbliższy sklep w którym mogę kupić świeże pieczywo i ewentualnie produkty niezbędne na daną chwilę, jest oddalony od mojego domu dokładnie 900 metrów. Co daje 1800 w obie strony,a co zmierzyłam dokładnie wczoraj z młodym na spacerze. No nie jest blisko, ale do miasta jedziemy 15 minut. Mało tego zakupy online w Tesco kosztują mnie 10 zł za transport! Co sprawia że nie opłaca mi się wsiadać w samochód i marnować czas i benzynę. Do tego bardzo dużo rzeczy kupujemy w sieci a kurier dostarcza nam pod same drzwi. Nie potrzebuje biegać do sklepu co godzinę jak moja mama. Robię zakupy raz w tygodniu z listą zapotrzebowania i organizuję się tak, że raczej niczego mi nie brakuje.
Cisza, spokój. Świeże powietrze, piękne widoki. Leśna zwierzyna pasąca się porankiem na polance obok. Nie zamienię tego na tysiąc wygodnych mieszkań w bloku, z dostępem do sklepów i innych bajerów pod nosem. Nie jestem wygodna. Cenię sobie prywatność i ponad wszystko kocham swoją samotnię. I chociaż tu przed przeprowadzka, pod wpływem tych wszystkich “a jak Wy tam sobie poradzicie“, zastanawiałam się jak to będzie wyglądało na przestrzeni całego naszego życia, to wiem ze znalazłam swoja bezpieczna przystań. A czy jest coś ważniejszego?