Przez wiele lat blogowania, przechodziłam różne stany świadomości blogera. Od chowania się po kątach ze swoim blogiem przez hasłowanie. Przez przejmowanie się tym, co mówią o tym inni, ludzie z reala. Aż doszłam do momentu w którym jest dzisiaj. Pewna siebie, tego co robię i mająca w poważaniu czy się to komuś podoba czy też nie.
Wczoraj wieczorem rozmawiam z Moniką z bloga Kamperki.
-Bo wiesz mam ostatnio doła. Mam ochotę rzucić to wszystko w cholerę. Ludzie kompletnie nie rozumieją po co pisze bloga. Na co mi to. Mamy w piaskownicy patrzą się na mnie jak na kosmitkę. Jakbym robiła coś złego!- brzmiał mniej więcej kontekst rozmowy.
Jak ja to doskonale rozumiem! Ileż to razy zastanawiałam się po co mi to. Nie. Nie blogowanie. Raczej po co mi konfrontacja z rzeczywistością i ludźmi, którzy kompletnie blogerów nie rozumieją. Dlatego przez wiele lat ukrywałam się z blogiem. Dzisiaj mam gdzieś, kto go czyta. To znaczy inaczej. Bardzo szanuję swoich czytelników. Ciesze się z każdej kolejnej osoby, która zatrzyma się u mnie na dłużej. Ale przestałam się przejmować, że trafi tu ktoś z mojego prywatnego życia. Niech trafi. No i?
Blogerzy, to taka specyficzna grupa ludzi, którzy mają w sobie chęć tworzenia i dzielenia się tym z innymi. Cele bywają różne. Jedni chcą się dowartościować. Inni mają silną potrzebę tworzenia i nie chcą by ich twory lądowały w szufladzie. Ja celów mam kilka. Po pierwsze chce pisać. Po drugie mam silna potrzebę poznawania nowych ludzi. A blogowanie to jeden z najlepszych na to sposobów.
Mój blog, to w pewnym sensie moja wizytówka. Taki profil psychologiczny mojej osoby. Ludzie którzy tu trafiają i zostają na dłużej, czytając moje posty, dyskutując ze mną poznają mnie i wiedzą z kim mają do czynienia ;) Podobnie ja poznaje inne blogerki i czytelników.
Dzięki temu poznałam wielu fantastycznych ludzi, którzy każdego dnia mnie inspirują, motywują i popychają do dalszego działania. Niedługo w związku z tym powstanie pewien cykl postów, o ludziach…a niech to na razie zostanie tajemnicą ;) A że na blogu uprawiam swojego rodzaju ekshibicjonizm? I co w tym złego? Że mam swoje zdanie w pewnych kwestiach i nie boję się ich głośno poruszać? No cóż. Swojego zdania nikt nie zabroni mi mieć. Jeżeli komuś się ono nie podoba, nie potrafi go uszanować, to nie ja mam z tym problem ;)
Co śmieszniejsze, ludzie którzy często nabijają się z blogerów, którzy ich nie rozumieją- sami uprawiają publiczny ekshibicjonizm. W mediach społecznościowych. Do tego robią to dość nieudolnie, myśląc że mają nad tym kontrolę w postaci ustawień prywatności. W sieci nic nie jest prywatne.
A ja śmieję się, kiedy każdego kolejnego dnia, na mojej tablicy przewijają się kolejne “prywatne” posty i zdjęcia moich znajomych. I zastanawiam się co jest większym ekshibicjonizmem. Ich półnagie zdjęcia z plaży w Tunezji czy innej Majorki, które wrzucają dla szpanu do wglądu kilkuset “znajomym” na swoim wallu, czy mój blog, gdzie uprawiamy ekshibicjonizm intelektualny?
I jasne, że ja też czasem wrzucam bardziej prywatne zdjęcia. Ale ja robię to oficjalnie, bez spiny o to co kto wrzuca. A oni, oburzają się z blogerów, a sami… zresztą przerzyjcie swoje tablice ;) I poznajcie nowych vlogerów i blogerów ;)
A Wy jak radzicie sobie z realnym odbiorem Waszych blogów? albo jak, jako czytelnicy odbieracie blogerów?
Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeżeli go udostępnisz. Możesz też polubić ten post, albo zostawić komentarz. Dla Ciebie to chwila, a dla mnie będzie to mały dowód docenienia mojej pracy ;) A może tekst trafi do kogoś, komu jest potrzebny.