Byłam przekonana, że to oczywiste, że w dzisiejszych czasach nikogo nie trzeba uświadamiać. Że TE czasy-nieuświadomionych w związku dawno mamy za sobą i nie wrócą. O jakże się myliłam!
Cały tydzień wstajesz skoro świt, zajmujesz się domem, dziećmi, pierzesz, sprzątasz, gotujesz. Wstajesz przed wszystkimi, żeby zdążyć wszystkich ogarnąć. Robisz śniadanie, wyprawiasz dzieci do szkoły, idziesz do pracy, wracając odbierasz dzieci ze szkoły. Szybkie zakupy, coś szybkiego na obiad. Sprzątasz po obiedzie. Czasem trzeba porozwozić dzieciaki na zajęcia, czasem pojechać do lekarza. Trzeba przypilnować, żeby dzieciaki odrobiły lekcje, przygotować ciuchy na następny dzień. Ani się obejrzysz, a już trzeba robić kolację, myć dzieciaki. Kiedy te wreszcie popadają jak muchy z wyczerpania baterii, kiedy cały dom już śpi, Ty jeszcze się krzątasz, żeby poogarniać rejony. Pierwsza wstajesz, ostatnia kładziesz się spać.
Weekend wcale nie wygląda lepiej. Bo mimo, że starasz się w tygodniu nie zapuścić domu, to jednak gruntowniejszych porządków nie jesteś w stanie zrobić. Więc sobota-dzień mopa. Wszystko jest oczywiście syzyfową pracą. Ledwo skończysz jeden kąt, w kolejnych już wcześniej posprzątanych znowu jest bałagan. Teoretycznie każdy miał pomóc, ale na dźwięk słowa “sprzątanie” wszyscy wyparowali i mają ważniejsze rzeczy do roboty. Klasyka gatunku większości domów. Więc sprzątasz, pucujesz, ogarniasz, gotujesz, pieczesz, może jak się szybko uwiniesz będziesz miała chwilunie dla siebie, może wreszcie odpoczniesz, paznokcie chociaż zrobisz, zdrzemniesz się godzinkę albo dwie…
Oczywiście że nie. Skończysz sprzątać chatę zaraz nawinie się jakaś szafa do segregacji, jakiś garnek który zaszedł spalenizną i trzeba go w końcu wyszorować, albo zakamieniony czajnik, czy fugi do odczyszczenia. Zawsze coś. Ale spoko, jest jeszcze niedziela. Niedziela będzie Twoja. A przynajmniej taki masz plan, bo niby szybko uwiniesz się ze wszystkim, niby masz już posprzątane, więc do jutra chyba armagedon nie wróci? Naiwna Ty!
I tak własnie było u mnie cały tydzień. Z tym, że w niektórych domach, czasem jakiś ogarnięty tatuś pomaga mamie. A raczej dzieli z nią życie, a także wszelkie obowiązki i nie trzeba go do niczego gonić. Ja przez połowę miesiąca jestem sama, zdana tylko na siebie. Co za tym idzie, po za moimi obowiązkami i pracą, przejmuje też dodatkowe “męskie”, które niejednokrotnie zabierają mi trońkę więcej czasu. Kiedy więc Szalony wreszcie wraca na pokład, ja jestem wyczerpana fizycznie, i jedyne o czym marzę, to jeden dzień, jeden poranek, kiedy mogę spać do oporu i zregenerować siły na resztę tygodnia.
I tak jest u nas w niedzielę. On wstaje rano, ogarnia, przygotowuje śniadanie, czasem obiad. Zajmie się Młodym, czasem wstawi pranie, czasem odkurzy, a czasem umyje też podłogi. Bez proszenia, przypominania, ględzenia. Na koniec przynosi mi kawę do łóżka i w zależności od głębokości mojego snu budzi buziakiem, albo…zostawia w świętym i błogim spokoju.
I to jest takie normalne takie miłe i przyjemne, że wydawało mi się, że ma tak każda z matek, żon. Że kawa do łóżka. Że mąż dla którego oczywistym jest fakt, że żona też potrzebuje odpoczynku, snu i czasu dla siebie. Że nie mamy niewyczerpalnych źródeł energii. Serio.
