Dwudziesty pierwszy wiek. Rozwój technologiczny  rozbuchany, jak hormony nastolatków podczas dojrzewania. Dostęp do wiedzy, informacji, możliwości rozwoju, kształcenia na wyciągniecie ręki. Teoretycznie mamy na tacy wszystko co najlepsze, żeby osiągnąć sukces, podbić świat, udoskonalać, tworzyć, odkrywać. Praktycznie intelekt społeczeństwa niewspółmierny jest, aby te możliwości mądrze wykorzystywać. Cofnęliśmy się mili Państwo. O jakiej milion lat, do ery jaskiniowców. 

baboon-174073_960_720

I dzisiaj tak całkiem na poważniej. Zidiocenie populacji ludzkiej sięgnęło dna. Wydawać by się mogło, że to już nie jest możliwe. Że  w czasach, kiedy możemy wszystko, kiedy wiedza wprost wyskakuje nam z lodówki, ludzie są wyedukowani są na tyle, żeby poziomem intelektu nie zniżać się, a raczej nie wspinać się na najniższe gałęzie rozwoju ludzkości. Do małp.

Bo nijak inaczej, nie potrafię nazwać osobników, którzy fascynują się faktem, że ktoś sobie w jajach pogrzebał. Jakkolwiek to obrzydliwe jest, robi tak miliardy facetów na świecie. Każdy o tym wie. Nie każdy jednak, potrafi zachować na tyle klasy, żeby stwierdzić, zdarzyło się facetowi na wizji, może i mnie kiedyś ktoś przyłapie.

Nie potrafię zrozumieć poziomu zidiocenia osobników, którzy mając na wyciągnięcie ręki kompendium wiedzy, bo przecież całe dnie spędzają w największej encyklopedii świata-internecie, marnują swoje życie, rozsiewając pierdoły, nic do niczyjego życia nie wnoszące. Ba! Pierdoły, których poziom śmieszności, poziom ewentualnego zainteresowania, mieści się w skali małpa-świnia. Chociaż domyślam się, że w tym momencie obrażam te zwierzęta. Ewolucja zatoczyła koło odnoszę wrażenie. Zamiast się rozwijać, cofamy się o lata świetlne z poziomem intelektualnym…

1452583444cce2f1014408_741298525891

To straszne, co ludzie robią ze swoim życiem. To straszne, że nie robią z nim nic. Nic po za zajmowaniem się życiem innych. Po za zaglądaniem innym w majtki, do łóżka, do portfela, do domu, pod szafki, do kibla i do lodówki. Jakby do cholery własnego życia nie mieli i nie było w nim, wystarczająco dużo śmieci do usunięcia i problemów do rozwiązania.

Doszliśmy do takiego momentu w dziejach ludzkości, gdzie wszystko jest na pokaz. Absolutnie wszystko. Ładne domy są w telewizji, internecie, na zdjęciach na Fejsie i Instagramie.  Nikt nie puszcza bąków, nikt nie nosi poplamionej bluzki. Nikt nigdy nie jest zmęczony. Dzieci cudownie grzeczne i bez wad. Każdy jeździ super furą, która się nigdy nie psuje i na wakacje to tylko do ciepłych krajów, gdzie fotki się ładnie kadrują.

I ten idealizm wychodzi mi czasem uszami, ale czekam. Cierpliwie siedzę i czekam do chwil takich, jak kilka dni temu. Kiedy to z tych idealnych, wymuskanych ludzi wychodzą potwory. Kiedy pokazują, jaki poziom intelektualny reprezentują. Kiedy drugi człowiek jest dla nich tylko śmieciem, którego należy sprzątnąć.

Jak w klubie gejowskim w Orlando.

Bo to takie obrzydliwe, a feee, jak tak w ogóle można.

Macie rację, a fee…jak tak w ogóle można, myśleć o drugim człowieku?!

Jak bardzo może zanikać empatia?!

I to tylko dlatego, że ktoś chce żyć. Chce kochać. Chce być sobą.

I chce być szczęśliwym.

A czy przecież nie o to nam się wszystkim rozchodzi? Żebyśmy do cholery wszyscy byli szczęśliwi?!

Bo Wam można, a innym już nie?