Macierzyństwo jest piękne, słodkie, i urocze. Miłość przepełnia każdą matkę, problemy pokonujemy nią uskrzydlone, bo dla naszych dzieci zrobimy wszystko! Nie ma rzeczy niemożliwych- nieprzespane noce zapijamy energetyczną kawą, i z uśmiechem na twarzy pokonujemy każdy dzień, bo przecież jesteśmy taaaakie szczęśliwe. Bulshit! Rzeczywistości nie oszukasz, nawet gdybyś bardzo chciała oszukać samą siebie. Matka bywa sfrustrowana!
Już prawie zapomniałam jak to jest, już nauczyłam sobie radzić z brutalną rzeczywistością, kiedy jedna z moich dawno niewidzianych koleżanek poruszyła ten temat.
Sfrustrowana matka.
Mam dwoje dzieci- 2,5 roku 11 m-cy. Oboje zaplanowane chciane wyczekane kochane. Uwielbiam je, a jednocześnie, marzę o tym żeby wyjść do sklepu czy gdziekolwiek sama, marzę żeby przestać robić wszystko w biegu. Jestem cholernie zmęczona i sfrustrowana pomimo, że śpią nieźle. Nie mam do nich siły, nie potrafię się z nimi bawić. Nie robię nic dla siebie, nie mam kiedy, córka non stop wisi mi u nogi, a jak śpi w ciągu dnia to biegiem robię obiad zanim wstanie, bo jak wstanie to tylko chodzi wokół mnie ( tym bardziej ze nie chodzi jeszcze sama) Jeny! Czy Wy też tak macie!? Myje się biegiem pod umywalka i zapomniałam już co to jest kąpiel w wannie. Nie pomagają osiedlowe plotkary, których rozmowę niechcący podsłuchałam- o tym, jak to przed ciążą byłam zadbana, pełna energii, zawsze elegancko ubrana i pomalowana, a teraz zmęczona, wiecznie z workami pod oczami, w wyciągniętym dresie, bez makijażu…
Moja znajoma była totalnie załamana, a ja słuchając jej nie potrafiłam powstrzymać łez. Bo w jednej sekundzie wróciły wspomnienia, z początków macierzyństwa. Było dokładnie tak samo. Jakby ktoś przekalkował nasze życia. Permanentne zmęczenie, ciągłe ciśnienie że musi być posprzątane, wyprane, ugotowane. Dziecko czyste, nakarmione, zabawione, wyprowadzone na spacer. Całe moje życie kręciło się wokół dziecka. Ja miałam jedno dziecko więc teoretycznie było mi łatwiej , praktycznie scenariusz ten sam- wszystko, ale to absolutnie wszystko kręciło się wokół dziecka. Nie było najmniejszych szans na pięć minut sam na sam, a ja momentami czułam się nie jak matka, a jak automatyczny robot, niezbędny dziecku do przeżycia i zaspakajania podstawowych potrzeb. Na moje potrzeby brakowało miejsca.
Całkiem niedawno, inna koleżanka wspomniała, że ma dość już tego narzekającego na macierzyństwo parentingu. Że przecież to nie zawsze tak wygląda, i że czasem (słowo klucz!) jest pięknie i różowo. Tylko problem polega na tym, że to czasem, to kiedy dzieci już mają wyczerpane baterie i kładziemy je spać. a i usypianie czasem wygląda nie lepiej, niż reszta dnia. Czasem kiedy oglądają bajki i nie potrzebują naszej atencji. Czasem, kiedy mają buzie wypełnione jedzeniem i akurat nie są w stanie wypowiedzieć słowa. Czasem, kiedy jakaś zabawa, zajmie je na dłużej niż pięć minut. I wiecie, że ja kocham Młodego nad życie i potrafię docenić jego słodką stronę mocy, że rodzina jest u mnie na pierwszym miejscu. I że siłę do życia czerpię paradoksalnie z tej miłości, która mnie tak momentami wykańcza.
