Kiedy kilka lat temu, jeszcze w ciąży, zastanawiałam się czy ochrzcić młodego, na onetowskim blogu napisałam post. Miałam wtedy małą, wąską i zaufaną grupę czytelniczek i wiedziałam że, podyskutują ze mną w temacie merytorycznie. Post wylądował na głównej Onetu i jak można się domyślić miał tysiące wejść i komentarzy. Czy chrzcić dziecko?
Nie bez powodu więc, wczoraj na walla Facebooka wrzuciłam pytanie “chrzcić czy nie chrzcić ” . Chciałam sprawdzić, co zmieniło się w mentalności społeczeństwa przez te pięć lat. Nie było to pytanie, które miało rozwiać moje wątpliwości, dotyczące tego, czy dziecko ochrzcić. Tą decyzję mam za sobą, zapadła już dawno. Ale o tym za chwilę.
Ruszyliśmy do przodu, już nie stoimy twardo i uparcie w miejscu.
Jak się okazuje, zmieniło się dość wiele. Co bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Nadal jeszcze, chociaż zdecydowanie rzadziej, panuje przekonanie, że to tylko czynność i krzywdy dziecku nie robi. Że dla świętego spokoju powinno się ochrzcić, a później dziecko samo będzie decydowało, czy chce być wierzące czy nie.
To nie wybór.
To podejmowanie decyzji za nieświadomego człowieka. Jednak świadoma decyzja kościoła. Chrzci się dzieci w wieku niemowlęcym, narzuca wiarę, wychowuje według zasad kościoła wpajając nawyki, żeby mieć chociaż cień pewności, że taki człowiek ukształtowany przez wiele lat w konkretnym kierunku- decyzji podjętej za niego wiele lat wcześniej, już nie zmieni.
Dopóki oboje rodzice są wierzący, praktykują swoją religie. Absolutnie popieram, bo stwierdzenie- wychowany w wierze katolickiej- jest jak najbardziej uzasadnione i podparte praktyką.
Co jednak jeżeli rodzice są niewierzący?
Niestety nadal jeszcze słyszy się głosy, że dziecko mimo wszystko powinno się ochrzcić. Przecież sami zostaliśmy wychowani w wierze katolickiej. To tradycja wręcz, dlaczego pozbawiać jej dziecka?
I argument najczęstszy. Co ludzie powiedzą(zwłaszcza na wsi i w małych miasteczkach), oraz że dziecko to bezbronna istota, inne dzieci potrafią być okrutne i zniszczą życie takiemu “innemu” dziecku.
Ochrzczenie dziecka z powyższych powodów, bez wiary, jest niczym innym jak perfidną hipokryzją i nagabywaniem. A może jednak da się przekonać, bo jak to tak- dziecko bez chrztu?
Te argumenty w ustach osoby wierzącej bardzo mnie śmieszą. Serio. Kilka razu przystanęłam i zastanowiłam się, czy chciałabym żeby do mojej społeczności przystępowały osoby- które nie mają z moją społecznością nic wspólnego. Otóż nie. To tak, jak z tymi znajomymi na Fejsie, im więcej, tym lepiej. Bo tak. Ale po co? Skoro nic o tych ludziach nie wiesz, nie znasz ich tak naprawdę, a na ulicy nie powiesz nawet cześć?!
Wiara krzywdy nie robi.
Wiara nie. Pod warunkiem że jest wiarą. Czyli, że ktoś, kto praktykuje daną religię, faktycznie w nią i jej zasady wierzy. Dlatego nazywana jest wiarą.
Nieochrzczony to i diabeł wcielony.
Jestem osobą niewierzącą. Szalony również. Dlatego jak się domyślacie, młody nie został ochrzczony. Ile się osłuchaliśmy, ile razu już prawie pękałam i chciałam młodego ochrzcić, wiedzą tylko Ci, którzy tak jak my, czuli presję najbliższego otoczenia.
Oboje zostaliśmy wychowani w wierze katolickiej. Ja dość długo miotałam się między wierzę a nie wierzę. Dzisiaj wiem, że było to ściśle związane z poszukiwaniem samej siebie i z presją otoczenia właśnie i narzucania wiary i innego zdania. Już zanim zaszłam w ciąże, wiedziałam że przyjdzie nam stoczyć jedną z cięższych bitew w naszej rodzinie. W naszej czyli tej, którą z Szalonym stworzyliśmy. Według własnych zasad a nie czyichś poglądów. Nie było łatwo.
Wiele razy słyszeliśmy przytoczone wyżej argumenty. Słyszałam też zabobony, kiedy moje dziecko przechodziło fazy rozwojowego bunty- niechrzczony to i diabeł wcielony- mające na celu przekonanie do zmiany decyzji. Szalony nie, ale ja wiele razy chciałam się złamać. Dla świętego spokoju. Zawsze, wtedy kiedy byłam sama, i nie miałam wsparcia Szalonego. Kiedy pojawiał się obok, moje wątpliwości znikały- bo wiedziałam że gramy w jednej drużynie.
To my wychowujemy swoje dziecko, to my w pełni bierzemy za niego odpowiedzialność. To my, jako rodzice przekazujemy mu zasady, w które sami wierzymy. Nie byłabym w stanie za kilka lat, spojrzeć dziecku w oczy, opowiadając na pytanie- dlaczego mnie ochrzciliście, skoro sami nie praktykujecie i nie wierzycie?
