Każdego dnia obiecujesz sobie, tak jak ja zresztą, że dzisiaj wieczorem, to już na pewno, usiądziesz spokojnie na kanapie. Przeczytasz w ciszy książkę, zrobisz nowy szalik na drutach, albo bezczelnie pogapisz się w telewizor oglądając kolejny bzdurny serial. Oczywiście że tak zrobisz. Ale na pewno nie dzisiaj. Jutro też nie. Może za rok, albo dwa. Jak dzieci wyjadą na studia.  Bo Matka polka nie potrafi odpoczywać.

2

To niesamowite jak wiele pokładów siły, mamy w sobie my, matki. Niby padamy co wieczór na cztery litery. Niby cały dzień ledwo chodzimy, podpieramy powieki zapałkami, ale nie potrafimy odpuścić ani jednego zadania, ani pół obowiązku. Świat się przecież zawali, cały misternie układany plan dnia pójdzie  z dymem i nic już nie będzie takie samo. A najgorszy jest przecież smak porażki, że coś nam nie wyszło i ten zabójczy wzrok otoczenia. Bo przecież wszyscy wiedzieli, że polegniesz i nie dasz rady.

Każdego dnia staram się planować, co będę robiła. Planuje nie tyle po to, żeby czuć się bezpieczniej i o czymś nie zapomnieć. Planuję po to, żeby w dość napiętym grafiku dnia codziennego, uczknąć dla siebie, egoistycznie chociażby kilka minut. Bo potrzebuje resetu jak każdy. Potrzebuje kilku minut w wannie, ze słuchawkami na uszach. Kiedy nie będę musiała niczego. Nie będę myślała o niczym. Każdego dnia, moje plany weryfikuje rzeczywistość i fakt, że mam dziecko.  I męża. I życie, które zaskakuje jak Kinder jajo.

My matki, bierzemy na swoje bary zbyt wiele. Dążymy do perfekcji, którą serwują nam pierwsze strony kolorowych czasopism. Staramy się być najlepsiejsze bo tak. Bo przecież wszystkie blogerki pokazują swoje błyszczące domy. A i Małgośka Rozenek w telewizorni, mówi, że przecież tak trzeba. Że rodzina jest najważniejsza, ale dom musi być przy tym nieskazitelnie czysty.

Matka polka nie potrafi odpoczywać

No to latamy na tej szmacie, od rana do wieczora, w międzyczasie robiąc dwudaniowy obiad, z obowiązkowym deserem. Bo może wpadną goście. Przecież nic się samo nie zrobi. Na kawę czas się znajdzie. Zimną, pięć razy podgrzewaną w mikrofali. Wypita do tego duszkiem. I co z tego, że pięć minut po tym, jak zrobisz generalne porządki, nie widać, że sprzątałaś. Co z tego, że wszystko pachnie, błyszczy, a z podłogi można by jeść, skoro Ty nie potrafisz się cieszyć. Niczym. Ani tym porządkiem. Ani życiem.  No bo jak, skoro nie masz już siły?

Obiecałam sobie, jakiś czas temu, że dość. Że już koniec. Że nauczę się odpoczywać. Że przestanę brać na siebie nadprogramowych obowiązków. Że wiem, że potrafię, że mogę. Ale przecież nie chce, żeby moje życie kręciło się wokół pomagania, podawania i spełniania wymogów. Że przecież, czego nie zrobię dzisiaj, mogę zrobić jutro. I kompletnie nikt nawet tego nie zauważy. A jak nawet zauważy, to już jego problem nie mój. Bo nauczę się, że przestanie mi przeszkadzać wszystko. Łącznie z tymi skarpetami koło łóżka i pokojem młodego przewróconym do góry nogami. I ta sterta ciuchów do prasowania, których i tak nigdy nie prasuję, też przestanie mnie irytować.

Obiecałam sobie i guzik z tego wyszło. Bo my matki już tak mamy. Chyba w genach przekazywany jest nam taki odruch i przekonanie, że nawet jak nie muszę to muszę, inaczej się uduszę. I ja się duszę. Bo kiedy tylko zaczynam odpuszczać, kiedy chce faktycznie odpocząć. Nie ja nie chcę, ja muszę bo mój organizm już wydaje z siebie resztki sił. Nawet wtedy przegrywam walkę z samą sobą.  Nie siądę, nie odetchnę, nie odpocznę. Tylko robię, jeszcze więcej. Bo przecież skoro mam czas na odpoczywanie, to mogę go spożytkować na coś bardziej kreatywnego.

I tak z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, z roku na rok…

Aż do tego poniedziałku. Kiedy to mój organizm poddał się totalnie. Odmówił współpracy na najwyższych obrotach. Basta Hanka! Dłużej nie dam rady-zbuntował się nie na żarty. A ja wreszcie zrozumiałam, że czas z tym coś zrobić. Że tak dłużej się nie da. Planowanie, organizacja owszem, ale nie za wszelką cenę. Nie po swoim własnym trupie. I pierwsze o czym pomyślałam to, że muszę odpocząć. Ale tak serio. Tak na dłużej. Tak bez spiny i z dala od domu. I nie  w wakacje, ale tak już, niedługo, gdzieś za chwilę. I wtedy przypomniałam sobie , że…za chwilę to znowu są święta!

I znów poczułam to ciśnienie. To, że coś muszę. Znowu to urabianie się po łokcie. Znowu wszystko w biegu. Znowu zamiast odpocząć, narzucę sobie mordercze temo. Wiem, też właśnie to poczułaś. Też już pomyślałaś o tym, że te święta coraz częściej męczą już na samą myśl, zamiast cieszyć, że spędzisz je w rodzinnym gronie. A gdyby tak chociaż raz odpuścić?

Gdyby zabrać najbliższych i wyjechać gdzieś, gdzie jedyne co będziemy musiały, to pełen relaks? I tu zapala się kolejna lampka. Co na to rodzina? A czy Ty byś się przejęła tym, że ktoś postanowił te święta spędzić inaczej? Że chce odpocząć, zrelaksować się? No właśnie, ja też nie ;) I wiesz co, chyba znalazłam miejsce idealne!

wielkanoc-popup

O tym, że Hotel Zalesie Mazury Active SPA to miejsce najbardziej rodzinne jakie przyszło mi kiedykolwiek odwiedzić pisałam Wam TUTAJ.  Ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że tak szybko zapragnę tam wrócić. Bo jak sobie przypomnę, tą domową atmosferę, to pyszne jedzenie, te atrakcje dla dzieci, tą strefę relaksu dla dorosłych, to wiem, że Wielkanoc na Mazurach będzie idealna!

Wreszcie będę mogła odpocząć, pomyśleć tylko o sobie. Ba! Wreszcie znajdę czas dla całej rodziny. Bez urabiania się po łokcie, biegania po sklepach za niezbędnymi składnikami. Bez pośpiechu i wreszcie z uśmiechem na twarzy. Jeżeli więc tak jak ja, doszłyście do momentu, kiedy czas sprawdzić jak to jest naprawdę odpocząć zerknijcie na ofertę wielkanocną na Mazurach bo coś czuję, że możemy się tam spotkać ;)

A póki co wracam, do rzeczywistości. I dzisiaj wieczorem to już na pewno, ale tak na stówę zrobię sobie domowe SPA. Takie z aromaterapią i przyjemnym nastrojem. Pomyślę chwilę o sobie, bo inaczej nie dotrwam do świąt…

Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeżeli go udostępnisz. Możesz też polubić ten post, albo zostawić komentarz. Dla Ciebie to chwila, a dla mnie będzie to mały dowód docenienia mojej pracy ;)