Zaczęło się niewinnie. Dzień jak co dzień. Wyjazd do miasta, zakupy w dużym markecie. Parkowanie, jebutnięcie. Auto kaput. Ja za kierownicą. Sama. Bez nadwornego, prywatnego mechanika. Słyszę co się dzieje, domyślam się co to, chociaż na samochodach znam się średnio. Coś tam jednak, dzięki Szalonemu mechaniki pojazdów liznęłam. Już wiem, że bez pomocy się nie obejdzie. Po jakimś czasie ją sobie organizuję. I tu mogłaby się ta historia zakończyć…

car-398964_960_720

Ale nie skończyła się, ponieważ w tej sytuacji miałam dużo czasu.  Najpierw dużo czasu, zanim udało mi się dodzwonić do odpowiedniej osoby, mogącej zdiagnozować problem.  Poprosiłam więc, jednego Pana o pomoc. I miły był taki, chętnie pomógł nie powiem. Niestety znał się na samochodach gorzej jak ja. Stwierdził, że faktycznie coś się zepsuło, ale nie jest to silnik, który ja obstawiałam. Ja miałam rację, on nie.

I spoko. Serio ja rozumiem, że nie każdy facet w dzisiejszych czasach musi się znać na samochodach. Umówmy się, to nie są czasy, kiedy po ulicy jeździło raptem dwie, trzy marki, silniki były tak proste jak budowa cepa, a faceci od najmłodszych lat interesowali się autami,  bo mieć samochód, jeździć nim to było coś! Dzisiaj samochód może mieć każdy, marek jest dziesiątki i każda inaczej projektuje swój pojazd. Na każdym też kroku warsztat samochodowy, a nie każdy lubi się babrać w smarach. I wybaczcie, może i mogłabym być zła, że nie pomogła mi żadna kobieta. Mogłabym, gdyby nie fakt, że kobiety na samochodach znają się tak, jak faceci na szydełkowaniu.

Olałam swoje nowe spodnie, które drugi raz miałam na tyłku, padłam na kolana, bo Pan na odchodne stwierdził, że to nie silnik, raczej zahaczyłam czymś o podwozie. A że kilka dni wcześniej pod samochód wpadł mi pies-było to możliwe. Podwozie jednak było całe, a ja z rozbawieniem stwierdzam, że kilkadziesiąt metrów dalej obserwowało mnie innych dwóch Panów. Jak jakiegoś cyrkowca. Zabawny musiał być to widok, kiedy tak skakałam koło samochodu zaglądając w każdy jego zakątek i szukając usterki.

Mój telefon w końcu  oddzwonił, dostałam dyspozycje czekania. Więc oparłam się o otwartą maskę samochodu i czekałam. Czekałam  z wielkim przerażaniem obserwowałam co się działo.

Nic.

Kompletnie nic.

Ludzie przechodzili. Panowie nawet zerkali, czasem nawet zwalniali, oceniali sytuację. Czyli chyba możliwość upierdzielenia swoich garniturowych spodni, albo obciskających jajca rurek i szli dalej. Jak gdyby nigdy nic. Bo to przecież nie ich problem. Oczywiście że nie.

Znieczulica

Totalna. W najgorszym wydaniu. Taki wniosek mogę wyciągnąć z tej sytuacji. W zasadzie skoro krew nie tryskała mi z tętnicy, nie świeciłam tyłkiem albo cyckami, to nikomu nie kalkulowało się wydusić z siebie nawet odrobiny empatii. Pacjent żyje i oddycha po co się angażować.

Same jesteście sobie winne!

I coś Wam powiem. O ile cała ta sytuacja, kompletnie mnie nie zdziwiła, stałam oparta o tę maskę z wielką premedytacją, bo lubię się perfidnie poprzyglądać reakcjom i zachowaniom społecznym w konkretnych sytuacjach , o tyle jestem zdziwiona ( a może jednak nie…) reakcjami w internecie. Bo kiedy po wszystkich, z podniesionym jeszcze ciśnieniem opisałam sytuację u siebie na FB, dając upust swoim morderczym myślom w stosunku do tych Panów, którzy mijali mnie jak powietrze, kilku z nich się odezwało, broniąc godności męskiego nasienia. Same jesteśmy sobie winne- twierdzili uparcie.