A później na swoim fanpage ( TUTAJ ) napisałam post, w którym stwierdzam iż takie zachowanie jest wyznacznikiem wielkiej miłości. Nie jedynym, ale jednym z wielu. W odpowiedzi dostaje zimny kubeł wody prosto w twarz…
Okazuje się bowiem, że tylko garstka matek może liczyć na swoich mężów i partnerów. Teoretycznie nazywając rzeczy po imieniu powinnam powiedzieć, że nie mogą liczyć na ich wsparcie. Ale to nie powinna być chęć wsparcia czy pomocy. To jest naturalny odruch człowieka, który kocha swoją kobietę przecież!
Widzę, że z człowiekiem którego kocham dzieje się źle, że nie ma siły bo jest przepracowany, że jest osłabiony chorobą, że coś go boli- robię wszystko żeby mu pomóc i żeby jego stan się nie pogorszył. Wiadomo, faceci są inni. Ich stan fizyczny nie przedkłada się na samopoczucie psychiczne. Źle się czuje- położy się na kanapie i będzie umierał. Reszta nie ma znaczenia. My matki tak niestety nie mamy.
My przede wszystkim nie potrafimy odpoczywać. Zagryzamy zęby, zapijamy gorączkę tonami aspiryny i jedziemy z koksem. Przecież nie możemy zawieść niczego ani nikogo. Nie możemy pozwolić sobie na chwile słabości. Nie możemy zawieść samych siebie. Już nie wspominając, że samo się przecież nie zrobi, i jeżeli same czegoś nie zrobimy, to…zwyczajnie zrobione nie będzie.
To cholernie przykre, że tyle kobiet w związku z facetami, z którymi tworzy RODZINĘ nie ma w nich oparcia i tak naprawdę całe życie jest zdana tylko na siebie. Wielu facetom wydaje się, że kobieta właśnie od tego jest-od prania, sprzątania, gotowania, a oni stworzeni są do wyższych celów. Nie wspominając o tym, że taki stereotyp wynieśli z domów rodzinnych i taki “podział” obowiązków jest im zwyczajnie na rękę. Nie widzą zmęczenia, wyczerpania swoich kobiet bo zwyczajnie nie chcą tego widzieć. Nie tylko musieliby wznieść się na wyżyny swojej inteligencji, żeby to zauważyć, ale też zrobić więcej nić musieli do tej pory-zniżyć się do wykonywania żmudnych, brudnych i kompletnie nieefektownych prac, przy których musisz się dużo napracować, a i tak za chwilę nie widać, że coś robiłeś.
Jest jeszcze inne rozwiązanie i nadzieja dla Ciebie i Twojego faceta. Bo my kobiety lubimy, żeby on się sam domyślił. Wiecie, żeby nas zaskoczył i sam z siebie robił to, czego od niego oczekujemy. To o niebo przyjemniejsze, niż kiedy z łaską wykonuje Twoje prośby, przekazane w trochę roszczeniowy sposób. A oni z kolei są kompletnie niedomyślni! Facetom trzeba jasno-kawa na ławę!
Dlatego więc, jeżeli padasz na cztery łapy, nie masz już siły i energii, zarówno fizycznej, jak i psychicznej i potrzebujesz chwili odpoczynku. Godzinki, dwóch, a najlepiej całego niedzielnego poranka. Jeżeli jemu nawet do głowy nie przyjdzie, żeby czasem zastąpić Ciebie w Twoich obowiązkach, dać Ci chwile oddechu, wytchnienia i czasu żebyś się zregenerowała. Udostępnij i pokaż mu ten tekst. Niech przeczyta, niech przemyśli i może zrozumie, że Ty też potrzebujesz zastrzyku energii. Inaczej pewnego dnia wysiądą Ci baterie.
A kiedy do niego wreszcie to dotrze, kiedy zacznie stosować te sztuczki, żebyś wreszcie się wyspała i odpoczęła od życia, on może mieć pewność, że zostanie Twoim bohaterem w Waszym wspólnym życiu!