Mamy półmetek wakacji. Piękna pogoda, słońce, upał. Tysiące możliwości zabawy dla naszych dzieci. Nasze dzieciństwo było ubogie w atrakcje, więc stajemy na głowie. Tutaj wielki basen, tam trampolina, pistolety na wodę, rolki, deski, rowery, hulajnogi, wymyślne tarasy, domki na drzewach, huśtawki, hamaki, wypaśne place zabaw na każdym podwórku. Sami dopowiedzcie co jeszcze, bo znajdzie się tego masa. Nasze dzieci mają absolutnie wszystko, żeby spędzać najlepsze wakacje swojego dzieciństwa. Sami-my dorośli, zazdrościmy im tego co mają. Ale naszych dzieci to zupełnie ich to nie rusza. Nie robi wrażenia.

uzależnienie dzieci od internetu

Musimy przestać się oszukiwać. Dzieciństwo naszych dzieci nie jest już takie same. Na pewno nie jest takie same jak było nasze. Nie mieliśmy teoretycznie nic. Wypasione zabawki, komputery, gry, czasem ciężko było o rower. Naszymi zabawkami były gumy do skakania, skakanki, piłki do siatkówki, koszykówki, nogi, palanta. Kreda do rysowania klas albo zabawy w podchody. Kapsle, scyzoryki do gry w Państwa, albo metalowe nakładki na śruby, do gry w sztole.  Przyznaję, że wtedy, często zazdrościłam innym dzieciom. Że mają więcej, kiedy moich rodziców nie było stać. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że mieć, wcale nie oznacza być szczęśliwszym. Dzisiaj to wiem.

Dzisiaj zupełnie inaczej wspominam swoje dzieciństwo. Nie mieliśmy wiele. Za to mieliśmy siebie. Całe dnie spędzaliśmy na polu, na dworze, w zależności od regionu( u Was mówi się na polu czy na dworze?). Każde dziecko marzyło przez cały rok o feriach, wakacjach, żeby móc pieprznąć plecak w kąt, i pobiec bawić się z kolegami z klasy, z sąsiadami. Od rana do nocy biegaliśmy po podwórku, wymyślając najróżniejsze zabawy. Do domu chodziło się tylko na obiad, złapać jakąś kanapkę w biegu czy coś do picia. Chociaż nie! My nawet do domów nie chodziliśmy. My darliśmy się pod oknem w niebogłosy, wołając swoją rodzicielkę. Zazwyczaj wtedy, z okna wychylała się każda mama, której dziecko właśnie było na dworze. Nasze prowianty były wyrzucane przez okno właśnie. Pamiętam pikniki wszystkich dzieciaków z całego bloku. Wynosiliśmy z naszych domów co tylko się dało i urządzaliśmy wielkie uczty na łące. Robiliśmy bazy i domki z koców w krzakach. A kiedy padał deszcz, siedzieliśmy w klatkach i gadaliśmy długie godziny…

Jakieś siedem lat temu, pisałam tekst o nowych technologiach. O tym, że nie możemy ich demonizować, bo stały się naturalną częścią naszego życia. Ułatwiają nam życie i nie możemy udawać, że tak nie jest. Uczą, rozwijają, dają nowe możliwości rozwoju, pracy. Dzięki nim dzisiaj możemy utrzymywać bliski kontakt z naszymi rodzinami i przyjaciółmi rozsianymi po całym świecie. Ułatwiają biurokrację na wielu płaszczyznach naszego życia. Pomagają podróżować, poszerzają horyzonty i zmieniają światopogląd. To genialne narzędzie naszych czasów i nadal jestem w nich zakochana. Pisałam wtedy też, że możliwości i rozwój to jedno, ale też łatwa, krótka droga do uzależnienia i pochłonięcia naszych dzieci. Ja już wtedy wiedziałam, że bez kontroli, ograniczeń może stać się coś strasznego.

I stało się.

Mamy półmetek wakacji. Piękna pogoda, słońce, upał. Tysiące możliwości zabawy dla naszych dzieci. Nasze dzieciństwo było ubogie w atrakcje, więc stajemy na głowie. Tutaj wielki basen, tam trampolina, pistolety na wodę, rolki, deski, rowery, hulajnogi, wymyślne tarasy, domki na drzewach, huśtawki, hamaki, wypaśne place zabaw na każdym podwórku. Sami dopowiedzcie co jeszcze, bo znajdzie się tego masa. Nasze dzieci mają absolutnie wszystko, żeby spędzać najlepsze wakacje swojego dzieciństwa. Sami-my dorośli, zazdrościmy im tego co mają. Ale naszych dzieci to zupełnie ich to nie rusza. Nie robi wrażenia.

Bo naszych dzieci nie ma.

Ugrzęzły w świecie jutubów, smartfonów, tabletów i konsol do gier.

Jest półmetek wakacji, a jakiejkolwiek mamy bym nie zapytała, co robią ich dzieci w wakacje, czy się nie nudzą-zawsze odpowiadają, że najlepszą rozrywką są nowe technologie. Od rana do nocy, nasze dzieciaki przebywają w innym świecie. I nie bez powodu pisze nasze, bo sama z tym się mierzę.

