Każda z nas doświadczyła  w swoim życiu uroku, bycia słomianą wdową. Ja kilka razy do roku miewam tą przyjemność. Każda sytuacja ma swoje plusy i minusy. Tęsknota, jest niewątpliwie wielkim minusem rozłąki. Jednak ja wolę patrzeć na wszystkie życiowe sytuacji z perspektywy tego co mogę zyskać. Dzisiaj więc o tym dlaczego lubię czasem zostać słomianą wdową.

photo-1429277005502-eed8e872fe52

1. Porządek

Takiego porządku w domu, jaki mam kiedy nie ma Szalonego, nie mam chyba nigdy kiedy jest obecny. I nie jest to kwestia lenistwa, czy braku czasu. chociaż jasne że nie jestem idealna i czasem odpuszczam pucowanie płytek, na rzecz filmu w ramionach ukochanego. To raczej nadmiar czasu i tęsknoty sprawia, że nadrabiam zaległości, pucuje zapuszczone i nieużywane na co dzień sprzęty i kąty. I to tylko po to…żebym padła wieczorem ze zmęczenia, spała jak zabita i czas szybciej zleciał. Bo kiedy Szalonego nie ma, noce są bezsenne. Ale to miał być post o pozytywach. Więc jeden plus za czysty dom.

2.Mniejszy rozmiar

To jest punkt, który powinien być na piedestale. z jednej strony wiem jak to wytłumaczyć, z drugiej udaje że nie wiem o co chodzi. Kiedy Szalony wyjeżdża na 2-3 tygodnie ja zjeżdżam o rozmiar w dół. Po pierwsze dlatego, że gotuje to, co ja lubię i to na co mam ochotę(czyli vege szamka). A po za tym, dla siebie nie chce mi się gotować. Zwyczajnie. Że jest jeszcze młody? Robię mu wszystko na co ma ochotę. Zazwyczaj są to rzeczy, których ja nie jadam. A jeśli jadam, robię tylko porcję dla niego- łatwiej mi trzymać się w ryzach ;)

3.Więcej czasu dla siebie

To jest czas, kiedy bezczelnie i bezkarnie mogę nadrobić zaległości w pozycjach książkowych, serialach i wieczornych plotach na Facebooku z dziewczynami. To czas kiedy mogę spać do momentu kiedy nie obudzi mnie młody, czyli do oporu. Bo młodego budzi zawsze Szalony. To czas kiedy mogę pobyć z synem sam na sam, pójść na lody, do kina i powygłupiać się tak, jak tylko my lubimy. No i tata jest przecież najlepszy, więc kiedy jego niema, najlepsza jest mama. Mogę połazić po sklepach nie martwiąc się że obiad trzeba zrobić, mogę zasiedzieć się u koleżanki, bo i tak nikt na mnie nie czeka.

4.Możesz się zakochać

I to jest chyba największy plus wyjazdów Szalonego. Uwielbiam te motyle w brzuchu tuż przed jego powrotem. To niby zawsze tylko kilka dni. Jednak zawsze wystarczy, żeby piekielnie zatęsknić.W zasadzie tęsknie już od pierwszego wieczoru, kiedy noc muszę spędzić sama i nie mam się do kogo przytulić i komu zabrać kołdry. Te smsy czulsze niż zwykle i te przygotowania przed jego powrotem jak przed pierwszą randką. Za każdym razem, zakochujemy się w sobie na nowo. A może zwyczajnie bardziej, o ile bardziej można…

Napisałam ja, po czym zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem nie jestem wyrodna żoną. No bo cieszyć się że będzie się miało więcej czasu dla siebie, mniej gotowania- kiedy on tam za rybami pojechał? Zapytałam więc kilak znajomych blogerek, które taka jak ja kilka razy do roku zostają słomianymi wdowami, jakie plusy tej sytuacji widzą. I…zresztą przeczytajcie sami.

Marta Matka Nie Wariatka

1390581_10202252650827607_775570157_n

1. Mniej prania, mniej sprzątania, mniej gotowania.

2. Gotowanie potraw, których on nie lubi a my wielbimy (np. spaghetti, naleśniki, tarta ze szpinakiem, kotlety rybne).

3. Dużo więcej czasu dla siebie- wieczorne czytanie książek lub nadrabianie swoich ulubionych seriali.

4. Odrobina tęsknoty za sobą, czułe smsy wymieniane o różnych porach dnia i nocy, na które to zwykle nie ma czasu w codziennej rzeczywistości.

5. Prezenty, które zawsze nam przywozi :)

Julia Fabjulus

11162354_10206620978786991_4998077494099240698_n

1. Nikt mi nie włącza jakiegoś cholernego tenisa w tiwiku, tylko sobie mogę puścić CO MI SIĘ PODOBA. Na przykład “Seks w wielkim mieście” po raz tysięczny!

2. Mogę rozwalić się na calutkiej kanapie i jednocześnie robić pedicure, i mieć wyrąbane na to, czy komuś śmierdzi mój lakier.

3. NIE ROBI MI SYFU. No kurde, jak ja tego nienawidzę. Posprzątam kuchnię, a potem Miły idzie zrobić sobie kanapkę i niby schowa pieczywo, ale okruchów nie sprzątnie. Talerz do zlewu, nie do zmywarki.

4. Mogę mu napisać smska i to jest wtedy urocze. Bo ojacie, kocham cię, cmok cmok, ale jednocześnie napierdzielam z tym lakierem do paznokci.

Judyta Żudit

10565052_1447910088823448_1133410634103913851_n

1. Zawsze przywozi mi prezenty z obcych miast.

2. Nadrabiam seriale, których on nie lubi.

3. Wanna i łazienka tylko dla siebie. Moge leżeć i się moczyć do woli i nikt mnie nie popędza.

4. Miłe powroty. Zaraz potem idziemy na randkę, “bo mi się należy za to że zostawił mnie samą” :)

I na koniec perełka. Prawdziwa Żona Marynarza– Kasia.

egipt-600x400

Wszystkie sytuacje w życiu mają swoje plusy i minusy. Związek z marynarzem do łatwych nie należy jednak swoje plusy ma i zawsze warto się na nich skupiać. Przede wszystkim – powroty. To jak szykowanie się do pierwszej randki. Wielka radość. Kolejny plus, to brak monotonii. Czyli styl życia często się zmienia, generują to przyjazdy i wyjazdy. I jeden z najważniejszych – docenianie wspólnego czasu. W takich związkach ludzie doskonale wiedzą, że tego wspólnego czasu mają przynajmniej o połowę mniej niż inni. Dzięki temu nie przywiązują wagi do błahostek a starają cieszyć się każdą wspólną chwilą. I mocno doceniają najprostsze czynności np. wspólna kawa. Innymi słowy – Miłość> Odległość

A ja myślałam że jestem wyrodną żoną, która zamiast potulnie smarkać w poduszkę wieczorami z tęsknoty, delektuje się chwila spokoju ;) A Wy? Przyznajcie się widzicie więcej plusów, czy minusów chwilowych rozstań z Waszymi ukochanymi?

Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeżeli go udostępnisz. Możesz też polubić ten post, albo zostawić komentarz. Dla Ciebie to chwila, a dla mnie będzie to mały dowód docenienia mojej pracy ;) A może tekst trafi do kogoś, komu jest potrzebny.