Tchórzostwo.
Jedyna słuszna odpowiedź na takie pytanie to tchórzostwo. To brak wiary we własne siły i możliwości, że jesteś w stanie ochronić dziecko przed brakiem tolerancji i zrozumienia.
Jasne, że na początku się bałam, że nie dam rady. Ale jeżeli ja na samym początku życia mojego dziecka, się boję, w jaki sposób mam mu dać poczucie bezpieczeństwa?
Dlatego przestałam się bać i podjęłam decyzję, że nie dam się złamać, a moje dziecko wychowam według swoich zasad, przekazując mu wartości moralne jakie ja wyznaje.
To nie jest tak, że moje dziecko nie pozna wiary katolickiej. Nasze rodziny są jednak wierzące. Spotykamy się przy rodzinnych uroczystościach takich jak śluby, chrzty, czy święta. Dla nas jednak są to tylko rodzinne uroczystości, nie sakramenty, czy fragmenty tradycyjnej wiary. Dlatego młody wiarę katolicką w jakiś sposób pozna. Jeżeli któregoś dnia przyjdzie do nas i powie, że wierzy w Boga i chce być ochrzczony- pomogę mu w tym.
Chociaż umówmy się, tak jak ludziom wychowanym w rodzinie katolickiej ciężko z wiary zrezygnować, tak i małe szanse, że młody wychowany w domu ateistycznym, nagle zacznie wierzyć w Boga. Jakiegokolwiek.
A co ze szkołą?
Trzeba zacząć od tego, że religia w Polskich szkołach, uczy o jednej wierze. Wierze katolickiej. Nie pokazuje innego spojrzenia na świat, nie tłumaczy, że na świecie ludzie wyznają różne wiary, ani na czym te różnice polegają. Nikomu to nie przeszkadza?
Nasze społeczeństwo ciągle żyje w przekonaniu, że świat swoi w miejscu i niewiele się zmienia. Niewiele się zmienia, bo Wy stoicie w miejscu i nie chcecie ruszyć do przodu i wyjść po za wytyczone ramy. Bo tak jest łatwiej i bezpieczniej. Bo po za tymi ramami, może czaić się zło. Zło w postaci napiętnowania nieochrzczonego dziecka w szkole.
I tu Was zaskoczę. Świat ruszył do przody. Jesteśmy coraz bardziej tolerancyjni i coraz mniej boimy się być sobą.
Kiedy my z Szalonym zakończyliśmy batalię w rodzinie, dając jasno do zrozumienia, że podjęliśmy ostateczną decyzję, stało się coś, co utwierdziło mnie w tym, że decyzja ta była słuszna.
Dziewczynka z naszej rodziny, ochrzczona, wychowana przez przedszkole sióstr zakonnych- ale przez niewierzących rodziców- tuż przed Komunią,wróciła ze szkoły do domu i poprosiła o wypisanie z religii. Sama podjęła decyzję, że do Komunii nie pójdzie. Mimo wyłożenia wszystkich argumentów za( łącznie z tymi o prezentach ;) ), dziecko swojego zdania nie zmieniło.
Na początku był strach, jak przyjmą to inne dzieci głównie, bo rodzina, już zaprawiona w boju była. I nagle okazało się, że dzieci są bardziej tolerancyjne i rozumne, niż nam rodzicom może się wydawać! Kiedy dziewczynka powiedziała swoim koleżankom w szkole, dlaczego na religie już chodziła nie będzie, było wielkie wow. My też byśmy tak chcieli.
Chcielibyśmy mieć wybór.
Uprzedzając pytania. Dlaczego więc z Szalonym nie wystąpimy o apostazję? Rozważaliśmy taką możliwość, pewnie gdyby moja parafia, w której byłam chrzczona była bliżej, mielibyśmy to już za sobą. Ale.
Kościół katolicki nie uznaje aktu apostazji. Jest to formalność, dla ludzi którzy chcą mieć na papierze, że definitywnie odeszli od kościoła katolickiej. Zresztą możliwość porzucenia religii, jest jednym z podstawowych praw człowieka, prawnie chronionych przez Kartę praw podstawowych, Traktat lizboński oraz Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych. Sam Kościół mówi jednak , że człowiek , który przyjął sakramenty, już na zawsze pozostanie katolikiem.
Apostazja nie powoduje formalnego opuszczenia Kościoła. Apostata zgodnie z doktryną KRK wciąż pozostaje jego członkiem oraz katolikiem, gdyż decydujący o tym chrzest jest nieusuwalny w myśl zasady „Semel catholicus, semper catholicus” („Raz katolik, zawsze katolik”). Apostazja odnotowywana jest w księgach parafialnych, jednak informacja o chrzcie nie jest z nich usuwana.
źródło: ks. dr hab. Piotr Majer: O formalnym wystąpieniu z Kościoła
Tak więc, ochrzczenie dziecka w każdej sytuacji, zawsze będzie pozbawieniem drogi wyboru. Ochrzczony człowiek wyboru już nie ma. Na zawsze pozostanie katolikiem.
źródło zdjęcia : https://www.whispy.com/blog/choice/
Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeżeli go udostępnisz. Możesz też polubić ten post, albo zostawić komentarz. Dla Ciebie to chwila, a dla mnie będzie to mały dowód docenienia mojej pracy ;)