Podglądacie mnie na Instagramie, więc wiecie jakie atrakcje ma mój syn w naszym ogrodzie-mimo tego, gdybym nie nakładała limitów na telefon czy komputer, gdybym nie ograniczała grania na konsoli-całe dnie spędzałby właśnie w ten sposób. I mam tego pełną świadomość. I to nie jest tak, że już jest uzależniony. Nie. Jemu zwyczajnie się nudzi, brakuje mu towarzystwa. I nawet go rozumiem. W samotności nic nie cieszy. Po co nam wszystko, kiedy nie mamy z kim się tym cieszyć… I tego świadomość też mam. Nie wiem, czy to moja kontrola, czy po prostu fakt, że moje dziecko woli jednak realne życie. Ale kiedy pytam go o kolegów, mówi, że wszyscy zamiast grać w piłkę, jeździć na rowerze, wolą grać w gry i oglądać jutuby. I zupełnie mu takie spędzanie-w sensie całe dnie przed komputerem-nie pasuje. To mnie cieszy. Co nie zmienia faktu, że moje dziecko nadal jest zagrożone uzależnieniem i pochłonięciem światem technologii.

To nasza wina.

Rodziców.

Technologie są naszą rzeczywistością. Czymś co nas otacza i jest z nami każdego dnia. Bez czego już życia raczej nie ma. Jednak to my rodzice pozwalamy na nie bez kontroli i ograniczeń. Nie ma limtów już nawet nie dlatego, że zapominamy, że nam się nie chce tego kontrolować, albo nie mamy nad tym kontroli z zupełnie innych powodów. Tak jest zwyczajnie wygodniej. Nam rodzicom jest wygodniej. Dziecko które gra, ogląda namiętnie jutuba jest dzieckiem nieprzeszkadzającym. Nie marudzi, niczego od Ciebie nie chce, niczego nie wymaga. Nie musisz poświęcać mu uwagi, nie musisz się nim zajmować, nawet karmić i poić nie musisz, bo kiedy dziecko wkracza w świat technologi przepada! Nie ma go, przestaje oddychać, jeść, pić. Staje się żywym Zombie.

Może mam trochę łatwiej, chociaż to kwestia sporna. Bo pracuję w domu. Bo mam nad tym 100% kontroli. Angażuje swojego syna we wszystko co mogę-od malowania płotu, przez sprzątanie. Staram się jak mogę poświęcać mu czas i ograniczać nudę. I wiem, że to strasznie trudne. Ale jest coś, co sprawia, że mojego dziecka nie ma. Że przestaje mu się nudzić, nawet, kiedy wykorzystał już swój dzienny limit na technologie(u nas to pół godziny dziennie).

To są koledzy.

Z którymi może szaleć do upadłego. Z którymi wyobraźnia na zabawy nie zna granic, z którymi zwyczajnie raźniej.

Dzisiaj na przykład, zadzwoniłam do swojej koleżanki, żeby POŻYCZYŁA mi swoje dziecko. Dokładnie tak. Cały dzień chłopaki buszują w basenie, biegają z pistoletami. Sprzeczają się o pierdoły, nie mają czasu się napić. I jest tak, jak pamiętam że było u mnie za dzieciaka. Ani jeden, ani drugi ani razu nie powiedział, że mu się nudzi. Owszem, pozwoliłam na pół godziny grania na konsoli-bo nie mogę też demonizować technologii . Są fajne, są rozrywką, są super zabawą i tak powinniśmy je traktować. Wszystko jest da ludzi i dzieci, ale z głową! Nie możemy przecież udawać że technologi nie ma, że gry to zło i że nie wolno, skoro wszystkie dzieci dookoła grają. Tylko coś, co zostało stworzone dla rozrywki, trochę chyba nas i nasze dzieci przerosło. Zrobiliśmy  z tego niańki dla naszych dzieci. Taką alternatywę naszej uwagi, którą powinniśmy naszym dzieciom poświęcić.

Tymczasem coraz częściej widzę dzieci, z którymi nie ma kontaktu. Które są osowiałe, przygaszone i pozbawione jakiejkolwiek chęci do życia, działania a co gorsza realnej zabawy!

I to jest chyba najlepszy moment, ostatni moment(!!!)w którym powinniśmy, my, matki zadać sobie ważne pytanie. Jak będzie wyglądało życie naszych dzieci za kilka lat? Czy jeżeli pozwolimy im nadal, dla świętego spokoju, zatracać się w technologiach, w naszych dzieciach zostanie jeszcze krzta życia?

Gdzie będą przyjaciele, i czy w ogóle jacyś będą poza botami w internecie.

Świat stanął na głowie. Już nie jest taki sam.

Ale to od nas zależy jaki będzie.

My możemy to zmienić.

Możemy poświęcić naszym dzieciom więcej czasu. Możemy zorganizować się z innymi mamami. Możemy zacząć obserwować nasze dzieci i wreszcie zauważyć, że wielkie zmiany, będą teraz od nas wymagać bardzo wiele wysiłku.

Nie odetniecie swoich dzieci od telefonów z dnia na dzień.

Nie nauczycie ich cieszyć się beztroskim dzieciństwem ani dzisiaj, ani za dwa dni.

Będzie bunt, będzie krzyk i awantury.

Ale jeżeli nie wyłączycie wi-fi, nie ograniczycie technologii, możecie o swoich dzieciach zapomnieć…