Za każdym razem, kiedy gdzieś na blogu albo w mediach społecznościowych poruszam temat naszego braku wiary, temat świąt wraca jak bumerang. Mam wrażenie, że to jedyna broń w rękach osób z drugiej strony barykady, które kompletnie nie są w stanie zaakceptować faktu iż są na świecie ludzie niewierzący. I są z tym szczęśliwi. Dlatego dzisiaj obalę mit hipokryzji u ateistów.
To prawda, że jeżeli komuś nie chce się włączać myślenia i patrzy na innych tylko z własnej perspektywy, z perspektywy własnych poglądów, ludzie tacy jak ja mogą wydawać się hipokrytami. No bo sprawa teoretycznie jest bardzo prosta. Nie wierzysz, nie chodzisz do kościoła, nie obchodzisz świąt kościelnych. Proste jak dodawanie. Tyle tylko, że to takie proste nie jest.
Ludzie wierzący mam wrażenie, często zapominają, że wiara to nie tylko fakt wierzenia w istnienie Boga, praktykowanie obrzędów religijnych. Wiara, to przede wszystkim tradycja i wychowanie-wyniesione z domu rodzinnego. Bo nikt z nas nie rodzi się człowiekiem wierzącym. To rodzice wpajają uczą i wychowują nas w wierze. A wiadomo dzieci są jak gąbka, chłoną wszystko co najbliższe otoczenie ze sobą niesie, ufając w ciemno. W końcu rodzice, to ludzie którym powinno się we wszystkim ufać. Dopiero z wiekiem, kiedy nabywamy własnej mądrości, kiedy sami zaczynami szukać własnej drogi i przekonań, okazuje się, że jesteśmy odrębnymi jednostkami, z własnymi mózgami i możemy tę przekazywaną przez lata wiedzę weryfikować, analizować i dochodzić własnych przekonań. Tak właśnie rodzą się ateiści…
Fakt stania się ateistą w pewnym momencie swojego życia, nie przekreśla przecież całej jego reszty. To, że ktoś odchodzi od kościoła, nie oznacza przecież, że powinien odejść od rodziny prawda? To, że ktoś przestaje wierzyć w Boga, nie oznacza, że powinien odciąć się od wierzącej części jego rodziny. My nie wierzymy w Boga i w kościół, nie w tradycję i wychowanie.
Dla ateisty święta Bożego Narodzenia czy Wielkiej Nocy, to nie kościelne obrzędy, świętowanie pamięci, czczenie czegokolwiek i kogokolwiek. Dla ateisty święta to przede wszystkim czas spędzony z rodziną przy jednym stole. W wolniejszym tempie, w bardziej uroczystej atmosferze wprawdzie, ale nadal to tylko celebrowanie tradycji, nie wiary. Nie rozumiem, dlaczego ludzie wierzący nie są w stanie zrozumieć, że można rozgraniczać świętowanie od spędzania wspólnego czasu, tradycyjnie dwa razy do roku.
Ale to nie jedyny powód.
My ateiści mamy rodziny. Mamy rodziny, które mimo tego, że my nie wierzymy pozostają osobami wierzącymi. Bardzo często, nasze stanowcze oświadczenia, że nie wierzymy przyjmują z bólem serca. Jednak nadal pozostajemy córkami, synami, wnuczkami. W tej materii nie zmienia się nic. I chociaż dla nas, świat by się nie zmienił, ani nie zawalił gdybyśmy nagle pewnego dnia przestali co roku obchodzić święta, to dla starszego pokolenia z naszych rodzin, nasza nieobecność przy świątecznym stole byłaby wielkim ciosem w serce.
