No bo kto by się nie cieszył, kiedy po wielu latach wynajmowania, budowania, przeprowadzek, remontów, planowania, wymyślania, ciułania grosz do grosza, wreszcie zaczynał widzieć koniec budowy wymarzonego domu szkieletowego? Nam szło to wyjątkowo długo, ale mieliśmy swoje powody.

Kiedy osiem lat temu postanowiliśmy, że kupujemy działkę i budujemy dom, wiedzieliśmy jedno- nie damy się wmanewrować w kredyt hipoteczny na kilkadziesiąt lat. To jest dobre rozwiązanie dla ludzi, którzy sami domu nie postawią i do wszystkich, albo większości prac, będą musieli wynajmować ekipę. Koszty budowy domu zwyczajnie się wtedy dwoją, jak czasem nie troją i odkładanie, ciułanie na dom, mogłoby się przeciągnąć z kilku lat do kilkunastu. My mieliśmy w orężu cudowną broń. Mianowice mojego męża-złotą rączkę, który od momentu wbicia pierwszej łopaty w ziemie, przez każdą najmniejsza cegiełkę, belkę, gwóźdź czy wiązkę z prądem -wszystko zrobił sam samiuteńki. Dumna ja!

Wiedzieliśmy jaki dom chcemy od samego początku. Kupiliśmy działkę niemalże w Bieszczadach. No może nie do końca, bo jednak na granicy kilkunastu kilometrów z miastem. Jednak krajobraz, pagórki, lasy, pola do złudzenia przypominają Bieszczady i ta okolica, uważana jest za jedną z najładniejszych w pobliżu. W grę wchodził tylko klimatyczny dom z jak największa ilością naturalnych elementów. Dlatego też zdecydowaliśmy się na dom szkieletowy. Ale nie tylko.

Po pierwsze, nasz dom szkieletowy jest duży. Zawsze o takim marzyłam. Oboje mamy spore rodziny, są dzieci, babcie, niedługo zaczną pojawiać się wnuki. Oczami wyobraźni widziałam rodzinne spotkania przy wielkim stole, w moim salonie z kominkiem i drewnianymi belkami pod sufitem. Widziałam wielką choinkę i wielkie rodzinne Święta. Dom pachniał pysznym ciastem, było gwarno i wesoło. To dlatego sam mój salon ma ponad siedemdziesiąt metrów kwadratowych! Jeszcze kilka lat a moje marzenia o klimatycznej Wigilii  z obiema rodzinami przy stole-będą się spełniały. Po kolacji będziemy siadać na wielkiej kanapie kanapie przy kominku w którym radośnie będzie trzaskał ogień, a za oknem, na wielkich choinach, które wdać z okna będzie skrzył się magicznie śnieg. Ach!

Dom szkieletowy jest szybszy w budowie, do tego szybciej się nagrzewa i jest energooszczędny. No i dom drewniany to dom drewniany-jest przytulny samo przez się. A przytulność w moim domu to mój priorytet. Nie lubię zimnych, sterylnych wnętrz. W moim domu ma być czuć życie, miłość, szczęście. Do mojego domu powinno się chcieć wracać.

Priorytetem dla nas było wykończenie mieszkalnej części parteru jak najszybciej się da. Mieliśmy zapewnić sobie niezbędne minimum mieszkaniowe, na szybko, żeby później na spokojnie walczyć z resztą domu. Przede wszystkim dlatego, żeby nie musieć wynajmować kolejnych mieszkań, płacić obcym czynszu za wynajem, kiedy te pieniądze możemy inwestować we własny dom. I tak też zrobiliśmy.

Początki były dość ciężkie, pamiętam jak gotowałam obiady na kuchence turystycznej, a cała moja kuchnia to była prowizorka stołu, lodówka i jedna szafka kuchenna-to był hardcore! Dopiero po roku mąż sprawił mi moją wymarzoną fioletową kuchnię o której pisałam Wam TUTAJ . Mieliśmy do dyspozycji dwa pokoje, więc nie było tak źle, jeśli chodzi  o wielkość. Ale z czasem, uświadomiliśmy sobie, że Młody rośnie i potrzebuje swojego pokoju, a przynajmniej miejsca na zabawki i do odrabiania lekcji. Na wykańczanie góry domu było jeszcze finansowo za wcześnie, więc postanowiliśmy zrobić pokój Młodemu w…komórce pod schodami. O tym też pisałam Wam TUTAJ Młody niemalże jak Harry Potter cieszył się dwa dni, a później i tak uciekał spać do nas(maminsynek jak nic!), lekcje odrabia przy kuchennym stole bo jednak woli przy nas, ale przynajmniej zabawki wreszcie nie walają mi się po salonie i kuchni.