Jednak nie potrafię każdego dnia, udawać, że mam idealne życie. Że w macierzyństwie nie ma problemów, depresji i mniejszych lub większych dołów. Widze swoje koleżanki i ich idealne domy na zdjęciach. Rozglądam się po pokoju i zastanawiam się kiedy przez mój dom przeszło tornado, wszak dziesięć minut wcześniej zdążyłam usiąść po dwugodzinnym maratonie sprzątania! Nie potrafię już, tak jak kiedyś przekłamywać rzeczywistości, że wszystko jest takie piękne i cacy, bo oszukiwałabym nie tylko siebie, ale i Was. A Wy, matki, nie potrzebujecie kolejnego dołującego obrazka, który przekłamuje rzeczywistość(a skąd Wy to przecież macie wiedzieć), stwarza pozory świata idealnego, i sprawia, że paradoksalnie jeszcze bardziej Wam się odechciewa. Wiem, bo też tak miałam.
Ileż można słuchać o tym, że dziecko takie grzeczne, cudowne, je wszystko co mu się pod nos podłoży i w niczym nie wybrzydza. Kiedy Twoje każdego dnia płacze, bo tego nie zje, to niedobre. Że nie marudzi przy ubieraniu i w ogóle to tak jakby go nie było, siedzi jak gówno w trawie, niczego nie chce.Kiedy Twoje dziecko każda skarpetka ciśnie, gniecie a kolor bluzeczki zawsze jest zły. Samo się bawi, samo sobą zajmuje. Kiedy Twoje dziecko wisi Ci ciągle przy cycu, ciągle czegoś od Ciebie chce, wszystko go nudzi. Perfekcyjne maniery, zero problemów z wychowaniem, zero narzekania, stęków, jęków. Kiedy Twoje wiecznie awanturuje się o byle gówno, w miejscu publicznym doprowadza do sytuacji że wszyscy dookoła patrzą się na ciebie jak na wariatkę. Kawusia taka ciepła i wypita w spokoju, wanna pełna płatków róż. Raz w tygodniu SPA, wyjścia z przyjaciółmi, bez dzieci. Zero stresu, problemów. Po prostu miłość, perfekcja, rzyganie tęczą i różowe nosorożce.
Serio? Tak to wygląda? Zaraz się odezwą się tacy, co będą twierdzili, że to kwestia zorganizowania, że inni mają gorzej, albo że tym matkom się w dupach poprzewracało od dobrobytu. Bo przecież siedzenie z dziećmi w domu to żaden wysiłek jest. Tylko jakoś nie poznałam jeszcze żadnej kobiety, która nie pracuje zawodowo(czytaj-nie uciekła do pracy od pełnoetatowego macierzyństwa!) spędza całe dnie w domu, bez tabunu opiekunek, pomocy babci, która każdego dnia przezywa dzień świstaka i zwyczajnie nie zwariowała!
Nie. Ja teraz nie przesadzam, ja tylko stwierdzam fakt. Bo nie da się siedzieć tylko w pieluchach przez kilka lat i nie zgnuśnieć. I jakkolwiek to teraz zabrzmi, nie da się pamiętać o sobie z przed kilku miesięcy, na koleżanki, które spełniają się zawodowo, odchowały dzieci i mają TEN etap za sobą i patrząc w lustro nie tęsknić za odrobiną SAMEJ SIEBIE!
To jest trochę tak, że z jednej strony wiesz, że to kiedyś minie. Że musisz zacisnąć zęby, że to chwilowy stan, kiedy dzieci wiszą Ci u spódnicy i nie masz czasu w spokoju skorzystać z toalety. Wiesz, że za kilka lat urosną i jeszcze za tym zatęsknisz. Że będziesz płakać w poduszkę jak ten czas zapierdziela i kiedy to zleciało. Ale jednocześnie czujesz, że Twoje baterie totalnie się wyczerpały i zwyczajnie po ludzku nie masz siły na dalsze macierzyństwo. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że boisz się przyznać do tego przed kimkolwiek! I wcale Ci się nie dziwię.
Bo przemęczona macierzyństwem matka to temat taboo. Narzekająca matka, to automatycznie zła matka. Bo przecież kobieta która sobie nie radzi jest nieudolna, niezorganizowana i niewdzięczna światu za to, że obdarzył ją cudownym darem życia. Bo narzekają przecież tylko ludzie słabi, bo to wstyd i przyznanie się do porażki. Bo przecież bycie herosem jest teraz w modzie.