Bo zostaliśmy wychowani w tradycji, w szacunku do naszych rodzin. W akceptacji do wyborów. My akceptujemy, że nasze rodziny pozostają w wierze, oni ciężko bo ciężko, ale akceptują, że my nie wierzymy. Nie oznacza to jednak, że nie możemy, że nie powinniśmy zasiadać wspólnie do jednego stołu. Nawet jeżeli dla mnie świąteczna niedziela nie oznacza kompletnie nic, po za odwiedzinami u rodziny, dla mojej babci będzie to oznaczało bardzo wiele. A ja nie potrafiłabym sprawić jej takiego zawodu. Dlatego jakkolwiek nie wygląda to z punktu widzenia osób postronnych, dwa razy do roku daję swojej babci ułudę tego, że nic się nie zmieniło. Mnie nie kosztuje to kompletnie nic, a moja babcia prze kilka chwil czuje się szczęśliwsza, że cała rodzina znowu spotkała się przy jednym stole.
Czy to naprawdę takie dziwne?
Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło jeżeli go udostępnisz. Możesz też polubić ten post, albo zostawić komentarz. Dla Ciebie to chwila ,a dla mnie będzie to mały dowód docenienia mojej pracy ;)
Comments
Super dzieciaczki
10/04/2017
Sama jestem ateistką i naprawdę napisałaś to co dokładnie ja myślę :)
Joanna Śliwińska-Łokaj
10/04/2017
A dla mnie to jednak trochę obludne i dwulicowe. Jestem ateista, ale ubiore choinkę i pójdę do kościoła, którego nie uznaje, i ksiądz, którego też nie uznaje, poświęci mi Jajka święcona wodą, ktora też nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Ale znaczenie ma to, żeby inni widzieli jaka piękna choinkę na topie ubrała, a na wiosnę kupiłam szpilki i nowy płaszcz to pójdę z jajkami. Zresztą wszyscy idą nie będę gorsza. To tak jakby gej chciałbyc gejem oficjalnie, ale miał żonę z przywiązania do tradycji rodzinnej….. Tak widzę to ja…. i dla jasności tematu nie mam nic przeciwko ateistom, ale takim z prawdziwego zdarzenia, którzy mają odwagę nie ubrać choinki i nie świecić jajek.
Joanna Mączka
10/12/2017
A kto mówi, że chodzą trakcie świąt do kościoła? Większość ateistów przyjeżdża na Święta do rodzin praktykujących… nie znaczy to że idą do kościoła…a może usiądą przy wigilijnym stole jak do posiłku z rodziną? Być może nie podzielą się opłatkiem..lub właśnie podzielą ze względu na Babcie/Mamy/Teściowe..z szacunku do nich..
Hanna S
10/12/2017
Nie chodzę do kościoła. A wolę uszanować rodzinę, usiąść z nimi przy stole, spędzić miło czas, zjeść coś dobrego, niż robić z siebie buca i udawadniać całemu światu jakim to jestem twardzielem ateistą.
klaudia
10/12/2017
Choinka akurat jest tradycją pogańska. ;)
Aleksandra Bohojło
12/12/2016
Dobrze, że o tym napisałaś, choć szczerze wątpię, żeby zrozumieli jego intencję ci co nie potrafią połączyć swojej wiary z wartościami, ktorymi kierują się w życiu. Mnóstwo wierzących osób praktykuje swoją wiarę w sposób daleko odbiegający od jej zasad. Najbardziej razi brak miłości do bliźniego, szacunku i tolerancji, nie wspominając o chęci pojednania się, otwarcia i zrozumienia drugiego człowieka. Falsz, skrzywienie moralne i chora nienawiść – to najczęstszy dzisiaj obraz wielu „wierzących”.\nDla osób które nie zrozumieją co mam na myśli, przypominam słowa obecnego papieża, który powiedział, że zna wielu niewierzących, którzy są bardziej wartościowymi ludźmi niż nie jeden katolik. Bo to co najtrudniej jest zrozumieć i zaakceptować zagorzalym fanatykom religii (vide jeden z komentarzy poniżej) to to, że można być dobrym czlowiekiem, kochającym życie i ludzi niezależnie od ich wiary, płci, orientacji seksualnej czy wyznań politycznych.
