Pytanie pierworódek, które najczęściej pojawia się w internecie i które najczęściej wyświetla mi się na tablicy. Chyba nie ma dnia, żebym nie przeczytała, że gdzieś, ktoś, pyta, kiedy kończy się bunt dwulatka?
Nikt chyba lepiej jak ja, i mamy dzieci o podobnym do mojego syna charakterze, nie zna na to pytanie lepszej odpowiedzi. I nie zamierzam tutaj odprawiać pedagogiczno-psychologicznych wykładów, bo na teorii to ja się kompletnie nie znam. Mogłabym napisać też, że nie jestem specjalistką w żadnej dziedzinie okołodzieciowej, ale to byłoby kłamstwo. Jestem specjalistką. Mam w domu dziecko i to powinno wystarczyć. A przynajmniej mi. Ale zacznijmy od podstaw. Jak zawsze.
Każde dziecko jest inne. Kropka. Tutaj powinien kończyć się wykład, którego nie zaczęłam. Każde dziecko jest inne i każde dziecko inaczej przechodzi poszczególne etapy swojego życia. Kilka lat temu, kiedy sama miałam na rękach niemowlaka w mojej głowie tliło się milion pytań bez odpowiedzi. Ile ja bym wtedy dała, żeby wiedzieć to co wiem dzisiaj. Jak spokojniej spałabym każdego dnia, ile mniej czasu spędziłabym na wertowaniu tysiąca stron w internecie i porównywaniu swojego dziecka do innych!
Przez wiele miesięcy, a nawet lat, na poszczególnych etapach życia Młodego wypatrywałam złowieszczych buntów. Bunt dwulatka, bunt trzylatka, pięciolatka. Wszędzie, wszyscy i wszystko ostrzegali mnie przed BUNTEM. Bunt jest zły. Bunt będzie spędzał Ci sen z powiek. Bunt nie da Ci żyć. Bunt zdezorganizuje Ci życie, bunt sprawi, że będziesz płakała po nocach. Jak ja się tego cholernego buntu bałam! Każdego dnia, kiedy moje dziecko miało gorszy dzień, ja zastanawiałam się czy to już, teraz, czy może jeszcze nie. Czy nastąpi to jutro, a może uda mi się, jak niektórym matkom i klasyczny, książkowy bunt mnie ominie. Naiwna ja.
Oczywiście, że mnie nie ominął żaden bunt. Chociaż wierzę w to, że są i takie dzieci, które takich etapów w swoim życiu nie miały i mieć nie będą. Niemniej, po kilku latach macierzyństwa wiem dwie rzeczy o buncie dwulatka.
Bunt dwulatka, tak bardzo zniesławiony nie jest niczym złym. Wręcz przeciwnie.
Bunt dwulatka kończy się, kiedy Twoje dziecko dorasta i wyprowadza się z domu.
W tym momencie napędziłam Ci niezłego stracha. Przed oczami masz wizję nieprzespanych nocy, macierzyństwa usłanego ciernistymi krzewami i kłodami pod nogami. Spokojnie, zaraz Ci wszystko wyjaśnię, bo o ile wizja ciągłego buntu, do momentu wyprowadzenie się dziecka z domu do najlepszych nie należy, o tyle moje argumenty mogą Cie przekonać, do pozytywnych aspektów buntu.
Bunt dziecka nie jest niczym innym, jak manifestowaniem swoich potrzeb, wyrażaniem swoich emocji, pokazywaniem uczuć! Te klasyczne bunty, które pojawiają się na pewnych etapach rozwoju naszych dzieci, biorą się z pewnego rodzaju skoku rozwojowego. Nie wszyscy w takie skoki rozwojowe wierzą, nie następują one też z dnia na dzień. Jednak są to momenty, kiedy nasze dziecko zaczyna widzieć więcej, więcej rozumieć. Kiedy zaczyna się uczyć nowych rzeczy, badać rzeczywistość, testować ludzi, reakcje swoje i otoczenia. I paradoksalnie, bunt nie jest tylko wynikiem reakcji naszego dziecka. Bywa też, niestety konsekwencją, braku naszej chęci wsłuchania się w dziecko.