Jedyne co mogę Ci dzisiaj powiedzieć, to…wiem co czujesz. Każda z nas to przechodzi. Jedna ucieka do pracy, inna inwestuje w opiekunki, jeszcze inna zakłada własny biznes i bardziej inwestuje w siebie. Ktoś mocniej naciska na bliskich, żeby bardziej pomogli przy dzieciach bo inaczej wybuchnie. Nie ma idealnego rozwiązania i sposobu, jednak w tym wszystkim nie możesz zapomnieć o jednym. O SOBIE! Dzieci podrosną, przestaną potrzebować nadmiaru Twojej uwagi, a Ty musisz pamiętać, że też jesteś ważna. Musisz znaleźć sposób na pielęgnowanie siebie, swojej kobiecości bez względu na to w jakiś sposób będziesz to robić.
Wiem co czujesz i chociaż na tą chwilę zabrzmi to abstrakcyjnie, uwierz mi to wkrótce minie.
Masz prawo czuć się zmęczona.
Masz prawo narzekać.
Masz prawo nie mieć sił.
Masz prawo chcieć pobyć czasem sama.
Masz prawo czasem mieć dość macierzyństwa.
Masz prawo płakać z bezsilności.
Masz prawo chcieć być równie ważna co dzieci.
Masz prawo być po za matką, także kobietą!
Dziecko jest najważniejsze. Jednak jest taka niepisana zasada-szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Żeby dziecko było szczęśliwe, ty sama musisz czuć się równie ważna co Twoje dziecko.
Comments
Mariolka Dieloman
19/11/2017
To nie jest ucieczka do pracy- to jedt odpoczynek psychiczny! Tak zawsze mówię mężowi. \nWiecie. Jest koniec roku. Teraz jeszcze odpowiednio daleko do świątecznego chaosu… Mężowie mają jeszcze kilka dni urlopu- zawsze jest ta opcja- wiem po moim. Zabierzcie im chociaz jeden dzień dla siebie, auto zatankowane i jedzcie – gdzieś- tak daleko jak pół paliwa z baku wystarczy. (Bo drugie pol na powrót) w portfelu kasa na obiad i tyle. – to wersja light;)\nJa mam taki plan, trzymajcie kciuki by sie udało. \nBez wyrzutów sumienia, bez martwienia sie o dziecko- jeden dzień więcej popłacze, to lepiej w nocy pośpi. Tylko czemu by miało płakać- zostaje z Tatusiem!\nPowodzenia;)
Magdalena Lewińska
17/11/2017
No i jeszcze tekst babć: My to pralek nie mieliśmy, pampersów, samochodów, kolejki kilometrowe, żarcie na kartki, mleko zagotować i ostudzić… No i co? I jajco. One pracowały do 8 godzin max. Kasy starczało. W robocie pogaduchy, malowanie pazurów, gazetka. Sześć osób robiło to co teraz dwie… Mamy tak samo jak kiedyś, tylko w inny sposób. Przesr….e?
Autystycznie Empatycznie
23/03/2017
Dziękuję Ci za ten wpis, jestem mamą 4 i 2-latka a za kilka miesięcy pojawi się kolejny maluch. Już teraz w naszym domu jest bardzo głośno i to ten poziom hałasu jest dla mnie najbardziej męczący. Aż strach pomyśleć co będzie za kilka miesięcy ;-)
Joanna Morka
23/03/2017
Amen
elsi
22/03/2017
Boniu z nieba mi spadlas. Czytalam jednym tchem. Mam 3dzieci 15, 12lat i 6 miesiecy. Czuje sie fatalnie ze soba. Kilogramy które zostały dobijają mnie dodatkowo. Nie chce mi sie nic ze sobą zrobić. Niby dzieci te dwoje duże ale nie daję chwilowo rady a chce mieć perfekcyjne. Nie pamiętam już kiedy siedzialam z córkami na kanapie i robilysmy babskie pogaduchy. Nie ma czasu. A i tak codziennie yen sam kierat.?pozdrawiam Zmeczona.
