Zapytałam ostatnio na Facebooku, o reakcję moich czytelników, gdyby nagle okazało się, że w Polsce wybucha wojna. Okazało się, że tak jak zarzuca naszym rodakom, autor  jednego z artykułów „Wprost” z 2014 roku, naszego kraju nie miałby kto bronić. Co się z nami stanie w obliczu zagrożenia?

92H

Według tegoż autora, współcześni 20, 30, 40-latkowie zamiast stawić opór okupantom, zamiast bronić naszego kraju- jak to zrobili kilkadziesiąt lat temu nasi dziadkowie, wyjadą do „bezpieczniejszych” krajów, porzucając wszystko. Nie utożsamiamy się z Polską. Nie czujemy przywiązania, nie jesteśmy patriotami.

Patrząc z perspektywy tego, co dzieje się u naszych wschodnich sąsiadów- nie są to optymistyczne przepowiednie. Nie czarujmy się, każdy z nas w tyle głowy ma strach. Każdy z nas, boi się że mimo teoretycznie braku zagrożenia, to jednak nikt z nas nie wie, co temu rosyjskiemu psychopacie chodzi po głowie. Kiedyś Był Hitler, Stalin. Dzisiaj mamy Putina.

Codziennie czytam na blogach czy FB, że gdzieś, ktoś minął kolumnę zbrojących się żołnierzy, że gdzieś przerzucają sprzęt wojskowy. Że ludzie się jednak boją. Całkiem poważnie i realnie. Nie sieją paniki. Zwyczajnym ludzkim odruchem, martwią się o przyszłość. Ja również.

 Kiedy zaczęłam zastanawiać się co będzie gdyby, chociaż gdybać nie lubię, co zrobiłabym, gdyby wojna wybuchła, samą mnie przeraża moje myślenie.

Bo pierwsze co przychodzi mi namyśl to UCIECZKA. Czyli wpisuje się w profil antypatriotyczny. Ale to nic, uciekałabym z młodym i Szalonego chciałabym mieć przy sobie. Za żadne skarby nie chciałabym żeby tu został. Żeby bronił kraju. Nie jest to kwestia przywiązania czy jego braku do ojczyzny. Nie jest to kwestia patriotyzmu czy też jego braku. Nie jest to kwestia braku szacunku do naszych dziadków, którzy przed kilkudziesięcioma latami wyzwolili nasz kraj z pod rąk okupantów. Nie po to, żebyśmy dzisiaj uciekali jak ostatni tchórze.

To zwykły odruch matczyny. Odruch panicznego strachu przed utratą tego, co dla mnie w życiu najważniejsze. Mojej rodziny. Jako matka wiem więc, że każda kobieta, bez względu na to, czy jest matką, żoną, babcią będzie chciała tylko jednego- żeby jej najbliżsi byli bezpieczni. Z dala od miejsca, gdzie czai się śmierć. Jako matka, żona, córka i siostra, nie ocenie też nigdy żadnego mężczyzny, który zamiast na linii ognia, będzie stał murem ze swoją rodziną. Daleko. W bezpiecznym kraju.

Mój brat, wojskowy, wypowiedział się pod wpisem na Facebooku. Że w razie wojny, wysyła swoją żonę i dziecko z dala od Polski, a sam idzie na front, walczyć o wolność naszego kraju. Powiedział też, że w tych bezpiecznych z pozoru krajach, prędzej czy później i tam dopadnie nas niebezpieczeństwo, więc woli walczyć tutaj. Tu gdzie jego dom. Żebyśmy my, mieli do czego wrócić, żebyśmy mogli być bezpieczni. Nie wiem ile przez niego przemawia patriotyzmu, ile to zwykła męska duma. Może to też poczucie obowiązku- w końcu jest żołnierzem i ma obowiązek bronić kraju.

Wiem za to, że jego żona, jak i żony wielu innych żołnierzy będzie drżała z niepokoju. I mimo wielkiego szacunku, dla niego i każdego mężczyzny, który zechce chwycić za broń, zastanawiam się  co nam matkom, żonom to da? Bardziej przyda mi się mąż nieboszczyk- bohater, czy żywy facet u mego boku, który pomoże mi przeżyć resztę życia w pełni szczęścia?

A co zrobicie Wy?

 Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło jeżeli go udostępnisz. Możesz też polubić ten post, albo zostawić komentarz. Dla Ciebie to chwila a dla mnie będzie to mały dowód docenienia mojej pracy ;)