Plan był taki, żeby cały dół, ogród i podjazd zrobić na tip top i wtedy na spokojnie zająć się górą domu. I nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że własnie tak to zaplanowaliśmy!

Nie powiem, bo nie raz nie dwa tęskniłam za tym miejscem na górze, które teoretycznie już jest a praktycznie nie mogę z niego skorzystać. No ok, przyznaję się z moje przyszłej kuchni już korzystam-zrobiłam sobie z niej zimową suszarnie. A w salonie zimują rowery. Czyli typowy składzik na wszystko i na nic ;)

Nie raz stawałam w oknie salonu, w kuchni czy na tarasie, i wyobrażałam sobie jak to wszystko będzie wyglądało jak będzie już skończone i smutno robiło mi się, że to jeszcze nie już. Jednak nie ma tego złego, bo dzisiaj miałabym wszystkie ściany do malowania(tak jak mam na dole) a pewnie styl w jakim urządziłabym kilka lat temu dom, właśnie by mi się przejadł i szukałabym sposobu do remontu, jak na tych reklamach.

Przez kilka lat mieszkania na dole, wiem już jakich błędów na górze nie popełniać, a nie wszyscy budujący własny dom mają taki komfort-żeby zorientować się w praktyce co jest we własnym domu praktyczne a co zupełnie nie. Gdzie zainstalować kontakty, żeby później po podłodze nie walało się milion przedłużaczy i jakich farb używać, żeby podczas wypadków farba ścieralna nie okazywała się faktycznie ścieralna-czyli schodziła do tynku razem z plamą. I z tych praktycznych aspektów bardzo się cieszę.

No i umówmy się- wykańczanie domu, wybieranie płytek, aranżacja, szukanie inspiracji, to najprzyjemniejsza robota jaka może być przy przy projekcie DOM!

I o to właśnie nastąpiła wiekopomna chwila. Na dole, w ogrodzie zrobiliśmy co zrobić mogliśmy(chociaż wiadomo, że koło domu, ZAWSZE jest robota!) i pomału zabieramy się za górę. Na pierwszy ogień idzie okablowanie-czyli prąd i rozplanowanie gniazdek. No i wypełnienie ścian wełną mineralną. Później już płyty karton/gips i mogę czarować przytulność i magię własnego domu.

Jaki styl wybierzemy? Na pewno nic totalnie nowoczesnego. Zupełnie gryzie się to z nami i miejscem w którym żyjemy. Kochamy naturalne formy-kamienie, drewno, metal i w tym kierunku chcemy iść. Zresztą spójrzcie tylko na ten filar czy wielkie bele pod sufitem które koniecznie muszą zostać i cieszyć nasze oko.

Razem z naszymi pracami, zaczynam więc nowy cykl postów na blogu. Razem z Wami będę szukała inspiracji do urządzania mojego wielkiego salonu czy klimatycznej, przytulnej kawy, która już do końca życia będzie moim centrum dowodzenia i z której będą codziennie dochodziły cudowne zapachy. Już nie mogę się doczekać gotowania na moje wyspie, kiedy  domownicy, rodzina, czy przyjaciele  będą zaglądać mi do garów siedząc wygodnie z drugiej jej strony. w jednym miejscu chce zebrać wszystkie inspiracje urządzania poszczególnych pomieszczeń, które ciągle mi gdzieś uciekają. Ale też podrzucić Wam ciekawe rozwiązania, któe mogą Was zainteresować.

Będę Wam pokazywała postęp prac. Trochę dla Was, bo być może kogoś zainspirujemy, albo podpowiemy co i jak zrobić. A trochę też dla nas samych. Żeby zatrzymać te wyjątkowe chwile, tworzenia domowego ciepła od podstaw w jednym miejscu.

No to teraz możecie zasypywać mnie inspiracjami, podpowiedziami co się w praktyce sprawdza a o czym na pewno jeszcze milion razy zapomnę i swoimi marzeniami o idealnym domu. Bo każdy jakieś ma . I każdy wymarzony dom jest inny. Ale zawsze pełen ciepła i miłości, prawda? ;)