Gosia
22/03/2017
Jak ja to znam…ale nie ma sie co skarzyc i tak nikt tego nie zrozumie w sensie meza, rodziny i znajomych…chyba ze matki. Moze nie mowia tego glosno bo to jak mowisz szalonooka temat tabu. \nAle to jeszcze nic…nie dosc ze dziecko kwęczy i jeczy caly dzien , drugie chore to nie ma to jak maz wracajacy z pracy prujący sie ze w domu nie posprzatane. Masakra.\nCzasem nie mam juz sily, placze z bezsilnosci no ale coz zrobic? \nMusze byc silna dla moich dzieci choc czasem ta moja sila sie konczy.\nKocham moje dzieciaki.
Ja Ja
22/03/2017
Ucieczka do pracy o tak! Ja żyje tylko od weekendu do weekendu i tylko marzę o tym, by wyjść już do pracy. Tam mam ciszę i spokój nawet jak jest masa roboty. Nikt tam nie płacze, bo ja chcę bajkę, ale nie tą, ja chce jeść, ale nie to i to też nie. Dodam, że Młody nie gada, więc to jest zgadywanie na co akurat ma ochotę. Co chwilę się przemieszcza, jak jest cisza przez kilka minut to zastanawiam się czy jak wejdę do pokoju to poznam pomieszczenie. Do tego idealna babcia, która była idealną matką, szkoda, że tylko w jej mniemaniu. Te „dobre rady” i marudzenie… Bo ona to miała porządek, bo ona to miała dwójkę dzieci i zabawki nie leżały wszędzie, miała ugotowane, chodziła do pracy i kto wie co jeszcze. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć, że to wszystko tak idealnie wyglądało. Ja za to jestem nieidealną matką, nie mam siły wstać rano z łóżka, nie mam siły po raz dziesiąty zbierać tych samych zabawek, które Młody tylko wywalił, bo akurat miał taki kaprys, a nie żeby się pobawić, szlag mnie trafia jak dzieć nie chce jeść jeść kolejnej rzeczy, którą mu podsuwam, mimo, że wrzeszczy o jedzenie, że daje mu niesolone lub delikatnie posolone jedzenie, nie daje mu słodyczy i w ogóle to mam same wady i jestem złą matką. Generalnie to jestem wrakiem siebie i tylko marzę, żeby dziecko poszło w końcu do żłobka czy przedszkola, a ja znajdę chwilę dla siebie. No, ale jakim prawem ja narzekam skoro siedzę tylko w domu i nic nie robię.\nTo są aktualne problemy, o tych co już przerobiliśmy nawet nie chcę pamiętać, bo nie było lekko, a wolę wspominać to co miłe, czyli pierwsze sukcesy Młodego.\nJakiś czas temu usłyszałam od matki, że od czasu do czasu powinnam wyjść z domu, a jak postanowiłam się w końcu wyrwać to się dowiedziałam, że jak mogę wychodzić z domu, że jestem złą matką czy coś w tym guście. Taki paradoks. Dodam, że Młody zostawał z tatusiem.\nSory za ten wywód, ale pomaga mi takie wyrzucenie z siebie całej frustracji, a w domu nie znajduję zrozumienia.\nGeneralnie Młody jest wspaniały jak przychodzi się przytulić, jak się śmieje, kiedy opowiada o czymś z przejęciem (oczywiście po swojemu), nawet jak coś nabroi i próbuje naprawić, ale nie wie jak i wielu innych sytuacjach :)\nDziękuję za artykuł, bo wiem, że nie tylko ja mam dość :)
AfterKorpo
22/03/2017
do słabości przyzna się każda matka, mają je wszystkie (poza kilkoma blogerkami, których dzieci srają truflami, mężowie codziennie przynoszą kwiaty, skrzaty sprzątają mieszkanie i które mają czas na wszystko REGULARNIE, siłka, joga, domowe spa, pozadomowe spa, nauka mandaryńskiego, garncarstwo, szermierka spotkania towarzyskie i nie wiem jeszcze co). Ale Ty masz inny problem – boli Cię to jak Cię oceniają inni, zużywasz na to mnóstwo energii. Kochana, dzień w którym postanowiłam, że mam wszystko nieistotne w dupie był najpiękniejszym dniem mojego życia! A do tego co masz w dupie zdecydowanie powinno się zaliczyć to co pomyśli o Tobie teściowa. Czy uznanie w oczach teściowej daje Ci radość? Mnie nie, więc jej brak uznania nie powinien mnie smucić.
