Nie lubię stonowanych kolorów, ale nie lubię tez  zbytniej ekstrawagancji. Zbyt dużo złota, brokatu, kryształków sprawia że czuję się w pomieszczeniu przytłoczone. Lubię żywe pomieszczenia, w których coś się dzieje. Ale bardzo szybko się też nudzę kolorami, dlatego wnętrza, w naszym domu które urządzam, staram się tworzyć tak, żeby w każdej chwili móc je odmienić. 

Ta moja kuchnia, która gdzieś tam ciągle podglądacie i podziwiacie na zdjęciach i o która tak się domagacie, w ogóle miała nie istnieć. W ogóle miała być małą prowizorką, potrzebną do przetrwania, do momentu kiedy wykończymy piętro. Postanowiliśmy jednak, że skoro to jednak trochę może potrwać, a mamy gdzie mieszkać, to fajnie gdyby mieszkało się przyjemnie. Dlatego dół domu(kiedyś część gospodarczo/gościnna)z jednej strony nie jest totalnym spełnieniem marzeń, nie inwestowaliśmy w niego za dużo, bo kiedyś mieszkać będziemy na górze, ale nadal jest w naszym stylu i zdecydowanie bardzo dobrze nam się tutaj mieszka.

Że kocham róż wiedzą chyba wszyscy, jednak mieszkam z dwoma chłopakami, więc nie zrobiłabym im tego, fundując im różową domową traumę ;) Fiolet jest jednak takim kolorem, który świetnie sprawdzi się w rodzinnych mieszkaniach. Kuchnia jest moją oazą, więc w niej zdecydowanie przeważa ten kolor, ale na przykład w sypialni, czy salonie także pojawiają się takie motywy kolorystyczne, chociaż już w mniejszym natężeniu. I podobnie jak w przypadku kuchni, kolory dodałam tak, żebym w każdej chwili, kiedy znudzi mi się ten kolor, bądź będę miała ochotę na zmiany, mogła niewielkim kosztem zmienić kolorystykę.

Jak to zrobić?

Przede wszystkim postawiłam w uniwersalne podstawy. Kuchnia ma fioletowe fronty, ale już blat, paczki szafek, ściany, stół są białe. W dowolnym momencie, odkręcam fronty i wymieniam je na dowolny kolor! Podobnie z dodatkami. Postawiłam na czarny- kolor idealnie pasujący do bieli i świetnie ożywiający fiolet. Do tego również pasować będzie do każdego innego koloru. Wszelkie dodatki typu doniczki, obrazki na ścianie, tapetę w każdej chwili można wymienić. Ale zawsze, w każdej kuchni najbardziej problematyczne są szafki, stół i krzesła. Dlatego właśnie, chciałam żeby moja kuchnia była na tyle uniwersalna, że kiedy będę chciała ją odmienić, nie będę musiała inwestować dużych nakładów finansowych. Normalny remont kuchni to koszt minimum dwóch, trzech tysięcy złotych. w moim przypadku, myślę że zamknęłabym się w pięciuset złotych. Co myślę jest rozwiązaniem genialnym.

Na co warto jeszcze zwrócić uwagę?

Krzesła i stół. Stół podobnie jak wnętrza szafek jest biały. Krzesła to chyba jeden z naszych najlepszych zakupów. Kupiliśmy je u lokalnego stolarza za śmieszne pieniądze, bo osiemdziesiąt złotych już z obiciem. Są zrobione z litego drewna, dlatego są nie tylko trwałe, ale i ciężkie a co za m idzie mega stabilne. Poprosiliśmy o obicie siedzisk naszym materiałem(jak widzicie w kolorystyce kuchni) a same krzesła wzięliśmy w surowym drewnie, żeby w domu móc pomalować je na biały kolor. Wyszło rewelacyjnie! Biorąc pod uwagę, ile trzeba zapłacić za porządne krzesło w salonie meblowym, myślę że nie ma się co zastanawiać i warto poświęcić chwilę czasu na poszukanie takich perełek u lokalnych stolarzy. Siedziska mogę odkręcić i wymienić materiał, a same krzesła zeszlifować do gołego drewna i pomalować na nowy kolor. Ale na pewno będą nam służyć całe lata, a do dużego stołu w jadalni, na pewno dokupimy krzesła u stolarza.

Ja w ogóle jestem zdania, że bardziej opłacalną inwestycją jest współpraca ze stolarzem z małej lokalnej firmy, niż kupno gotowców w sieciówkach. Chociaż ostatnio coraz częściej przekonuje mnie do siebie Ikea, to jednak sama mam w domu człowieka od mebli, i wiem jakie genialne rozwiązania może taki ktoś podpowiedzieć. A dowodem może być pokój Młodego, który stworzyliśmy  tymczasowo w pomieszczeniu 2mx3m z łóżkiem piętrowym, biurkiem, szafką na zabawki i sporą szafą wnękową na ciuchy. Można? Można, tylko trzeba trochę poszukać i znaleźć dojście do kreatywnych ludzi, którzy Wam pomogą o zaproponują fajne rozwiązanie.

Podobnie ze sprzętem AGD. Nie inwestowaliśmy w najnowszą technologię z dwóch względów. Po pierwsze ta kuchnia już tutaj zostanie, a będzie służyła nam tylko przez kilka lat, więc mija się to z celem. Po drugie, jeżeli ma się smykałkę do naprawiania, można wyszukać prawdziwe perełki za grosze. I tak piekarnik praktycznie nowy kupiliśmy za sto złotych, zmywarkę warto kilka tysięcy za dwieście. Obie rzeczy były uszkodzone, a naprawa Szalonemu zajęła dosłownie chwilę. Płytę indukcyjną, kupiliśmy za cztery stówki. Nową. Facet budował dom, i w planie miał indukcję w kuchni, budowa mu się zeszła, plany się zmieniły na kuchenkę gazową, a nieużywana nigdy płyta straciła gwarancję. Koleżanka kupiła sprawną suszarkę bębnową za stówkę. Dlatego można i warto, zwłaszcza, kiedy fundusze mamy okrojone. Bez sensu pchać się w kredyty, kiedy wiadomo, że  sprzęt jest przejściowy.

Nie mam przy szafkach i szufladach uchwytów. Górne szafki otwierane są od spodu. Po prostu drzwiczki są kilka centymetrów dłuższe, przy okazji maskując oświetlenie ledowe, które znajduje się pod szafkami. Szuflady i dolne szafki otwierają się na docisk. Wystarczy lekko przycisnąć szafkę czy szufladę a drzwiczki odskakują, podobnie z zamykanie. Wystarczy je docisnąć. To ma swoje plusy i minusy, które możecie zobaczyć na zdjęciach, bo zapomniałam umyć frontów ;) To jedyny minus- szybko widać odciski palców. Ale tak na dobrą sprawę, niewiele to zmienia , bo zdecydowanie łatwiej się czyści takie szafki jak szafki które posiadają uchwyty. Ile razy miałam czyścić drzwiczki z uchwytem, pucować dookoła w różnych domach, za każdym razem poobijałam paluchy i wkurzałam się makabrycznie. Tutaj nie ma tego problemu, pryskam jakimkolwiek płynem z alkoholem w sprayu i przecieram ręcznikiem papierowym w minutę. Szybko i przyjemnie!

Pisze tu o uniwersalnej kuchni, którą można w każdej chwili szybko i małym kosztem stuningować, ale tak naprawdę mam kuchnię w fiolecie już dwa lata i ani przez chwilę nie pomyślałam o jakichkolwiek zmianach ;)