Zielona Karuzela Kasia
19/05/2016
Każdy powinien robić to, na co ma ochotę. Niech każdy żyje swoim życiem i nie udowadnia innym, że życie innych jest złe, niewłaściwe i gorsze. Jeśli ktoś jest wierzący – świetnie, jeśli ktoś nie wierzy – tak samo świetnie. Nie wiem tylko, czy nazwałbym siebie ateistką, w ogóle nie zastanawiam się nad tymi sprawami, może jestem nieszczególnie mocno wierząca i praktykująca. Wolną niedzielę wolę spędzić na spacerze z mężem, bo w ciągu tygodnia w ogóle nie mamy dla siebie czasu. Wychowałam się w rodzinie wierzącej i również przez szacunek do rodziców i dziadków wzięłam ślub konkordatowy. Swoje dziecko pewnie ochrzczę, bo moi rodzice nie wyobrażają sobie innego rozwiązania. Może to się niektórym wydać dziwne, oczywiście. Ale dla mnie największą wartością jest właśnie moja rodzina. I nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie pójść do babci na święta, w cokolwiek wierzę czy nie wierzę.
Marta Kwapisz
2/05/2016
Powiem tak – mnie jako osobie nie przeszkadzałoby siedzenie przy jedynym świątecznym stole z kimś kto tej wiary ze mną nie podziela – być może dlatego, że jakaś bardzo głęboko wierząca nie jestem i ślub kościelny, czy święta są dla mnie bardziej tradycją niż przejawem wiary. Jednak pomimo wszystko nie rozumiem ludzi, którzy nazywają siebie ateistami, a opłatkiem się przy wigilijnym stole dzielą – jest to obrzęd typowo katolicki i no jednak w moim odczuciu albo opowiadamy się za wiarą, albo przeciw – a nie przyjmujemy tylko te jej elementy, które nam pasują. :)
Magdalena B-P
11/12/2016
Czyli znaczy że jeśli katolik chce złożyć życzenia niekatolikowi (ateista, hindus, Żyd etc) i podzielić się z nim opłatkiem to ten ma tych życzeń i opłatka nieprzyjąć, czy też na czas dzielenia się opłatkiem niekatolicy powinni po cichutku wyjść z pokoju…? Moja znajoma (chrześcijanka) ma faceta hindusa i w domu kultywują zarówno chrześcijańskie jak i hinduskie tradycje i co? zawali się świat od tego, kury przestaną się nieść a krowy doić? Co komu do tego, jak ludzie się bawią i co świętują?
Kasia
1/04/2016
Szanuję ateistów, bo często są dobrym lustrem dla katolików, patrzą z innej perspektywy na kwestie, na które ja, jako katolik, mogę patrzeć czasem tylko w realiach wiary, są dobrymi partnerami do dyskusji na temat wiary i jednocześnie pomagają mi zrozumieć dlaczego/czy/po co/w co wierzę. Szanuję ich/Was też za odwagę przeciwstawienia się, zdrową krytykę i stawiania pytań – bo to oznacza, że każdy szuka swojej drogi, nie brnie w to, do czego nie jest przekonany, co czasem wynikA tylko z przyzwyczajenia i rodzinnych zwyczajów. Choć oczywiście nie wszystkich ateistów szanuję :) – doprowadza mnie do szału podważanie wszystkiego, generalizowanie, opieranie się na „chwytkich” argumentach i obrażanie moich uczuć religijnych, kpienie z przyjętych przeze mnie wartości i zobowiązań.\nZgadzam się w stu procentach, że to Dom uczy wiary, bo prawdopodobnie gdybym urodziła się w rodzinie, w której jest praktykowany buddyzm czy islam, własnie taką wiarę bym przyjęła wraz z jej prawami i obowiązkami.\nDorastając każdy wierzący-praktykujący (nie uznaję innych kategorii wlaściwie) musi się skonfrontować ze swoją wiarą i konfrontuje się z nią codziennie. Jeden uznaje, że nie ma z tym nic wspólnego, a drugi, że wręcz przeciwnie. Szanuję obie strony, ale lubię konsekwencję… \nI jak najbardziej rozumiem, że poza warstwą religijną, święta składają się z warstwy tradycji i kultury, że często święta są jedynym sposobem, żeby zebrać rodzinę i porozmawiać i cieszyć swoim towarzystwem, że chcemy uszanować tych wierzących w naszej rodzienie, itp… jednak częsciej mi się wydaje, że wielu ateistów wybiera sobie to, co przyjemne, świecące, smaczne, wybiera sobie to, co akurat mu pasuje. bo parakdoksalnie „zbuntowany ateista” właśnie robi to, co wszyscy, bo akurat tutaj nie umie się wyłamać, … właśnie święta. Mówimy o barankach, o jajkach, o gwieździe, o opłatku, … i ok, być może są to tylko symbole i elementy tradycji… ale symbole stojące za konkretnymi wydarzeniami i prawdami wiary, z którymi ateisci się nie zgadzają i w które nie wierzą. \nDlatego NIE ROZUMIEM obchodzenia świąt przez ateistów. Nie chcę nikogo obrazić, ale czasem mam wrażenie, że to jest usprawiedliwianie siebie i swojej niekonsekwencji.