Ja Ja
22/03/2017
To nie teściowa to własna matka. Z niedoszłymi teściami nie utrzymuję żadnych kontaktów, o dwoje wariatów mniej.\nDla mnie to nie takie łatwe nie przejmować się, niestety taki mój już charakter…
AfterKorpo
22/03/2017
Też tak miałam, analizowałam wszystko! W głowie miałam jeden wielki mętlik. To była długa droga, powyższa wypowiedź mogła zabrzmieć jakbym zrobiła jedno wielkie ciach, poziomu ekspert jeszcze nie osiągnęłam, ale zapewniam Cię, że warto. I zapewniam Cię, że jest to osiągalne.
Paulina Anna Magdalena Ociepa
22/03/2017
Paula
Iwona Kowalczyk
22/03/2017
Nie wiem czy powinnam pisac, ale moze wlasnie tak, moze wlasnie trzeba zebyscie wiedzialy, zebyscie uslyszaly jakimi szczesciarami jestescie…\nMoje dziecko po urodzeniu mialo bardzo powazne problemy, nie wiadomo bylo z jakiego powodu i czy nie odejdzie od nas, dopiero co sie urodzil taki wspanialy maluszek oswoilam sie juz w ciazy z mysla ze bede matka a tu ciagle tylko coraz to gorsze wiesci pokrojona poszyta z niemalze bestialsko wyrwanym z pod serca dzieckiem, lezalam, plakalam, szlochalam i lkalam i nie moglam nawet go zobaczyc. Pielegniarki i lekarze robili co mogli. W 3 dobie zycia przewiezli go do innego szpitala bo mozliwosci diagnostyczne tego w ktorym sie urodzil (czolowy warszawski polozniczy) skonczyly sie, ja zostalam, zobaczylam go tylko jak go przewozili w inkubatorze i ledwo chodzaca bo po cc jak w kondukcie zalobnym szlam za nim za tym inkubatorkiem i malutkimi nozkami ale liczyl sie czas i nie nadazalam widzialam tylko przez okno jak karetka odjezdza na sygnale, moje dziecko, moj malutki noworodek. Na szczescie wypuscili mnie tego samego dnia i moglam do niego jechac, brzuch mnie tak rwal na wertepach w samochodzie ale to nic dotarlam, pozwolili mi go wziac na rece dopiero 1 raz wszystko sie nagle nie liczylo trzymalam mojego nieruszajacego sie noworodka. Powiedziano mi ze dopuki jest na obserwacji to nie mamy sie o co martwic. Maz na noc sila niemalze zawiozl mnie do domu. Nad ranem zadzwonilam do szpitala zanim wstalam czy nic sie nie zmienilo i uslyszalam ze niestety po reanimacji trafil na oddzial intensywnej terapi noworodka i z nimi musze sie kontaktowac, ale zyje… Byl pod respiratorem ponad tydzien, te poranne telefony i to wyczekiwanie zeby dowiedziec sie ze Twoje dziecko jeszcze nie zmarlo ze jeszcze walczy, nie bylo konczyny po ktorej mozna byloby go dotknac bo z kazdej wystawaly albo kable monitujáce stan albo kroplowki z lekami. Pielegniarka doradzila mi zebym pracowala nad mlekiem, ze jest to jedyna rzecz, ktora moge dla niego teraz zrobic i wypracowalam, bez dziecka mleko, wieczorem zasypialam na krzesle z kanapká w ustach, w ciagu 5 pierwszych dni wazylam mniej niz przed ciaza. Modliøam sie non stop a malemu zamiast kolysanki spiewalam koledy zeby nie bylo czasu bez modlitwy (a nie jestem moherowym beretem). Czøowiek nie mysli w takich sytuacjach logicznie, robisz tylko wszystko zeby sie polepszylo unikalam czarnego kota lusterka, soli no wszystkiego.