Im my, jako rodzice, bardziej opieramy się faktom, iż nasze dziecko rośnie, rozwija się i rozumie więcej, i więcej chce testować życie, tym bardziej nasze dziecko buntuje się i to życie chce sprawdzać, często na przekór nam. Czy jest to złośliwe? Nie. Ciekawość jest naturalnym ludzkim odruchem. Dotyczy zarówno nas dorosłych jak i małe dzieci, które od najmłodszych lat ten świat poznają. Jeżeli Ciebie coś ciekawi, to niejednokrotnie nie zaśniesz , zanim się nie dowiesz, nie sprawdzisz, nie poznasz. Myślisz, że dzieci różnią się od nas? Pod tym względem absolutnie nie. Jedyne co nas różni, to doświadczenia w różnorakich sytuacjach, kiedy my wiemy co dziecku może grozić, a dziecko takiej wiedzy i doświadczenia jest pozbawione.
I jeżeli spojrzysz na problem buntu swojego dziecka z tej właśnie perspektywy, łatwiej będzie Ci nie tylko zrozumieć co się z nim dzieje, ale też przejść przez ten etap z mniejszymi problemami. Bo nie będę Cię oszukiwała, tych nie unikniesz. Czasem, zanim dojdziesz do porozumienia z własnym dzieckiem miną tygodnie, czasem miesiące. Jednak najważniejsze, żebyś uświadomiła sobie dwie rzeczy.
Bunt jest naturalnym etapem rozwojowym i nie wynika ze złej natury Twojego dziecka, złego wychowania a chęci poznawania i przeżywania świata inaczej, po swojemu. Bunt nie minie, kiedy Twoje dziecko skończy trzy lata. Będzie się pojawiał co jakiś czas, do momentu, kiedy Twoje dziecko nie usamodzielni się i nie zacznie być samo za siebie odpowiedzialne. Ale i wtedy nie minie. Jedynie zmieni źródło i powody z jakich będzie się uaktywniał. Polityka, przemoc, zanieczyszczenie powietrza…
I to jest moment, kiedy chce Ci powiedzieć, że jeżeli Twoje dziecko się buntuje, a Ty zamiast z nim walczyć, próbujesz zrozumieć jego problemy, wsłuchać się w to co ma do powiedzenia i dojść do kompromisu(bez względu na wiek!), to prawdopodobnie kiedyś wyrośnie na bardzo fajnego, wrażliwego człowieka. Człowieka, który nie będzie głuchy na problemy innych, na odmienne zdanie. Człowieka który nauczony będzie dochodzenia do kompromisów, a nie walki o swoje za wszelką ceną, bo wie lepiej. Człowieka, który nauczony będzie rozmawiać z drugą osobą. I przede wszystkim słuchać.
Przyszłaś tutaj, chcąc poznać odpowiedź na pytanie- kiedy ten cholerny koszmar minie?! A ja nie mogę Cię uspokoić i dać lekarstwa na idealne macierzyństwo i idealne dziecko. Bo takowych nie ma. Jedyne co mogę ci poradzić, to zmianę perspektywy i postrzegania sytuacji w jakiej się znalazłaś. Bo odkąd ja uświadomiłam sobie czym tak naprawdę jest bunt, jak długo potrwa i jak z nim walczyć, a raczej jak z nim nie walczyć, o wiele łatwiej rozumieć mi swoje dziecko. To nie jest łatwe i przychodzi z doświadczeniem, a przede mną jeszcze wiele słabszych i trudniejszych chwil.
Jednak wiem jedno, nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. A ciężka praca nad sobą i relacjami ze swoim dzieckiem, może zaowocować najpiękniejsza nagrodą na świecie. Miłością i jego szczęściem.