Małgorzata Wójcik
28/03/2016
Fałsz i obłuda i dorabianie pokracznej ideologii .Do dupy z Ciebie ateistka i tyle. Takie nie wiadomo co.\nA przy okazji robisz z babci idiotkę .Nieładnie. Szanuj kobietę i nie oszukuj.
Szalonooka
28/03/2016
Dostałaś bana na FB to przyszłas tutaj? Idź do tego swojego kościółka i odwal się od ludzi których nie jesteś w stanie zrozumieć. Nie chcesz i nie próbujesz. Normalnym katolikom nie przeszkadza to że ateiści siadają z nimi do jednego świątecznego stołu. Podobnie jak nie przeszkadza im świętowanie z ludźmi innej wiary. To tylko tacy katolibowie jak Ty mają nasrane we łbie i zamiast szanować, próbować zrozumieć i akceptować inności jak Wam ten Wasz Bóg przekazał, siejecie nienawiść i przerabiacie na swoje, a raczej łykacie jak pelikany to co Wam oszuści w czarnym kieckach z ambony nagadają. Jak powiedzą żebyś się z mostu dla Jezusa rzuciła to też to zrobisz? \nŻałosna to jesteś Ty i Twoje trolowanie.
Małgorzata Wójcik
29/03/2016
Prawda boli .Wiem .Ale jesteś tak prymitywna o czym świadczy ten Twój nienawistny bełkot wyżej ze naprawdę szkoda słów. Dajesz bany bo nie masz argumentów ,nie wiesz co powiedzieć to rzucisz mięsem albo epitetem .Ale to żałosne i słabe .I ateistka do dupy i blogerka cieniutka. Trąci to wszystko takim fałszem ze żeby powiedzieć w twoim stylu ze ch..j. A tak a propos czemu obrażasz kościółek babci ?Już się nie boisz ze jej serce pęknie?
Iga Będkowska
21/03/2016
dokładnie :)
Bizimummy
21/03/2016
Bardzo fajny wpis i fajnie, że poruszyłaś ten temat. My również jesteśmy ateistami, a nasze dziecko nie jest ochrzczone. Jeśli kiedyś będzie chciała, nie ma problemu. Ogólnie często ateistów traktuje się jako złych ludzi. Cóż, nie muszę wierzyć w boga, żeby wiedzieć, że nie zabija się człowieka czy nie kradnie. Święta właśnie postrzegamy bardziej przez pryzmat kultury, tradycji, a nie religii. I wcale nie musiałabym obchodzić świąt jakichkolwiek, ale część z nich jest nam narzucona poprzez dni wolne od pracy. Dla mnie to jest tylko dodatkowy dzień wolnego, ale moim zdaniem święta kościelne nie powinny być dniami wolnymi.
Iri Sunshine
20/03/2016
Dokładnie. To jak nie wierzysz, to masz siedzieć przez całe święta w kącie? Nie czarujmy się, niewiele osób chodzi do kościoła, więc w sumie nie rozumiem skąd ten ból czterech liter. Jakby się tak trzymać sztywno ram „wierzący lub nie” i stosować do wszelkich reguł, to prawie nikt by nie obchodził świąt…
Szalonooka
21/03/2016
Własnie tak. Tylko wiesz, najlepiej to innym wypominać, a w domu lustra już nie ma. Ludzie nie potrafią zrozumieć, że to że nie wierzymy nie oznacza, ze jesteśmy złymi ludźmi. A spędzanie świąt z rodziną właśnie tego dowodzi, że nie jesteśmy.
