Z zapaleniem pęcherza borykam się kilka razy do roku, od dziecka właściwie. Można by więc rzec, że jestem weteranką i specjalistką od leczenia tego schorzenia. Wiem co wolno, czego nie i co najbardziej i najszybciej przynosi ulgę. Dlatego, od razu wiedziałam jak poradzić sobie, kiedy ta nieszczęsna dolegliwość dopadła mnie w ciąży! Co na zapalenie pęcherza w ciąży?
Będę z Wami szczera, jeżeli przyszłyście tutaj, ponieważ jesteście w ciąży, albo i nie, borykacie się z zapaleniem pęcherza po raz pierwszy, albo macie nawracające infekcje intymne, i szukacie u mnie cudownego lekarstwa-muszę Was rozczarować…
Nie, to nie dlatego, że nie znam sposobów na te dolegliwości. Naprawdę jestem weteranką w ich pokonywaniu. Jednak umiem sobie z nimi radzić, tylko i wyłącznie na własnym ciele. Znam swój organizm, wiem kiedy wystarczą moje domowe sprawdzone sposoby, a kiedy muszę pilnie udać się do lekarza.
Znam też niestety inne kobiety. Kobiety, które ciągle leczą się w internecie.
Kto jest ze mną dłużej, ten zna moje podejście do tego typu zagadnień w internecie. Wie też, że nigdy nie proszę o porady medyczne. Że na widok samozwańczych pielęgniarek i lekarzy, którzy ochoczo doradzają na wszelkich grupach, dostaję białej gorączki.
Bo od leczenia jest lekarz, nie internet!
I ja nawet rozumiem, że czasem desperacja, że lekarze rozkładają ręce i szuka się informacji wszędzie. Rozumiem, jeżeli chodzi o kogoś kto pyta bezpośrednio. Ale nigdy nie zrozumiem, kiedy ktoś pyta o swoje dziecko, albo kiedy kobieta jest w ciąży.
To zapalenie pęcherza dopadło mnie nie wiadomo skąd. A zazwyczaj znam powody i nawet jestem w stanie przewidzieć, kiedy to się stanie. Podobno co dziesiąta kobieta w ciąży cierpi na nawracające zapalenie pęcherza. W takim razie, zupełnie się nie dziwię, że padło na mnie, skoro i przed ciążą miałam podobne problemy.
Zdziwiłam się dopiero, kiedy gdzieś tam między jednym Stories a drugim, napomknęłam, że gorsze od zapalenia pęcherza jest tylko zapalenie pęcherza w ciąży.
I myślałam, wręcz byłam przekonana, że to oczywiste dlaczego!
Okazało się, że jednak nie. Że mimo iż nie prosiłam, dostałam kilkanaście wiadomości z poradami jak sobie pomóc. Jak wyleczyć domowymi sposobami zapalenie pęcherza. W ciąży. Rozumiecie powagę sytuacji?
Nikt nie zapytał mnie co konkretnie mi dolega. Nikt nie zapytał jak długo utrzymuje się dolegliwość. Jak przebiega ciąża i o moją historię chorobową. Czy konsultowałam się z lekarzem i czy robiłam badania. Nikt. Za to, co chwilę, jak króliki z kapelusza , wyskakiwały mi kolejne super porady jak się wyleczyć. Najpierw uzbroiłam się w cierpliwość i zwyczajnie ignorowałam.
Jestem ostatnią osobą, która zażyłaby cokolwiek bez konsultacji lekarza w ciąży! Ja nawet witaminy i suplementy konsultuje z lekarzem. Mało tego, niedawno dostałam propozycję przetestowania dla Was jakiegoś super suplementu dedykowanego kobietom w ciąży. Za pieniądze. Nic tylko brać. Zastrzegłam sobie, że zanim się podejmę muszę skonsultować się ze swoim lekarzem. Nie polecę przecież czegoś, czego sama nie brałam i nie wiem jak może faktycznie działać.
Na ostatniej wizycie zapytałam więc swoją lekarkę, czy mogę taki specyfik zażywać. I miałam szczerą nadzieję, że dostanę zielone światło. Bo akurat problemy jakim miał zaradzić suplement właśnie mnie dopadły. Dostałam światło. Ale CZERWONE!
-Pani Haniu absolutnie nie. Przy Pani schorzeniach nie możemy sobie pozwolić na rozleniwianie organizmu żadnymi wspomagaczami. Dopóki działa prawidłowo, i nie ma KONIECZNOŚCI wspomagania, a dolegliwości nie zagrażają Pani zdrowiu czy zdrowiu dziecka, nie będziemy obciążać organizmu dodatkowymi “wspomagaczami” . Im mniej ingerencji na chwilę obecną, tym lepiej dla dziecka. Proszę absolutnie wszystko konsultować ze mną. To że na ulotce jest napisane, że jest dla kobiet w ciąży-nie oznacza, że każda kobieta może to zażywać. Każda ciąża jest inna, każda historia chorobowa jest inna i każdy organizm zupełnie inaczej będzie reagował. Do wszystkich leków i pacjentów należy podchodzić indywidualnie, a już zwłaszcza w ciąży!
