Chyba nikogo już nie dziwi wszechobecność hejterów. Są dosłownie wszędzie. Każdy mniejszy lub większy portal, strona internetowa blog czy fanpage, musi się liczyć z tym, że prędzej czy później pojawią się na nim chwasty.

221H (1)

Tak chwasty, bo tak nazywam hejterów. Nic przydatnego, panoszy się tam gdzie nikt go nie potrzebuje, jak nie wyplewisz rozrasta się, a później bardzo trudno wytępić. Zasada jest dokładnie taka sama, jak w przypadku pielęgnacji przydomowego ogródka. Jeżeli chcesz wyhodować coś pięknego, przydatnego, smacznego, musisz o to zadbać. Plewiąc przede wszystkim chwasty.

Żeby Twoje miejsce w sieci było fajne, żeby ludzie do niego wracali musi być przyjazne. Chociaż zależy jaką strategie obierasz. Taplanie się w jadzie hejterów, to też jakiś pomysł na promocję. Ludzie też wracają. Tyle tylko, że nie dla Ciebie, a po to, żeby sprawdzić kto i komu dał w zęby.

Jeżeli więc założysz, że chcesz przyciągać ludzi samą sobą, żeby wracali pośmiać się , poszukać inspiracji, informacji, lub zwyczajnie po ludzku pogadać, musisz zadbać o to, żeby Twoja strona takim miejscem się stała. Wbrew pozorom to bardzo proste jest.

Kiedy w maju na spotkaniu Geek Girl Carots wstępowałam jako prelegentka, zadano mi pytanie jak radzę sobie z hejterami, odpowiedziałam że ich plewię jeszcze w zarodku. Dokładnie tak robię. Jeżeli jesteś moim stałym czytelnikiem, wiesz że nawet jeżeli nasz epoglądy skrajnie się różnią. Zawsze możemy o tym porozmawiać. Na poziomie. Wiesz, że nie ma u mnie złośliwości, zawiści i chamstwa. Zwyczajnie sobie na to nie pozwalam. Banuje każdego najmniejszego trola. Nie dlatego, że nie toleruje chamskiej krytyki, nie dlatego, że nie lubię być obrażana. Dlatego, że nienawiść rodzi nienawiść.

To bardzo proste. Jeżeli pozwole sobie na chociażby jedną krople nienawiści, za chwilę pojawi się ktoś, kto będzie chciał tą krople wytrzeć. Pojawią się kolejni i kolejni, a na blogu czy Facebooku wybuchnie afera. Bo tacy trole, bardzo często, nawet najspokojniejszego człowieka potrafią wyprowadzić z równowagi. I robią to z największą przyjemnością. Sączą jad, dawkując sobie rozkosz.

Afery są sposobem na fejm. Udostępniane dalej, sprawią, że pół blogosfery będzie o Tobie mówiło. Tylko czy naprawdę chcesz, by mówiono w taki sposób?

Kiedy wczoraj Dorota Zawadzka udostępniła mój kolejny post, liczyłam się z tym, że pojawią się hejterzy. Zawsze trzeba się z tym liczyć. Lata praktykowania internetów, nauczyły mnie totalnej znieczulicy w stosunku do takich ludzi. Jeżeli więc chcesz blogować, albo też uprawiać w jakikolwiek inny sposób internetową zabawę, też musisz nauczyć się totalnej ignorancji na takie zachowania.

Jednak to co zaobserwowałam wczoraj u Zawadzkiej, sprawiło, że więcej do niej nie wrócę. Nie dlatego, że nie chcę być krytykowana. Dlatego, że to miejsce jakiś czas temu, przestało być źródłem merytorycznej wiedzy i dyskusji. Pani Dorota mam wrażenie, specjalnie i z premedytacją wpuściła na swój Fanpage hejterów, żeby Ci nabijali jej zasięgi. To hejterzy są główną atrakcją FB Super Niani. Stwierdzam to z wielką przykrością. Niestety tez, mam wrażenie, że Pani Dorota nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji.

Ogródek zapuszczony, to taki, do którego nie chce się wchodzić. Jest nie tylko brzydki, ale z czasem robi się jałowy. To miejsce, w którym mimo usilnych starań, nic więcej nie wyrośnie. Jeżeli więc, nie zadbacie o swoje miejsca w sieci, i nie będziecie ich pielęgnować plewiąc hejterów, prędzej czy później pozostaną po Was zgliszcza.

Nie bójcie się używać banów, od tego są.

Wybór należy do Was.

Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeżeli go udostępnisz. Możesz też polubić ten post, albo zostawić komentarz. Dla Ciebie to chwila, a dla mnie będzie to mały dowód docenienia mojej pracy ;)