…i czekolada. Trochę Was w poprzednim wpisie okłamałam. Że nie wierzę w nic. To nie do końca jest tak. Jest coś, w co wierzę. Nawet bardzo mocno. Całe moje życie, opiera się na fundamentach, zbudowanych z mniejszych, większych elementach składowych- czegoś, co sprawia, że che mi się żyć. Że wierzę w lepszy świat i dobrych ludzi. To miłość.

love-castle-832120_1920

To dzięki miłości mam siłę wstawać co rano. Dzięki temu, że czuję się kochana. Dzięki temu, że wiem ,że koło mnie jest ktoś, kto myśli i czuje podobnie. To dzięki miłości świat jest piękniejszy, ma wszystkie kolory tęczy. To miłość daje mi motor do działania, napędza wszelkie moje szalone myśli i dodaje energii do ich realizowania. To dzięki miłości jestem pewniejsza siebie, wiem czego chce i co jest w życiu najważniejsze

To nie tak, że bez miłości nie byłabym w stanie żyć. Pewnie żyłabym. Ale wolniej. Bez celów. Bez większych albo mniejszych kroków na przód. Stałabym w miejscu zastanawiając się co dalej i kiedy ruszę dupę żeby coś zmienić. Nie chciałoby mi się rano wstawać, więc większość dnia gniłabym w łóżku w piżamie. Reszta dnia nie wyglądałaby lepiej. Kilka godzin w pracy, a po, jakiś melanżyk. Trzeba się odstresować po ciężkim dniu, zrobić coś dla przyjemności. Czyli spotkać z ludźmi, którym, jak mi się wydaje na mnie zależy. Ale lajf is brutal i oni mają Cie w dupie. Jesteś im potrzebna tylko do zabawy. Przecież jesteś wariatka, rozkręcisz każdą imprezę. Następnego dnia, nawet nie zadzwonią zapytać jak się czujesz.

Miłość nie istnieje?

Nie wierzę, kiedy ktoś mi mówi, że w miłość nie wierzy. Może inaczej. Wierzę, skoro tak mówi, to tak być musi. Ale za tym zawsze kryje się coś głębszego. Jakieś wielkie rozczarowanie, złamane serce. Ludzie czasem zapominają, że jeżeli ktoś nagle, przestał Cię kochać- to zawsze, jest tego jakiś powód. Ja znam dwa. Albo nigdy tak naprawdę Cię nie kochał, a uczucie jakim Cię darzył, było dalekie od miłości. Albo ,być może kochał, jednak oboje na miłości poprzestaliście.

Uczucie trzeba pielęgnować jak ogródek.

I niby wszyscy o tym wiedzą, ale tak naprawdę zapominają. A kiedy ktoś złamie serce, kompletnie wypierają tą prawdę (starą jak świat) z głowy. Jeżeli nie będziesz się troszczył o swój ogródek, pielęgnował, wyrywał chwasty, spulchniał, użyźniał glebę. To szlag go trafi. I dokładnie tak samo jest z miłością! Związek w którym nie troszczycie się o siebie, nie podsycacie płomienia, nie pilnujecie żeby nie zgasł, nie rozwiązujecie małych nieporozumień, prędzej czy później, stanie się kulą u nogi któregoś z Was. Ludzie z wygody, udają że nie widzą. Bo za jakiś czas jej/jemu przejdzie, po cholerę drążyć temat. A za jakiś czas, jest już niestety za późno. Wina zawsze leży po obu stronach.

Miłość uskrzydla, uczy latać.

Kiedy kochamy, i czujemy się kochani, nasz organizm wydziela dopaminę. To dzięki niej czujemy, że możemy przenosić góry. Podobno poziom dopaminy, stabilizuje się pomiędzy trzecim a ósmym rokiem związku. Śmiało mogę zdementować te plotki. Osiem lat minęło, a ja nadal czuję się jakbym unosiła się kilka centymetrów nad ziemią. To dzięki temu że obok jest Szalony, dzięki temu, że czuje jego wielkie wsparcie i doping we wszystkim co robię, moja pewność siebie jest dwieście razy większa. To dzięki temu, że w moim życiu jest miłość, mam siłę do walki o każdy następny dzień w tym parszywym świecie, gdzie trzeba rozpychać się łokciami.

Uważasz że to nie miłość nakręca nas do życia? Że to nie dzięki miłości kobiety i faceci dbają o siebie? Że to nie miłość sprawia, że łatwiej Ci zmierzyć się z brutalną rzeczywistością? Chętnie poznam Twoje zdanie.

Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeżeli go udostępnisz. Możesz też polubić ten post, albo zostawić komentarz. Dla Ciebie to chwila, a dla mnie będzie to mały dowód docenienia mojej pracy ;)