Matka. Niby nadal kobieta, a jednak wpychana w gorsze kategorie kobiecości. Niby ma o ten fakt, żal i pretensje do całego świata, a jednak traktuje to jak najlepszą wymówkę. Ale, kiedy już jakaś matka, odważy się pokazać swoje atrybuty kobiecości. Kiedy głośno zacznie mówić o seksie i swoich otwartych preferencjach. Nagle okazuje się, że nawet jeśli chcesz i potrafisz być hot mamuśką, nie możesz. Przecież dajesz dziecku zły przykład. Wychowujesz dewiata!
Kilka dni temu, na wallu znajomego, zalajkowałam artykuł. Dotyczył bardzo otwartego małżeństwa, które lubi perwersyjny seks i nie wstydzi się tego. Na ścianie w ich domu wisi artystyczna fotografiaa jej i jego, w jednoznacznej sytuacji, a i zabawki- które większość z nas chowa w najgłębsze zakamarki alkowy, są porozstawiane w domu jak gdyby nigdy nic. Przeczytałam artykuł, spodobał mi się brak skrępowania i podejście do seksu, w sposób tak naturalny, jak każda inna przyziemna czynność w naszym życiu. Tak powinno być pomyślałam.
Kilka dni później znajomy napisał do mnie, że byłam jedyną matką blogerką, która wpis zalajkowała. Nie zdziwiło mnie to wcale. Przecież jeżeli polubisz taki wpis, to tak jakbyś przyznawała się do podobnych preferencji. Znajomi widzą co lajkujesz. A matka i seks? Nie, to przecież do siebie nie pasuje. Nie mówiąc już o matce i seksie perwersyjnym. To się przecież już kompletnie wyklucza.
Z ciekawości wróciłam na tablicę znajomego i przeraziła mnie dyskusja pod podlinkowanym tekstem. Kobiety broniły się jak mogły, przed…facetem, który twierdził że wychowywanie dziecka w domu pełnym erotycznych zabawek, zdjęć robi z niego zboczeńca. Że niby od małego wpaja się mu perwersje. Co dla mnie jest bzdurą totalną samą w sobie.
Tabu dla dorosłych.
Seks jest tematem tak ciężkim, że sami dorośli mają problem, żeby swobodnie o nim rozmawiać. Bardzo rzadko zdarza się, że wśród znajomych ten temat jest poruszany. A jeśli już, to bardzo powierzchownie. Wszach nie wchodzi się do niczyjej sypialni bez pukania. Owszem. Niby takie podejście jest zdrowe. Jednak nie chodzi o to, żeby komuś pod materac od razu zaglądać, ale o to, żeby z seksu nie robić tematu tabu. Przecież to rzecz najnormalniejsza w świecie. I nie służy tylko do rozmnażania. Ale o tym chyba wiecie?
Mamy problem sami ze sobą.
Utarło się że kobieta która urodziła dziecko, przestaje być kobieca. Często zapuszczona, z nadwagą(bo przecież szkoda po dziecku zostawiać, a na ćwiczenia nie mam czasu i siły), w wyciągniętym dresie (przecież nigdzie nie wychodzę, nikt mnie nie zobaczy), z sińcami pod oczami(szkoda tapety kiedy siedzę w domu)- sama dla siebie nie jest atrakcyjna. Dlaczego więc ma być atrakcyjna dla swojego faceta?
To działa w dwie strony. Nie możemy wymagać od samca, że będzie nas adorował, kiedy wyglądamy mało apetycznie. Zanim następnym razem zrobisz awanturę swojemu mężczyźnie, spójrz w lustro. Czy tak wygląda bogini seksu? Wiem, jestem brutalna. Wiem, nie każda kobieta może schudnąć, bo ograniczają ją względu zdrowotne. Ale zanim zaczniesz szukać sobie kolejnych wymówek i wieszać na mnie psy- odpowiedz sobie sama, ale najszczerzej jak potrafisz;
Czy naprawdę zrobiłaś wszystko, żeby czuć się dobrze sama ze sobą?
Dopóki nie zaczniesz o sobie myśleć i o siebie dbać, nie poczujesz się jak Bogini seksu. Jeżeli Ty nie zaakceptujesz siebie, nie wymagaj, żeby robił to Twój facet. Czas spojrzeć prawdzie w oczy i zawalczyć o odrobinę szczęście. No okej, dobry seks, to trochę więcej niż odrobina.
Ale, ale. Żeby nie było że to wszystko wina kobiet. Faceci nie ułatwiają. Zamiast motywować, podcinają skrzydła i wpędzają w jeszcze większe kompleksy. Przypomnij sobie Panie kolego, ile razy śmiałeś się z nadwagi swojej ukochanej? Że tu wyłazi, tu odstaje, a duży brzuch to nawet fajny, bo miękko na nim jak na podusi? Ile razy kiedy ona katowała się kolejną dietą, Ty prosiłeś o schabowego, albo wpierdzielałeś przy niej kolejną tabliczkę czekolady na noc? A kiedy ostatnio adorowałeś swoją kobietę, powiedziałeś komplement albo uwiodłeś do tego stopnia, że nie mgła Ci się oprzeć(mimo że głowa bolała, sił brakowało,a rano trzeba wstać do pracy) ?! No właśnie.
