Gołąbki to danie który lubi każdy. Każdy też kto je robi, ma swój niepowtarzalny i sprawdzony przepis. Mój jest wynikiem eksperymentów, i próbowania różnych wersji gołąbków. W dzieciństwie jadłam gołąbki z mięsem mielonym, zapiekane w piekarniku. Później jadałam gołąbki z pieczarkami, z boczkiem, z mieloną kiełbasą, z kaszą gryczana i serem białym. Próbowałam też z włoską kapustą. Wszystkie mi smakowały, jednak czegoś mi zawsze brakowało. I tak powstał mój przepis.
- 1 duża główka kapusty, lub dwie mniejsze
- 8 torebek białego ryżu (u mnie Kupiec)
- 70 dag szynki
- 50 dag pieczarek
- 3-4 cebule
- Przyprawy; sól, pieprz, cząber, olej, masło, delikatny bulion
Mięso kroimy w drobną kostkę. Delikatnie solimy i pieprzymy, dodajemy szczyptę cząbru. Podsmażamy na rumiano.Ryż gotujemy w osolonej wodzie(1 łyżka płaska soli) o 3 minuty krócej niż na opakowaniu.Pieczarki kroimy w plasterki, cebulę w kostkę. Pieczarki smażymy na oleju z masłem, na rumiano podsypując delikatnie solą i pieprzem. Kiedy już się zrumienią, dodajemy cebule i smażymy do miękkości.Gotowe składniki mieszamy razem w misce. Sprawdzamy smak i ewentualnie doprawiamy. Musimy pamiętać, że przy wstępnej obróbce składniki zostały przyprawione, więc w trakcie pieczenia przejdą sobą i ich smak będzie intensywniejszy.
Kiedy już farsz mamy gotowy, zabieramy się za kapustę. Chociaż warto kapustę przygotować wcześniej, żeby przestygła i żebyśmy przy zawijaniu nie poparzyli rąk. Nie mam wielkiego gara, dlatego zawsze kupuje dwie mniejsze główki. Wykrawam tak zwane głąby, czyli najtwardszy środek. Jest to konieczne, ponieważ łatwiej w trakcie sparzenia, zdejmować kolejne liście kapusty. Kapustę wkładamy do wody, kiedy zaczyna się gotować, i kiedy liście zaczynają odchodzić od główki ściągamy je. Kiedy kapusta będzie za twarda, porozrywamy liście, przy ściąganiu. Jednak zbyt miękkie będą się rozwalały przy zwijaniu. Kiedy liście ostygnął,kładziemy po jednym płasko na ręce i nożem ścinamy najtwardszą ich część. Ostrożnie, nie zbyt głęboko, żeby nie podziurawić liścia. Nakładamy farsz i zwijamy. Każdy ma swoją metodę. Widziałam zwijanie w rulon i chowanie boków pod spód, jednak wtedy trzeba od razu bardzo ściśle układać gołąbki i wszystkie od razu piec. Po upieczeniu nie powinny się rozwalać. Ja jednak robię tak jak nauczyłam się w domu rodzinnym. Zwijam a boki wpycham do środka(podobnie przy krokietach).
Z podanych proporcji wychodzi spora porcja na kilka dni. Jednak możemy zamrozić gołąbki. Najlepszym sposobem jest mrożenie na surowo, wtedy po upieczeniu smakują tak jak świeże:) Można oczywiście mrozić upieczone, jednak zdecydowanie odbiera to smak. Gołąbki układamy na tacce, talerzu i mrozimy jeden koło drugiego. Po wstępnym zmrożeniu pakujemy do woreczków. Taki sposób pozwoli uniknąć zbryleniu się i problemów przy rozmrażaniu. Kiedy następnym razem, nabierzemy ochotę na gołąbki, otwieramy zamrażarkę, wyciągamy odpowiednią ilość i pieczemy bez uprzedniego rozmrażania. Tylko wtedy, do czasu pieczenia dokładamy ok 30 minut(rozmrażanie).
Smacznego!