Gosia
20/03/2016
Co innego wiara, a co innego piękna tradycja spotkania rodzinnego przy stole. Nie uważam zasiadania do wigilii przez ateistę jako hipokryzję. Jak tak robię, sprawia mi ogromną przyjemność zasiadanie przy rodzinnym stole, razem cieszyć się ze spotkania. A to, że nie obchodzę ich święta nie jest przecież żadną przeszkodą.
Szalonooka
21/03/2016
Dokładnie tak jak piszesz. Maluje jajka, ubieram choinkę bo lubię. Dla mnie to element tradycji jak rodzinne obiady u rodziców, czy prezenty na urodziny, albo celebrowanie walentego.
Relatywnie Obiektywna
20/03/2016
No właśnie nie zawsze każdy ateista potrafi rozdzielić rodzinną tradycję od wiary i czasem na przekór próbuje udowodnić światu, że spędzenie świąt godzi w jego ideologie. Ewentualnie bywają tacy, co pod hasłem braku wiary chcą się jedynie odciąć od rodziny :D \nTak czy inaczej to jest przykre, ale na szczęście baardzo mało jest takich ludzi :)
Szalonooka
21/03/2016
Wiesz prawda jest taka, że w każdej grupie społecznej znajdą się zwyczajnie źli ludzie. Tego nie zmienimy. Ja na szczęście, znam więcej tych „dobrych” ateistów ;)
o chlopcu I
20/03/2016
Ja jestem w Anglii wiec mogłabym odpuścić … Ale ja mimo braku wiary uwielbiam tradycje i chce je przekazać dzieciom ;) jajko i baranek nie bedą sie kojarzyć z Jezusem Znartwychwstalym tylko ze świąteczna tradycja … I nie widzę w tym nic złego ;) to, ze nie wierzymy w Boga nie oznacza ze jesteśmy od razu złymi ludźmi którzy czczą szatana ;) a wielu ludzi tak to widzi …
Szalonooka
21/03/2016
Ludzie widzą naszą hipokryzje, bo spędzamy święta z rodziną, a nie widzą że spędzamy je bo nie jesteśmy właśnie złymi ludźmi i nie chcemy rodzinom sprawiac przykrości.
Lady Shepard
20/03/2016
Dla babuni wszystko..ja z premedytacją w upalne lato nakładam koszulki bardziej zabudowane, żeby babci nie denerwować swoimi tatuażami, o których nie wie..tak samo można sprawiać babci przyjemność swoją obecnością przy świątecznym stole..hipokrytami są Ci, co latają do spowiedzi, żeby zaraz potem zalewać falą hejtu wszystkich, co mają odmienne zdanie.
Szalonooka
21/03/2016
Ja się akurat hejterami za bardzo nie przejmuje. O ile potrafię zrozumiec, że ktoś ma inne zdanie, to nie potrafię zrozumiec, jak można miec tak bardzo klapki na oczach. Rozumiem że ludziom wiara jest potrzebna, ale nie rozumiem jak można się w niej az tak zatopić a jednoczesnie być aż tak złośliwym, zacietrzewionym, zeby nie powiedzieć po prostu złym człowiekiem. Podobno wiara katolicka jest taka dobra…
Lady Shepard
21/03/2016
pisząc hejt, mam też na myśli zwykłe obrabianie dupy przez te „święte” istoty..i w sumie, to dorosłam też do tego, żeby się tym nie przejmować..wiara sama w sobie nie jest zła, często pomaga przetrwać, czasem ułatwia życie..niestety fanatyzm i nadinterpretacja już do dobrych nie należą..no i przekonanie, że jest się nieomylnym, a dane wyznanie jest jedynym, prawdziwym..