Skoro moja lekarka, zabroniła mi brać suplementy, które zalecane są kobietom w ciąży, jak miałabym brać cokolwiek bez konsultacji z nią, co miałoby faktycznie mnie wyleczyć z objawów chorobowych?!
I być może przeszłabym nad tym tematem bez komentarza, być może już jutro zapomniałabym o sprawie, gdyby nie kilka wiadomości od roztropniejszych dziewczyn. Albo raczej, gdybym nie przeczytała kilka Waszych historii, które przeraziły mnie, kiedy pomyślałam jak wiele kobiet igra ze swoim zdrowiem i zdrowiem swojego dziecka.
“Haniu ja Ciebie błagam, nie lecz się sama w domu! Pędź do lekarza, zrób posiew moczu. Zapalenie pęcherza to jedno z powikłań ciąży i jest bardzo niebezpieczne. Wiem co mówię, bo sama przez to przechodziłam. Powodem zapalenia pęcherza była bakteria. Nie wiem, może gdybym zrobiła wcześniej badanie i wdrożyła leczenie z lekarzem…Tak czy inaczej konsekwencją zapalenia pęcherza u mnie było skracanie szyjki i przedwczesny poród w 30 tygodniu ciąży. Takich rzeczy nie wolno bagatelizować, proszę bądź ostrożna i uważaj na siebie!”
Takich historii o bardzo podobnym przebiegu dostałam kilka. Podobny schemat. Zapalenie pęcherza, skracająca się szyjka i przedwczesny poród. Jedne kobiety bagatelizowały i leczyły się na własną rękę zbyt długo. U innych zapalenie przebiegało bezobjawowo. Ale konsekwencje były tak samo dramatyczne.
Poszłam więc o krok dalej i podpuściłam swoje obserwatorki na Stories. Zapytałam co można brać w ciąży przy zapaleniu pęcherza i infekcjach intymnych w ciąży-bez recepty. Szczerze powiedziawszy liczyłam na to, że większość odpowiedzi będzie brzmiała :”NIC”. O jakże się myliłam…
Tylko kilka odsyłało mnie do lekarza. Zaledwie mała garstka.
90% moich obserwatorek bez zastanowienia rzucało mi, kobiecie w ciąży radami jak sobie poradzić. Były ziółka, nasiadówki, cudowne wody a także kilka aptecznych cudowności bez recepty. Bo lekarz im zalecił. Ale przecież nie zalecił mi tylko konkretnie tej jednej osobie! Bo w ulotce pisze, że kobietom w ciąży wolno- ale pisze też, żeby skonsultować się przed użyciem z lekarzem lub farmaceutą(a ten odsyła zazwyczaj i tak do lekarza).
Jestem przerażona.
Nie wiem czy bardziej tym jak bardzo ufacie sobie i internetowi. Jak zapominacie, że studiowanie medycyny trwa całe lata, a jej praktykowanie jeszcze dłużej. Nie wiem po co ludzie jeszcze studiują medycynę, skoro wszystko można przeczytać i zdiagnozować w internecie i skoro ludzie tak ochoczo z tego korzystają?
Może jednak bardziej, przeraża mnie fakt, jak jeszcze bardziej ochoczo ludzie lubią dawać pro zdrowotne rady. Obcym ludziom, których zupełnie nie znają. Nie znając ich przebiegu choroby ani historii. Bo o ile rozumiem eksperymenty na sobie ze sposobami znalezionymi w internecie- i robicie je na własną odpowiedzialność.
O tyle w głowie mi się nie mieści, jak można bezmyślnie podpowiadać innym ludziom, jak mają się leczyć. Czy zdajecie sobie sprawę, że bierzecie odpowiedzialność za ewentualne konsekwencje takiego “leczenia” ?
Czy ani przez chwilę nie przyszło Wam do głowy, że ktoś komu poradziliście, może olać lekarzy, no bo przecież oni się mylą i są partaczami-internet wie lepiej, i za Waszymi radami narobić sobie poważnych zdrowotnych problemów, albo co gorzej, w konsekwencji doprowadzicie do jego śmierci?!
Nie wiem, ale ja nie mam w sobie tyle odwagi, żeby szastać zdrowiem swoim i swojego dziecka, ani tym bardziej obcych mi osób.
Dlatego pierwsze co zrobiłam dzisiaj po przebudzeniu-to telefon do mojego lekarza. I może będziecie zaskoczeni, ale już wiem co robić. I niestety, nie jest to żaden ze sposobów jakie podpowiadały mi dziewczyny w internetach…
Dlatego jeszcze raz apeluję!
Od leczenia są lekarze.
Nie internet.
I nie ważne czy chcecie pomóc sobie, czy komuś doradzić