\nPo 3 tygodniach tak samo jak sie zaczelo tak sie skonczylo, przeszlo poprostu stan zaczal sie poprawiac, balam sie cieszyc, ale naszczescie nie bylo nawrotow. Po 2 miesiácach od wyjscia ze szpitala odstawili leki i on dopiero zaczal plakac, otworzyl tak szeroko oczy, zaczal zyc. \nOd tamtych chwil minely juz prawie 4 lata i jest zdrowy ma obnizone napiecie miesniowe i problemy w kontaktach z rowiesnikami ale chodzi mowi, zartuje biega skacze, zlosci sie bawi, je , rozrabia, nawet nie wiecie jakim szczesciem jest dla mnie kazdy dzien z moim dzieckiem jakie to jest wspaniale jako on wisi na mojej nodze jak mowi kocham cie mamo, jak nie moge wypic kawy bo on chce ze mna pograc w pilke, tylko ja wiem jak malo brakowalo zebym nie mogla tego wszystkiego przezywac. Chce Wam tylko powiedziec dziewczyny nie grzeszcie i cieszcie sie tym ze macie zdrowe dzieci ze moga mowic nie pozwalac Wam na pojscie na zakupy na kapiel w wannie na to czy tamto, bo to jest jak ruletka ja tez porowadzilam zdrowy tryb zycia przyjmowalam kwas foliowy, dbalam o siebie. Zycie jest takie kruche i krotkie i w sumie ciesze sie ze to przeszlismy bo ja umiem sie teraz nim cieszyc…\nPozdrawiam
Ja Ja
22/03/2017
I każdy dzień dla ciebie jest taki różowy i kolorowy? Nie masz czasem myśli, że chciałabyś chociaż chwilę pobyć sama, całkiem sama chociaż przez chwilę? Że dziecko mogłoby przez kilka minut zająć się sobą? Że chciałabyś wyjść na chwilę do drugiego pomieszczenia i wracając nie zastać armagedonu?\nNikt nie twierdzi, że nie kocha swoich dzieci czy nie cieszy się z tego, że dziecko zdrowe, ale że dopadają nas chwile, że mamy dość, że dopada zmęczenie psychiczne lub fizyczne.
Ewa Rycharska
22/03/2017
A ja.mysle ze niestety to jest tak ze te stare baby one jak mialy male dzieci to panowal trend ze miejsce baby jest w domu przy garach sprzataniu zaspokajaniu potrzeb rodziny i meza i dzieci. A maz jak mial prace i byl ogarniety to tylko szczescie a jak byl zachlana lamaga to i tak nie mial obowiazkow. I te stare ciotki zawsze komentuja najwiecej Masz 20 lat nie myslisz jeszcze o mezu kiedy dziecko urodzisz. Nie boezesz slubu koscielnego jak dziecko wychowasz. Nie ochrzcilas bedziesz musiala przed sama komunia zeby mogl pojsc ze swoin rozcznikiem. A teraz kobiety sa madrzejsze i potrafia glosno powiedziec ze taki uklad wcale im sie nie podoba ze slodkie maciezynstwo jest przereklamowane. Musle ze gdyby w reklamach pokazywali prawde o dzieciach np papmersy z odpazona dupa lub mleko i dzieciaka ze skaza bialkowa lub krople na kolki z dzieciakiem wrzeszczacym przez pare godzin. To mysle ze starym baba by sie przypomnialo jak bylo cudownie a duza czasc mlodych kobiet wcale by sie nie decydowala na dzieci
Irmina
21/03/2017
Porównanie do dnia świstaka jest tak w punkt, że aż mnie rozwaliło :) \nCzytam i czytam i jakby ktoś o mnie pisał. Mam dwoje dzieci: córka 2 lata i 3 miesiące oraz synek 6 miesięcy. Jestem znudzona, sfrustrowana, zmęczona, mam wszystkiego dość. Kocham moje dzieci nad życie i cieszę się, ze z nimi jestem i patrzę jak rosną, ale tak bardzo potrzebuje chociaż ułamka swojego życia.
