Jak każda matka kocham swojego syna najmocniej na świecie. Jak każda matka robię co w mojej mocy, żeby dać mu wszystko co najlepsze, począwszy od warunków bytowych, poprzez dobre wykształcenie a na dobrym wychowaniu skończywszy. O miłości, poczuciu bezpieczeństwa nawet nie wspominam, bot o przecież oczywiste. Jednak, mimo że staram się jak mogę, są takie dni, kiedy mam poczucie, że zwyczajnie daje ciała na całej lini. Jako matka. 

pexels-photo-60252

Podobno w macierzyństwie najważniejszy jest dialog i wsłuchanie się zarówno w matczyne serce jak i potrzeby naszej pociechy. Ale im dłużej jestem matka, tym większe mam wątpliwości, czy aby na pewno jest na świecie ktoś, kto doskonale rozumie potrzeby małego dziecka. takiego, które samo jeszcze nie bardzo wie czego chce, takiego, które zmienia zdanie osiemnaście razy na minutę, a nawet częściej, takiego, które nie zna świata, nie zna życia i jedyne czego chce, a przynajmniej często mam takie wrażenie, to postawić na swoim.

Tak. Czasem mam wrażenie, że macierzyństwo to takie przeciąganie liny.  Raz mi uda się przeciągnąć młodego na swoje rację, raz młody stawia na swoim, a ja się po ludzku poddaje. Bo zwyczajnie nie mam już sił walczyć, bo zwyczajnie jestem zmęczona ciągłymi awanturami, bo zwyczajnie, zwykła awantura przeradza się w wojnę na śmierć i życie. Czasem mam wrażenie, że być uparta mamą, upartego syna to najgorsze co mogło mnie spotkać. Z jednej strony oboje potrafimy uparcie dążyć do wyznaczonych celów, konsekwentnie staramy się realizować to co sobie wymyśliliśmy. I to nawet jest pozytywne. Z drugiej jednak strony, kiedy nasze interesy(moje i młodego) zaczynają ze sobą kolidować…Wojna murowana!

Nie lubię odpuszczać, jeśli chodzi o wychowanie. albo inaczej, ja wiem, że nie mam wyjścia. W naszym przypadku, każde odpuszczanie, to poddanie się bez walki, utwierdzenie młodego w przekonaniu, że znowu pokazał mi, że w końcu ulegnę. Że nie jestem tak uparta…jak on!

To straszne, kiedy w głowie, zamiast miłości do dziecka i wizji dobrego wychowania, układasz scenariusz kolejnej walki. Jak to zrobić, żeby dzieciak odpuścił. Jak go przekonać, że to Ty rządzisz. Jak mu udowodnić, że pójście na kompromis wcale nie jest takie złe.

To są te momenty, kiedy czasem siadam  w bezruchu i zamieram. Kiedy sama czuje się bezsilna i nie mam wytłumaczenia na swoje zachowanie. Kiedy sama siebie nie potrafię przekonać, że to co robię jest słuszne. Bo czy jest? Czy ciągła walka z własnym dzieckiem żeby udowodnić mu kto w domu rządzi może być normalna?

Ja wiem, że konsekwencją można zdziałać wiele. Ale wiem też, że warunkiem musi być podatny na konsekwencję grunt. Kiedy spotykają się ze sobą dwa równie stanowcze charaktery nic nie jest łatwe.

I ja wiem, że Ty też nie raz, nie dwa tak masz. Że generalnie wiesz, że musisz się postarać, być konsekwentna i cierpliwa. Musisz stawać na wysokości zadania i nie pozwolić sobie wejść na głowę. I tak samo jak ja, momentami kapitulujesz. Poddajesz się, bo nie masz siły już dłużej walczyć.

Wiem jak się wtedy czujesz, doskonale Cię rozumiem! To jeden z najgorszych momentów macierzyństwa, kiedy brak Ci logicznych argumentów na przekonanie swojego dziecka, kiedy wiesz, że Twoja kapitulacja dla świętego spokoju, to nic innego jak…porażka!

To są momenty, kiedy czuję się najgorszą matką na świecie, kiedy mam wrażenie, że poległam na całej linii, i cholera jasna nic mi w tym macierzyństwie nie wyszło! Nie pomagają złowrogie spojrzenia bliskich i psioczenie, że tak nie można, że przecież powinnam to czy siamto. Nosz kurde, w takich momentach, kiedy czujesz się jak wrak samej siebie, potrzebujesz wsparcia, nie kolejnych kopniaków w swój matczyny odwłok!

Coś Ci powiem.

Jedna, dwie porażki, kapitulacje nie świadczą o tym, że jesteś złą matką. Bo doskonale wiesz, że kolejnego dnia przed Tobą, kolejne starcia. Macierzyństwo to ciągła walka o wszystko. Jednak przede wszystkim o to, żeby Twoje dziecko było szczęśliwe. A to, że dzisiaj nie udało Ci się przekonać  go do tego, że swój pokój powinien sprzątać sam, nie oznacza, że jutro Ci się to nie uda. Jedna przegrana walka, nie oznacza przegranej wojny! Przegrywa tylko ten, kto się poddaje i nie próbuje dalej.

Przestań wyrzucać sobie, jak bardzo Ci nie wychodzi. Każdej z nas nie wychodzi. Przestań siebie samą ganić za to, co robisz źle, a co mogłabyś lepiej. Jesteś mamą i wszystko co robisz, robisz najlepiej jak potrafisz i tego się trzymajmy!

Foto- www.pexels.com