Że chciałyśmy równouprawnienia, no to mamy. Że chciałyśmy być samodzielne, to same sobie radźmy. A kiedy w końcu któremuś powiedziałam, że przecież sobie poradziłam, jednak pisze co zaobserwowałam. Ten stwierdził że jestem perfidna, szkoda mu mnie, że w taki sposób zdobywam klikalny content na bloga. No tak, bo przecież specjalnie urwałam ten silnik z poduszki oparłam się o maskę i notowałam głupotę społeczeństwa.

Nie jesteśmy same sobie winne!

Uderzyłam w stół. Swój post kierowałam do konkretnej grupy mężczyzn, którzy mają w dupie fakt, czy ktoś potrzebuje pomocy. Czy kobieta potrzebuje pomocy. Odezwali się Ci z najgorszego wydania jak mniemam. Zamiast bronić honoru prawdziwego mężczyzny, że może tak wyszło, że nie wszyscy tak, że może przypadek, atakowali. Bo najlepszą obroną jest atak.

Więc sorry, ale jeszcze raz. Nie macie jaj! Zamiast przemyśleć, przemilczeć i wziąć z sytuacji lekcje, bo skoro piszę, że pasowałoby mi delikatnie pomóc, że chciałam pomocy, to nie dlatego, żeby Was poniżyć, ale dlatego, że tak było i ta pomoc by mi sie najzwyczajniej w świecie przydała. Skoro kilkadziesiąt komentarzy kobiet pod postem, potwierdza moje obserwacje, to coś w tym chyba jednak jest?

Przestańcie tłumaczyć swój MAMTOWDUPIZM NIEMÓJPROBLEM naszą niezależnością i feminizmem. My kobiety, jak moja sytuacja i sytuacja niejednej kobiety pokazuje, nie mamy wyjścia. Musimy sobie radzić. I robimy to. Ale to w żadnej mierze nie rozgrzesza Waszego  braku reakcji.

Dzisiaj potrzebujemy pomocy przy zepsutym samochodzie, czy niesieniu zakupów. Jutro ktoś nas napadnie i będzie próbował zgwałcić. Wtedy też nikt z Was nie zareaguje, bo przecież same jesteśmy sobie winne. Same zakazałyśmy Wam, żebyście nam pomagali w sytuacjach, kiedy tej pomocy rzeczywiście potrzebujemy. No przecież pisałyśmy transparenty, toczyłyśmy o wojny.

Toczyłyśmy i nadal toczyć będziemy. O to, żebyśmy same mogły o sobie decydować! O to, żebyśmy miały prawo głosu i możliwość wyboru! O to, żeby faceci, którzy decydują o życiu społeczeństwa, brali pod uwagę także nas kobiety. Nasze zdanie, nasz punkt widzenia i nasze dobro!

Dzisiaj same jesteśmy sobie winne, bo tak wygodnie Wam tłumaczyć Wasz brak reakcji, empatii i jakiegokolwiek ludzkiego odruchu, kiedy potrzebujemy kilku minut Waszego cennego czasu do pomocy. A jeszcze wczoraj i pewnie za kilka dni, będziecie chcieli decydować o naszych macicach, bo przecież do zapłodnienia potrzebne są dwie osoby, nie tylko kobieta która ciąże nosi…

Wy się dobrze zastanówcie i poszukajcie w portkach swoich jaj. Odrobina honoru Panowie i zacznijcie się zachowywać jak mężczyźni, a nie rozwydrzone Panienki, które swoje zdanie zmieniają co kilka dni, w zależności od cyklu owulacyjnego. To macie te jaja czy jajeczka?

Nie jesteśmy same sobie winne powtarzam raz jeszcze! Tłumaczcie tak sobie, tylko potem spójrzcie w lustro i w oczy swojej kobiety i powtórzcie jej ten sam tekst cwaniaczki…