Agnieszka Ang
21/03/2017
Jestem mamą 2 latka i 3,5 latka. Totalnie rozne 2 osobowosci. Starszy placzliwy ale w miare latwy w kontaktach, mozna duzo rzeczy wytlumaczyc, wyjasnic. Lubi bawic sie sam, skupia sie na tym co robi, lubi miec wzgledny spokoj, w przedszkolu grzeczny jak anioł (?!). Mlody jest typem awanturnika. Ani groźbą ani prośbą. Dokucza Starszemu a ten od razu wpada w placz. Bije go, zabiera zabawki i nie da sie pobawic w spokoju. Probowalam ich troche zintegrowac ale konczylo sie to awantura i wojna domowa. Placz slychac w moim domu nieustannie, bo ciagle sobie dokuczaja. Ja zaczynam krzyczeć i sama juz siebie nie poznaje.Oni na moj krzyk tez przestali reagowac… Nie daje rady i nie wiem co robic. Mieszkamy w UK i nie mam pomocy mamy czy tesciowej. Jestem z chlopakami codziennie od 7 rano do 20 wieczorem i po prostu nie mam juz sily. Cieszylam sie ze bedzie mala roznica miedzy chlopakami, bo sie beda lepiej dogadywac, ale nic bardziej mylnego. Sa całkowicie rozni jak ogien i woda. Ja stalam sie sfrustrowana matka, bo nie mam juz sily na te wieczne klotnie. Maz pomaga jak moze, ale duzo pracuje i tez jest zmeczony… Miala byc sielanka a czasami mam ochote trzasnac drzwiami i wrocic za tydzien….
Katarzyna Łuczak
22/03/2017
my też w uk, syn ma 19 miesięcy i kocham go nad życie ale chyba pozostanie jedynakiem bo z dwójką chyba nie dała bym rady
Agnieszka Ang
22/03/2017
Haha ja zaszlam w 2ga ciaze jak synek mial 8 mc. Nie powiem ze nie bylo to dla nas zaskoczeniem ? ale stalo sie jak sie stalo i trzeba przecierpiec, chociaz czasami naprawde sil mi brak… zrobilam sie wredna, zgorzkniala i krzycze z byle jakiego powodu. Pozniwj uswiadamiam sobie, ze to sa male dzieci i mam wyrzuty sumienia… treaja one dosc krotko, bo zachwile Mlodszy z usmiechem na twarzy rozlewa sok na dywan albo wysypuje kilogram maki na podloge w kuchni albo najzwyczajniej w swiecie spycha starszego z kanapy tak, ze on rozwala sobie nos… ?
Ja Ja
22/03/2017
Matki i teściowe też nie zawsze są cudowne, bo przecież one też były matkami i to nie rzadko idealnymi ;) O tak tydzień na bezludnej wyspie, by się przydał ;)
Agnieszka Ang
22/03/2017
Tesciow byla w zeszlym roku 2 tyg i niewiele pomogla bo byla chora i chyba ogolnie tez jej sie za bardzo nie chcialo, bo serial mimo wszystko wazniejszy niz wnuki widziane raz na 2 lata… Moja mama to zlota kobieta, chociaz nami w dziecinstwie zajmowal sie tata lub babcia (mama miala lepsza prace i tak bylo dla nas korzystniej). Teraz na stare lata zajmuje sie wnukami i ma duzo wiecej cierpliwosci niz do nas. Ale rzadko jest w UK bo w PL zajmuje sie dziecmi mojej siostry. Ona to ma High life! Ugotowane ma bo maz lubi to robic, albo to zrobi nasza mama. Moja najstarsza siostra dzieci nie ma, wiec czesto jest u niej i zajmuje sie siostrzencami… a ja… z dziecmi 24/7 i juz mam dosyc po 3,5 roku… dobrze ze starszak za kilka mc idzie na 6h do reception (polska zerowka) wtedy moze mlodszy sie też troche usppkoi…
Iwona Tofil
21/03/2017
W punkt! Matko Polko, Kobieto, Szalonooka, kimkolwiek jestes, uwielbiam Cię za ten wpis! To o mnie, prawda…? ?\n
Aneta Padoł
15/12/2016
Jesteś cudowna ?
Paula Składanowska
9/12/2016
Miło przeczytać coś tak prawdziwego i zobaczyć, że nie jestem sama :-) Właśnie skończyłam płakać z bezsilności i zmęczenia…mam 4.5 miesięcznego synka, który jest bardzo wymagającym dzieckiem A ja czuje, że moje bateryjki sa na wyczerpaniu… \n
Aga
21/03/2017
Wiem co czujesz. Moja córcia ma 2,5 miesiąca i również jest mega wymagająca. Nie śpię w dzień ani w nocy w dodatku mam jeszcze starsza 20 miesięczna córcię… Wiele już łez wylałam z bezsilności bo moje dzieci są dziećmi bardzo mało śpiącymi….