Niby wiadomo że wspólne życie to sztuka kompromisów, ale jedyne co robimy- to wymagamy od siebie wzajemnie, nie dając nic w zamian. Ustalcie zasady wspólnej gry. On zajmie się dziećmi, kiedy Ty poćwiczysz i zrobisz manicure. On ugotuje kolację przy świecach, kiedy Ty zawieziesz dzieci do babci i zrobisz się na Boginie seksu. Grajcie do jednej bramki.
Nie od razu Rzym zbudowano.
Nikt nie mówi, że od razu otworzysz się na fantazje. To trwa. Najpierw musisz na nowo odnaleźć przyjemność z seksu. Wszystko małymi krokami, wszystko po kolei. Jeżeli ufacie sobie wzajemnie to jedyne co możecie osiągnąć to przyjemność. Poznaj od nowa swoje ciało. Otwórz swój umysł i zaufaj zmysłom.
Wszystko jest dla ludzi.
Nie musisz się wstydzić swoich fantazji. Nie bój się ubierać kobieco, seksownie.To że jesteś matką, nie znaczy że do końca życia skazana jesteś na pozycję na misjonarza, w dodatku przy zgaszonym świetle. Jeżeli Cie to kręci, spoko. Ale nie wiesz jak dużo tracisz. Bycie matką nie ogranicza Cie w żaden sposób. To nie jest tak, że już nie wypada. Że powinnaś się zastanawiać co ludzie powiedzą. To Twoje życie, i tylko od Ciebie zależny jak je przeżyjesz. Pamiętaj że Ci, którzy najbardziej będą Cie krytykować, są najbardziej nieszczęśliwi sami ze sobą! A jak odpowiedziała ostatnio Jennifer Lopez, na zarzut wobec jej wyzywającego, seksownego imagu;
Nie mogę być seksowna bo mam dzieci? A one skąd się wzięły?
Gdzie w tym wszystkim jest moje dziecko?
To bardzo proste. Dziecko nadal jest dzieckiem. Przecież nikt, nie każe uprawiać Ci przy nim seksu. Kwestia organizacji i dziecko ląduje u babci, jest w szkole, na zajęciach dodatkowych czy w kinie z kolegami. Przecież atrakcyjna i uśmiechnięta, spełniona i szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko.
Edukacja seksualna dziecka.
Dochodzimy wreszcie do sedna. Problem największy naszego nietolerancyjnego i zaściankowego społeczeństwa. Po co rozmawiać z dzieckiem o seksie, skoro w szkole jest wychowanie seksualne, do życia w rodzinie czy jak zwał, tak zwał. Do tego, po co rozmawiać z dzieckiem, skoro w dzisiejszych czasach wszystkiego dowie się z internetu. Owszem dowie się. Tylko czy tego, czego chcielibyśmy aby dowiedziało się nasze dziecko?
Seks w internecie, bez względu na formę przekazu- zawsze pozbawiony będzie jakichkolwiek uczuć. Internet nie powie Twojemu dziecku, że najlepsze doznania seksualne to te, które przeżywa się, z osobą którą się kocha, której się ufa, i którą się doskonale zna. Pani w szkole, też mu tego nie powie. A koledzy tym bardziej.
Internet nie powie Twojemu dziecku, że doświadczenia i przyjemności uczy się z czasem. Nie powie też dziecku, że zabawki erotyczne, i wszelkie formy perwersji wcale nie są niczym złym. Dopóki zachowane są zasady zaufania, współpracy i wzajemnego czerpania przyjemności.
Jedyne co może pokazać internet, czego może nauczyć w szkole nauczyciel- to mechaniczne, pozbawione uczuć i wiedzy życiowej porady. Na przykład o antykoncepcji- rzecz praktyczna, ale ze względu na środek przekazu mało wiarygodna. I własnie ze względu na środek przekazu jakim jest internet, nie chciałabym żeby moje dziecko szukało w nim informacji. Bo tam właśnie czai się pełno dewiacji i zboczeńców. To właśnie ta wiedza, pozbawiona jakiejkolwiek emocjonalnej otoczki z naszych dzieci może zrobić seksualne kaleki.
To jedynie my jako rodzice, możemy taką wiedzę dziecku przekazać. Dopóki jednak sami będziemy mieć z seksem problem. Dopóki będziemy się wstydzić o seksie rozmawiać i dopóki każda wzmianka o seksie przy dziecku, będzie w nas budziła niesmak. Możemy zapomnieć, że nasze najmłodsze pokolenie będzie wyrastało na ludzi zdrowych seksualnie.
Zacznijmy więc edukację seksualnych od nas samych. Dorosłych. Niech matki wyskoczą wreszcie z dresów i wskoczą w kuse ciuszki. Niech społeczeństwo zacznie akceptować seksualność matki, jako rzecz najnormalniejszą i godną naśladowania. Przestańmy bać się seksu. To nie boli, a może sprawić więcej przyjemności niż niektórym sie wydaje ;)