Monik
8/12/2016
Dziękuję Ci za ten artykuł. Przeczytanie jego to najlepsze co mnie dziś spotkało. \nMama Piotrka, Kuby i Franka, od 5 lat „siedząca” w domu.
Monika Żmudzińska
21/03/2017
O my god… A ja trzy lata nie mogłam wytrzymać…. ? całe szczęście wróciłam do pracy (własny biznes) bo bym zwariowała psychicznie. Kobiety walczcie o siebie bo tak jak pisze autorka szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci
Daria Kalinowska
8/12/2016
Nie potrafiłabym napisać o tym lepiej , wchodząc w macierzyństwo zapominasz o sobie i o swoich potrzebach , po prostu nie masz czasu na to , aby w ogóle o tym myśleć, gdzie wcześniej nie wyobrażałabyś sobie takiego życia w wiecznym pośpiechu i braku czasu na podstawowe potrzeby. Żadna kobieta , która nie doświadczyła w pełni macierzyństwa jako mama na pełnym etacie w domu nigdy tego nie zrozumie , musimy być z siebie dumne i zawsze myśleć pozytywnie i dziękuje Ci za ten artykuł który powinien być początkiem zrozumienia dla wszystkich osób , że każdy rodzic wychowuje najlepiej jak potrafi i jak wielka jest matczyna miłość. Daria matka dwójki dzieci Kacper 2 lata i 4 miesiące i Hubert 4 miesiące.
GG
7/12/2016
Sposób na szczerość i niewygodną dyskusję- usunąć komentarz. \nPrawda pozostanie prawdą- chcecie być slabe i narzekające proszę was bardzo. trujcie sie swoim żalem i bezradnością.\n\nkami- czekam na ripostę. Usunięcie komentarza to żadna wymówka, jeśli został przez ciebie przeczytany
Aga
7/12/2016
GG ale mnie rozbawilas buahahahaha \nNie masz dziecka, jest na szarym końcu i Ty się wypowiadasz. \nUwierz mi, cwaniactwo ustępuje pokorze w dniu zostania mamą. \nPrzypomnij sobie te słowa jak się doczekać tego swojego „szarego konca”. Tak….to będzie Twój szary koniec, szara rzeczywistość. W sumie dobrze to ujelas.\nWyczerpana, silna mama dwójki przeszczesliwych urwisów.\nPs. Mogłabym być mniej zmęczona ale wtedy One nie byłyby takie szczęśliwe.
Szalonooka
7/12/2016
?❤
kami
7/12/2016
Szkoda, ze skasowany zostal post tej dziwnej kreatury gg bo juz mialam cieta riposte:)\n\nGeneralnie trafilas w sedno, sama nie napisalabym tego lepiej;)
Szalonooka
7/12/2016
Szkoda czasu i energii, mojej i Waszej?
GG
7/12/2016
serio? tylko tyle? może jeszcze pokażesz nam swoje rozstępy i niemyte od tygodnia włosy? Jest takie powiedzenie: masz co chciałaś. Nie uwierzę ci jeśli powiesz, że nikt cię nie ostrzegał przed realiami posiadania dziecka. Mówisz, że chciane, kochane, wyczekane ale wiesz co, całe te twoje narzekanie temu zaprzecza. Jesteś matką, kobietą, żoną- podnieś głowę i krocz dumnie, nawet jeśli masz podkrążone oczy, bałagan w domu i małego bąbla domagającego się uwagi.\nJestem kobietą, młodą, ambitną, z przyszłością i mimo, że dziecko znajduje się na szarym końcu listy moich celów życiowych, to dzisiaj wiem, że nigdy nie narzekałabym na to jaka jestem nieszczęśliwa, zła, smutna i sfrustrowana\nCzytając twój tekst, najpierw się śmiałam, a potem zrobiło mi się smutno, że takie słabe matki wychowują przyszłe pokolenie\nOgarnij się, proszę. Dla dobra twojego dziecka, i dla dobra przyszłego swiata
strasznie smaczne
7/12/2016
Jakie to prawdziwe…
Szalonooka
7/12/2016
❤?